środa, 27 marca 2013

Rozdział V ''Szczerość to nie wada, natomiast kłamstwo to zdrada''

            Wokół panuje cisza uśpionego osiedla, a Ja w środku tej ciszy, z kubkiem słodkiej i mocnej herbaty, siedziałam przy oknie i obserwowałam  jak budzi się słońce. Zegarek wskazywał godzinę czwartą osiemnaście. Nie mogłam spać. Przez cały czas przewracałam się z boku na bok. Sytuacja z Castielem... Nie wiedziałam co o tym myśleć. Przez ten pocałunek w pewnym stopniu zdradziłam swojego chłopaka. Miałam wyrzuty sumienia. Zadawałam sobie pytania, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi, chociażby dlaczego nie odepchnęłam Castiela i dlaczego nic z tym nie zrobiłam. Odłożyłam czerwony kubek na parapet i otworzyłam okno, by odetchnąć świeżym powietrzem, wypełnionym  lekkim chłodem. Jest ciemno. Owiane lekką mgiełką obłoków niebo jeszcze śpi, ale zza chmur nieśmiało wyłania się pierwszy promyk światła, by za chwilę uwolnić z harmonii ciemności pierwszą smugę wschodzącego słońca.
- Muszę to zakończyć- Powiedziałam.
          Nie dane, było mi popaść w błogi sen, który tymczasowo wprowadziłby pustkę do mojej głowy i uwolnił mnie od rozmyśleń, dlatego postanowiłam wziąć zimny prysznic i przygotować się do szkoły. Chłodne kropelki wody, spływające po moim ciele sprawiały, że przechodziły mnie dreszcze. Zaczynałam trząść się z zimna, jednakże chciałam tak wytrwać do końca. Zaczynałam szczypać się po dłoniach. Myślałam, że to wszystko to okropny koszmar, z którego powinnam się wybudzić. Po chwili uświadomiłam się, że to okrutna rzeczywistość z którą muszę się zmierzyć. Czułam jak stoję przed drogowskazem, nie mogąc wybrać odpowiedniej drogi. Powiedzieć Nathanielowi i zakończyć znajomość z Castielem? Czy może trwać w tym niepewnym stanie i oszukiwać samą siebie? Tylko takie pytania kłębiły się w moim umyśle.
- Co Ja najlepszego zrobiłam...- Powiedziałam, cichutko szlochając.
Niepewnie wyszłam z łazienki i skierowałam się do garderoby. Dzisiaj był poniedziałek. Jedyny dzień, kiedy nie musiałam zakładać szkolnego mundurka. Mimowolnie otworzyłam szafę z której wyjęłam miętowe spodnie z wysokim staniem, oraz satynową, zwiewną koszulkę na szerokich ramiączkach w odcieniach grantu. W Wielkiej Brytanii najbardziej dotkliwe okazują się częste deszcze, szare chmury, brak słońca, silne wiatry i niskie temperatury, jednakże dzisiejsza pogoda stanowiła wyjątek postępującej monotonności.
Włosy spięłam w niedbałego koka. Lekki makijaż zakrył sińce pod oczami, a tusz do rzęs, oraz eyeliner podkreśliły moje dwukolorowe oczy. Rodzice zawsze śmiali się, że oko, wpadające w odcień jasnego błękitu odziedziczyłam po tacie, natomiast drugie, mieniące się złotem po mamie.
Wchodząc do swojego pokoju zauważyłam czarną koszulkę czerwonowłosego, przewieszoną przez krzesło, którą pożyczył mi, będąc u niego. Niedbale wrzuciłam Ją do torby. Zaczynałam drżeć na samą myśl o konfrontacji z Harveyem.
Powoli zwlekłam się po schodach, kierując się ku jadalni, w której cała rodzina spożywała posiłek. Ostrożnie odsunęłam krzesło i zajęłam miejsce obok Alexego.
- Dzień dobry- Powiedziałam.
- Dzień dobry- Odpowiedział surowo ojciec.
- Co zjesz na śniadanie? Zapytała mama.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna.
- Musisz coś zjeść, dzisiaj jest mecz koszykówki. Potrzebujemy twojego dopingu! Powiedział Armin.
- Nie mam apetytu- Odpowiedziałam beznamiętnie.
Bracia spojrzeli na siebie zmartwionym wzrokiem.
- Lepiej już pójdę- Powiedziałam.
- Zaczekaj, dokończymy jeść i pojedziemy wszyscy razem- Stwierdził Alexy.
- Nie, chciałabym się przejść. Do zobaczenia w szkole- Odpowiedziałam, a następnie skierowałam się do przedpokoju. Narzuciłam na siebie czarną kurtkę sięgającą do bioder, by po chwili opuścić domostwo.

* * *

Wszystko w porządku? Zapytał Nathaniel, kiedy zobaczył mnie błąkającą się po szkole. 
- T-tak, a dlaczego miało by nie być? 
- Nie wiem, przyznaje, że zachowujesz się nad wyraz dziwnie- Odpowiedział zmieszany. 
- Po prostu się nie wyspałam- Wymusiłam delikatny uśmiech. 
- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Zapytał trzymając mnie za dłonie. 
- N-nie. Dlaczego pytasz? 
- Chciałbym Ci pokazać jedno miejsce- Odpowiedział. 
- Przecież mam szlaban...
- Spokojnie. Porozmawiam z twoimi rodzicami. Z pewnością się zgodzą- Uśmiechał się przy tym tak promiennie, że nie byłam mu w stanie odmówić. 
- Nathaniel, pospiesz się! Krzyknęła Melania  z pokoju gospodarzy- Mamy jeszcze tyle rzeczy do zrobienia!
- Już idę! Odkrzyknął blondyn- Przyjadę po Ciebie o osiemnastej, dobrze? Zapytał. 
- D-dobrze- Odpowiedziałam. 
- Do zobaczenia później! Powiedział, całując mnie w czoło. 
Podeszłam do swojej szafki, sprawdzając przy okazji plan lekcji na jutrzejszy dzień. Dzisiejsze zajęcia zostały odwołane z powodu meczu koszykówki. Jednakże pani Dyrektor wymagała obecności uczniów w szkole. Nie chciałam mieć obniżonej frekwencji, dlatego też musiałam wytrzymać do końca. 
          Wędrowałam po opustoszałych, szkolnych korytarzach, kiedy poczułam, że na kogoś wpadam. Chłopak złapał mnie za rękę pociągając w głębszą część korytarza. Kiedy byliśmy na samym końcu, pocałował mnie namiętnie w usta. 
- Musimy porozmawiać Castiel- Powiedziałam, przerywając pocałunek. 
- Znam jedno miejsce, gdzie nikt nam nie przeszkodzi...
 Złapał mnie mocno za dłoń i już po chwili znajdowaliśmy się przy wejściu na szkolny dach. Chłopak wyjął klucze z kieszeni, a następnie otworzył masywne drzwi, zapraszając mnie do środka. 
- To na pewno bezpieczne? Nie chcę mieć kłopotów...- Powtarzałam.
- Wszyscy są zajęci przygotowaniem do meczu koszykówki. Nikt nie zauważy brakującego kompletu kluczy- Odpowiedział spokojnie. 
- Nathaniel jest bardzo spostrzegawczy. Kiedy się zorientuje... 
- Nie panikuj! Parsknął.
Chwiejnym krokiem podeszłam do krawędzi dachu. Niespiesznie spojrzałam w dół, gdzie widziałam uczniów, oraz nauczycieli wchodzących do sali sportowej.
- Więc najpierw chciałabym oddać twoją koszulkę- Powiedziałam odwracając się w stronę Castiela, który stał za mną.
- To akurat najmniej ważne... O czym chcesz porozmawiać? Zaczynał się niecierpliwić.
Chciałam rozpocząć przemówienie, które już dawno powtarzałam w myślach, kiedy ciszę panującą między nami przerwał dźwięk telefonu wydobywający się z kurtki czerwonowłosego.
- Zaczekaj chwilę- Powiedział, odchodząc na bok.
- Nie spiesz się...
Zestresowana usiadałam, co chwilkę zerkając na Harveya, który wręcz krzyczał do telefonu. Gdyby mógł z pewnością rozbiłby go o pobliską ścianę. Z dezaprobatą pokręciłam głową, a następnie przeniosłam swój wzrok na błękitne niebo, wypełnione całkowicie, jasnym światłem znanym pod postacią Słońca.
- Coś nie tak? Zapytałam, kiedy chłopak usiadł obok mnie.
- To nic takiego. Więc?
- Wysłuchaj mnie uważnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać- Zaczęłam ostro- Nie życzę sobie twoich niespodziewanych pocałunków, dziwnych propozycji, ani niczego co z Tobą związane. Nigdy się mną nie interesowałeś w ten sposób. Mieszkam tutaj całe życie. Owszem, gdyby coś było między nami przed tym nieszczęsnym wyjazdem z pewnością zastanowiłabym się nad twoją dziwną ''propozycją'' o ile mogę tak to nazwać... Nie wykazałeś żadnej inicjatywy, więc w tym wypadku automatycznie jesteś na przegranej pozycji. Nie życzę sobie byś wchodził nieproszony z buciorami w moje życie. I chyba jak sam rozumiesz lepiej by było jeśli przestaniemy się ze sobą kontaktować w jakikolwiek sposób. Nie potrzebuje kolejnego pożal się Boże ''przyjaciela'' który będzie mnie wspierać w trudnych chwilach. Obecnie jest Nathaniel, którego kocham, który kocha mnie i mam zamiar mu powiedzieć o tym co zaszło między nami. Może ze mną zerwie, może nie, ale zrobię to, gdyż muszę oczyścić swoje sumienie. Zrozumiałeś?!
- Śmieszna jesteś- Powiedział, zapatrzony we mnie z wielką fascynacją, która aż tryskała z jego ciemnych oczów.
- Ach! Nienawidzę Cię, jesteś zwykłym zakłamanym gburem! Krzyknęłam.
- Dziękuję za ten zacny komplement- Uśmiechał się cynicznie.
- Raczysz cokolwiek dodać do mojego wymienionego wcześniej monologu? Zapytałam.
- Nic a nic. Będzie jak zechcesz- Odpowiedział, w między czasie odpalając papierosa- Chcesz? Zapytał podając mi paczkę.
- Nie dziękuję, nie palę- Powiedziałam oburzona.
- Skoro wszystko tolerujesz to pozwól że sobie pójdę- Dodałam po chwili, wstając i otrzepując się z prowizorycznego piachu.
- Droga wolna- Mówił, mocno się przy tym zaciągając.
- Żegnam- Odpowiedziałam, a następnie skierowałam się ku schodom.
- Do zobaczenia!

* * *

Natychmiastowo wyszłam na dziedziniec i skierowałam się do hali sportowej. Na całe szczęście nie spóźniłam się na mecz. Pospiesznie weszłam na trybuny i zajęłam miejsce obok Nathaniela, oraz Melanii.
- Gdzie się podziewałaś? Szukałem Cię- Zapytał smutno blondyn.
- Przepraszam, musiałam z kimś porozmawiać... Teraz będzie tylko lepiej- Przytuliłam się mocno do chłopaka.
Mozolnie spojrzałam na Melanię która z dezaprobatą piorunowała mnie wzrokiem. Wyczułam zazdrość, nasączoną jadem żmii, którym najchętniej by mnie opluła. Już od jakiegoś czasu podejrzewałam że ciemnowłosa ulokowała uczucia w Nathanielu, chodzącym ideale. Jedyną przeszkodą jaka stała na drodze do jej szczęścia byłam Ja... Z przemyśleń wyrwały mnie krzyki dziewczyn, które gorączkowo piszczały, gdy na boisko wbiegli chłopcy z drużyny na rozgrzewkę. Przymrużyłam lekko oczy. W drużynie zauważyłam Armina, który jak zwykle popisywał się swoimi umiejętnościami koszykarskimi, oraz Castiela naśmiewającego się z mojego brata. Niedaleko nich stał Dajan- szkolna gwiazda sportu, który ze spokojem wysłuchiwał pouczeń trenera. Wysoki, czarnoskóry chłopak z afro na głowie cieszył się nie małym powodzeniem wśród przedstawicielek płci pięknej. Jego wysportowana sylwetka dawała o sobie znać dzięki zwiewnej, sportowej koszulce, która od czasu do czasu ukazywała fragmenty ciała chłopaka.
Prychnęłam z niezadowolenia.
- Castiel jest przystojniejszy- Pomyślałam.
Natychmiastowo odgoniłam od siebie tę myśl, oraz kilka podobnych. Jeszcze piętnaście minut temu byłam gotowa go zabić nawet za cenę własnej edukacji. Mogłabym to zrobić zwykłym kamieniem, bądź patykiem. Każdy przedmiot w zasięgu mojego wzroku byłby w stanie zrobić mu krzywdę, a w szczególności kiedy kierowała mną złość i nieopanowanie. W takich sytuacjach byłam zbyt impulsywna.
- Przepraszam Nathaniel, chciałabym życzyć szczęścia braciszkowi- Powiedziałam, by po chwili skierować się  do szatni chłopców.
- Tylko uważaj na siebie- Odpowiedział.
- Jak zawsze skarbie- Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam z miejsca.
Po nie dłuższej chwili znajdowałam się przed szatnią chłopców. Lekko zapukałam do drzwi z nadzieją, że nikt tego nie usłyszy. Jednakże drzwi otworzył mi Dajan. Po chwili na jego usta wdał się promienny uśmiech.
- Co Ty tutaj robisz? Zapytał.
- Przepraszam, ale mógłbyś zawołać Armina? Zapytałam.
- Może po prostu wejdziesz...- Odpowiedział otwierając przy tym szerzej drzwi.
Niepewnie weszłam do środka. Powietrze w środku dusiło swoim intensywnym zapachem potu, oraz śmierdzących butów i skarpetek, pomimo otwartego okna na oścież. Niemożliwością było wstrzymanie oddechu, dlatego też musiałam się trochę poświęcić. Przy ścianach w szatni znajdowały się szafki, podobne do szafek ulokowanych w szkole, oraz ławki na których siedzieli niektórzy członkowie drużyny.  Praktycznie większość z nich paradowała bez koszulek w pomieszczeniu, przez co się delikatnie zarumieniłam. Gdybym nie miała związanych włosów, z pewnością okryłabym nimi twarz...
- Armin, ktoś do Ciebie! Krzyknął czarnoskóry.
Wszyscy chłopcy spojrzeli w moją stronę. Zaczęły się delikatne pogwizdywania. Naprężali swoje mięśnie w dziwnych pozach.
-Czyżby to kolejny z serii taniec godowy?  Pomyślałam, a następnie wybuchłam gromkim śmiechem.
- Kto to? Usłyszałam głos brata, który wyłonił się części prysznicowej.
- Nie powinnam tutaj wchodzić- Powtarzałam w myślach.
- Armin, nie chwaliłeś się że wyrwałeś taką laskę! Krzyknął jeden z członków drużyny.
- Idioto! To moja siostra...- Powiedział sarkastycznie.
- A ma chłopaka?! Krzyknął ktoś inny.
- Ja tutaj cały czas jesteeem- Mówiłam pod nosem.
Czarnowłosy tylko zaklął  siarczyście, a następnie podszedł do mnie.
- Co jest? Zapytał niepewnie.
- Chciałam życzyć Ci powodzenia- Uśmiechnęłam się szeroko- I wam też- Skierowałam się do innych.
 Brat patrzył na mnie zdezorientowany.
- Misiaczek z braciszkiem! Krzyknął, a następnie mocno mnie przytulił, podnosząc do góry. Musiało wyglądać to bardzo komicznie.
- Zachowuj się! Krzyknęłam na brata.
- Tylko mamy Cię słyszeć na dopingu! Krzyknęli chłopcy.
- Się rozumie- Odpowiedziałam, a następnie wyszłam.







środa, 20 marca 2013

Rozdział IV ''Nie umiemy przewidywać najistotniejszego. Każdy z nas zaznał w życiu naj­większych radości wtedy, kiedy nic ich nie zapowiadało''

- Gabi, wstawaj! Dzwoniła do mnie mama i kazała nam się pospieszyć, chyba coś się stało- Usłyszałam  brata, który mnie lekko poszturchiwał.
Niepewnie otworzyłam oczy. Powoli uniosłam się na łokciach, aż w końcu usiadłam na kanapie. Spojrzałam na zegarek, na którym widniała godzina dziesiąta trzydzieści.
- Faktycznie, zasiedzieliśmy się- Wyszeptałam.
Mimowolnie spojrzałam na telefon, który leżał obok mnie. Piętnaście połączeń nieodebranych od mamy i dwadzieścia dwa od Nathaniela wprawiły mnie z zakłopotanie. Musiałam mieć naprawdę, wyjątkowo mocny sen.
- Napij się kawy- Powiedział czerwonowłosy, podając mi kubek.
- Dzięki. Gdzie są dziewczyny? Zapytałam, gdyż nikogo poza nami nie zauważyłam w salonie.
- Zebrały się jakieś dwie godziny temu- Odpowiedział Armin- pamiętasz cokolwiek z wczorajszego wieczora?
- Nie jestem nałogowym alkoholikiem jak Ty, więc oczywiście że pamiętam- Odpowiedziałam sarkastycznie.
- To pewnie pamiętasz, jak całowaliśmy się na środku pokoju- Powiedział Harvey, uśmiechając się demonicznie.
- Że co?! Krzyknęłam, opluwając się przy tym kawą.
- Hahaha, żartowałem. Byłem ciekawy twojej reakcji.
- Dziękuję Castiel, za wspaniałomyślne wyczucie czasu. Przez Ciebie mam brudną koszulkę.
Chłopcy parsknęli śmiechem, choć nie widziałam w tym nic zabawnego. Spojrzałam na nich, mierząc ich srogim wzrokiem.
- Jeśli chcesz, to możesz wziąć prysznic- Stwierdził czerwonowłosy.
- Prysznic prysznicem, ale co z koszulką?
- Wybierzesz sobie coś.
- W takim razie gdzie jest łazienka? Zapytałam.

* * *
- Zastanawiam się co na naszym podjedzie robi samochód twojego blondaska... - Powiedział Armin. 
- Coś tu jest nie tak- Powiedziałam. 
- Przestań się tak trząść, to pewnie nic strasznego. 
- Łatwo powiedzieć, a jeśli wszystko się wydało? Zapytałam niepewnie. 
- Nie ma szans, nikt nas przecież nie widział. 
- Lepiej żebyś miał rację...
Wyjęłam klucz z kieszeni spodni i wsadziłam do zamka drzwi wejściowych. Nie zdążyłam go przekręcić, kiedy w progu stał Ojciec. Powoli weszliśmy do przedpokoju. Tata cały czas stał za nami i przekręcał głową na boki, najpewniej z niedowierzania. Skierowaliśmy się ku schodom. 
- Gabrielle! w tej chwili do salonu! Powiedział surowo Ojciec. 
Spojrzałam na Armina, który już zdążył wejść do swojego pokoju. Nie miałam pojęcia o co może chodzić, przez co zaczynałam coraz bardziej panikować. 
- Nathaniel? Zapytałam, kiedy przekraczając próg zobaczyłam swojego chłopaka- Co Ty tutaj robisz? Myślałam, że widzimy się dopiero wieczorem. 
Chłopak spojrzał na mnie. Nie potrafiłam rozszyfrować jego emocji. Jego oczy wyrażały rozczarowanie, smutek. Nie wiedziałam jak to zinterpretować. 
Usiadłam na kanapie, obok blondyna. Na wprost nas miejsce zajmowali rodzicie, którzy cały czas mnie obserwowali. 
- Gdzie byłaś? Zapytała zdenerwowana rodzicielka. 
- U Melanii- Odpowiedziałam jąkając się. 
- Kłamiesz- Stwierdził Nathaniel. 
- Słucham? A niby dlaczego miałabym kłamać? 
- Chociażby dlatego, że też tam byłem, i nigdzie nie zauważyłem twojej obecności- Odpowiedział blondyn. 
- Pytam jeszcze raz, gdzie byłaś?! Stanowczo zapytał tata. 
- Na koncercie... 
- Gdzie?! Krzyknęli wszyscy. 
- No na koncercie... 
- Jakim prawem pojechałaś na koncert bez naszej wiedzy, oraz zgody?! Krzyknął Ojciec, który gwałtownie wstał z fotela. 
- Przepraszam- Powiedziałam cicho. 
Poczułam jak do oczu napływają mi łzy, które powoli spływały po moich policzkach. Czułam upokorzenie, oraz wstyd. 
- Oczywiście, że się nie powtórzy! Masz szlaban na jakiekolwiek wyjścia! Powiedziała mama.
- Rozumiem- Szepnęłam. 
- Jak możesz być tak nieodpowiedzialna, myślałem, że jesteś dojrzała, mądra, i sprawisz, że będziemy z Ciebie dumni. Och! Jak bardzo się pomyliłem w stosunku do Ciebie! Jesteś dokładnie taka sama jak bracia! Powiedział tata. 
Słysząc te słowa, zaczęłam szlochać jeszcze bardziej. Sprawiły mi ogromny ból. 
- Idź do siebie- Powiedziała stanowczo mama. 
Powoli wstałam. Po drodze minęłam czarnowłosego, który najpewniej zjawił się zaraz po tym jak usłyszał krzyki rodziców. 
- Dziękuję Armin, że się za mną wstawiłeś- Powiedziałam poklepując brata po plecach. 
Chłopak odprowadzał mnie wzrokiem, aż w końcu zniknęłam za drzwiami swojego pokoju. 
- Zapłacisz za to blondasku- Powiedział Armin, a następnie wyszedł z domu efektownie trzaskając drzwiami. 
* * *
         Leżałam na łóżku, ściskając mocno poduszkę, którą dostałam od Alexego w dniu siedemnastych urodzin. Zaczynałam żałować swojego powrotu. Mogłam zostać w Paryżu, przynajmniej nie rozczarowałabym przede wszystkim siebie, oraz rodziców. Chcieli dla mnie dobrze i rozumiałam to. Faktycznie zachowałam się nieodpowiedzialnie. 
- Tata ma rację- Mówiłam do siebie, cały czas płacząc- Lepiej by było, gdybym się nie urodziła. 
- Nie mów tak- Obok mnie usiadł Nathaniel, który delikatnie gładził mnie po ramieniu. 
- Co tutaj jeszcze robisz?! 
- Może to nieodpowiedni moment, ale muszę z Tobą porozmawiać- Odpowiedział. 
- Jak mogłeś powiedzieć rodzicom?! Krzyknęłam. 
- Armin ma na Ciebie zły wpływ. Musiałem to zrobić. 
- Nie Nate! Nie musiałeś! A teraz wyjdź, chce zostać sama! 
- Przyjadę do Ciebie wieczorem, tak jak byliśmy umówieni- Powiedział, a następnie wyszedł. 
- Nie masz po co! Syknęłam, jednakże blondyn tego nie usłyszał. 
Cisnęłam poduszką o drzwi, a następnie wybuchłam ponownie płaczem. 
- Co się ze mną dzieje?! Powtarzałam. 
Z nadmiaru emocji, oraz wszystkich przykrych wydarzeń z dzisiejszego dnia, w końcu zasnęłam. 

* * *
          Zegarek, stojący na szafce nocnej przy moim łóżku wskazywał siedemnastą trzydzieści. Nie mając innego wyjścia postanowiłam wstać i wziąć długą, relaksującą kąpiel. Powoli zeszłam do salonu. Obawiałam się kolejnego starcia z rodzicami, jednakże nikogo nie było. Przechodząc do kuchni, na lodówce zauważyłam przywieszoną kartkę z informacją, iż dzisiaj wypadła im dwudziesta piąta rocznica ślubu, dlatego wyszli na uroczystą kolację i wrócą późno. Zrobiło mi się głupio, ponieważ na śmierć zapomniałam o tym wydarzeniu. Jednakże z drugiej strony bardzo się ucieszyłam, ponieważ mogłam swobodnie przechadzać się po domu. Usiadłam na kanapie w salonie w celu obejrzenia telewizora. Po chwili usłyszałam warkot silnika, symbolizującego przyjazd któregoś z domowników. Wyglądając zza okna, zauważyłam uśmiechniętego Alexego, który całował się namiętnie z mężczyzną. Wytężyłam wzrok. Gdyby to było możliwe, z pewnością szczęka opadłaby mi do ziemi. Po takim pożegnaniu mój brat skierował się do domu. Już po chwili obserwowałam go, jak rozbiera się w przedpokoju, wesoło pogwizdując. Kiedy w końcu mnie zauważył, zamarł w bezruchu. Patrzył na mnie z przerażeniem, nie mogąc wypowiedzieć żadnego sensownego zdania. Przez cały czas, próbując wytłumaczyć mi zaistniałą sytuację plątał mu się język. 
- Rodzicie wiedzą? Zapytałam. 
- N-nie- Odparł smutno. 
Niebieskowłosy usiadł obok mnie. Nie potrafił na mnie spojrzeć. 
- Proszę nie mów nikomu- Wypowiedział. 
- Jak to się stało? 
- Sam nie wiem. Myślałem, że jestem normalny. Że mogę mieć dziewczynę jak każdy normalny facet. Ale nie mogę. Proszę zrozum mnie Gabi i nie oceniaj mnie, nie zniosę tego... 
- Spokojnie Alexy- Przytuliłam się mocno do brata. 
- Nikt nie wie o tym, poza Tobą. Proszę zachowaj to dla siebie. Nie wiem jak zareagują inni. Kiedy w szkole się o tym dowiedzą, nie dadzą mi żyć. 
- Nikt się nie dowie, na pewno nie ode mnie. Teraz już rozumiem twoją zmianę wizerunku. Początkowo dziwiłam się, kiedy ginęły mi lakiery do paznokci i niektóre kosmetyki. Myślałam, że to sprawka mamy. 
- Dalej chcesz ze mną rozmawiać? Zapytał zdziwiony. 
- A dlaczego nie? Jesteś moim bratem i jesteś normalny. Podobają Ci się tylko chłopcy, przecież to nic nadzwyczajnego. 
- Naprawdę mnie akceptujesz? Myślałem, że... 
- To źle myślałeś! Przerwałam mu- Kocham Cię takim jakim jesteś i bez względu na wszystko i wszystkich zawsze będę po twojej stronie. Szkoda tylko, że nie mogłeś mi o tym powiedzieć. 
- Przepraszam, po prostu się bałem. 
- Rozumiem. Licz się tylko z tym, że tutaj na tej kanapie mógł siedzieć ktoś inny. Musisz być bardziej ostrożny.
- Wiem, to pierwszy i ostatni raz kiedy Dymitry mnie odwiózł. 
- Dymitry powiadasz? Długo już jesteście razem? Zapytałam lekko szturchając brata. 
- Już trzy miesiące- Odpowiedział. 
- I przez te trzy miesiące nic mi nie powiedziałeś! Jesteś okrutny! 
- Hahaha, gdybym tylko wiedział, że zareagujesz w ten sposób na pewno bym Ci powiedział. 
- To opowiedz mi o nim! Muszę wiedzieć z kim spotyka się mój brat. 
- No więc Dymitry ma dwadzieścia jeden lat. Poznałem go w kawiarni. Dobrze nam się rozmawiało. Potem poczułem coś do niego. Zerwałem z nim kontakt, ponieważ nie chciałem sobie robić zbędnych nadziei, jednak Dymitry mi na to nie pozwolił. Spotkaliśmy się ponownie i wtedy powiedział mi o swoich uczuciach. 
- Jesteś szczęśliwy? 
- Nawet nie wiesz jak bardzo. 
- Cieszę się twoim szczęściem. Liczę na to że mnie z nim zapoznasz- Powiedziałam. 
- Jeśli chcesz, to czemu nie. 
Wymieniliśmy uśmiechy. Alexy należy do osób bardzo spostrzegawczych. Zauważył, że coś mnie dręczy. Ponieważ jest moim bratem, postanowiłam mu o wszystkim powiedzieć. Obiecał mi, że porozmawia z rodzicami następnego dnia. 
Po chwili do domu wszedł Armin z Castielem. Skierowali się do pokoju czarnowłosego w którym się zamknęli. Byłam ciekawa co też takiego kombinują.
* * *

          Kończąc swoją relaksującą kąpiel, usłyszałam nerwowe pukanie do drzwi. Pospiesznie narzuciłam na siebie szlafrok i podbiegłam zobaczyć kto to. 
Przez wizjer ujrzałam Nathaniela. Nie mając innego wyjścia postanowiłam otworzyć mu drzwi. 
Chłopak niepewnie przywitał się ze mną pocałunkiem w policzek, a następnie skierowaliśmy się do mojego pokoju. 
- Nie powinnaś paradować w szlafroku po domu- Odparł. 
- Jestem u siebie. Nic mi tutaj nie grozi- Odpowiedziałam. 
- Pewnie by tak było, gdyby nie to że jest u was Harvey. 
- Skąd wiesz, że Castiel tutaj jest? Zapytałam zdezorientowana. 
- Jako jedyny jeździ motocyklem z charakterystycznymi płomieniami po bokach. 
- Nawet nie wiedziałam że buntownik posiada takie cudeńko- Odparłam- Zaczekaj tutaj, pójdę się ubrać. 
- W porządku. 
Skierowałam się w kierunku garderoby, z której wybrałam czarne spodnie, oraz luźną koszulkę. Widząc swoje odbicie w lustrze związałam swoje długie włosy w warkocza, oraz założyłam okulary. Od czasu do czasu musiałam je nosić. 
Weszłam do kuchni, gdzie moi bracia, oraz Castiel robili pizzę. Wyjęłam z lodówki napój, oraz złapałam za dwie szklanki. 
- Zjecie z nami? Zapytał mnie Alexy. 
- Jasne- Odpowiedziałam.
Ponownie weszłam do swojego pokoju. Zabrane rzeczy z kuchni położyłam na czarnym biurku, które znajdowało się na wprost mojego łóżka. Następnie usiadłam obok Nathaniela. 
- Kocham Cię- Powiedział. 
- Ja Ciebie też. Tylko zmartwiło mnie to, że nie potrafiłeś zachować mojego małego wyskoku w tajemnicy. Zaczynam mieć obawy co do nas. 
- Przepraszam Gabrielle. Chcę tylko, byś uważała na Armina. Zadaje się z nieodpowiednimi ludźmi. Martwię się o Ciebie. 
- Nie powinieneś. 
- Zapomnimy o tym? Chłopak spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami. 
- Dobrze, zapomnijmy- Delikatnie się uśmiechnęłam, a następnie pocałowałam chłopaka w usta. 
Nasze pocałunki, początkowo delikatne, zaczęły przekształcać się w bardziej namiętne. Złapałam Nathaniela za rękę i pociągnęłam w stronę łóżka. Leżąc na nim, zapragnęłam czegoś więcej. Zapragnęłam pożądania, którego brakowało mi w naszym związku, oraz namiętności. 
- Nie możemy- Powiedział blondyn. 
- Dlaczego nie? Nikt przecież tutaj nie wejdzie- Mówiłam, wciąż nie przerywając pocałunków. 
- Powinniśmy z tym zaczekać- Stwierdził. 
- Myślałam nad tym od dłuższego czasu, jestem gotowa Nathaniel.
- Ale Ja nie. 
Zszokowana wypowiedzią chłopaka, usiadłam obok, na łóżku, czekając na jego wytłumaczenie. 
- Jesteśmy ze sobą od ośmiu miesięcy. Nie kochasz mnie, a może Ci się nie podobam? Zapytałam niepewnie.
- Nie to nie tak- Blondyn usiadł obok mnie.
- To jak? Zapytałam zirytowana.
- Kocham Cię bardzo. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką przyszło mi spotkać w moim życiu. Jesteś dla mnie ważna.
- To w czym rzecz?
- Chcę zaczekać do ślubu- Odparł.
- Do czego?
- Do ślubu. To dla mnie bardzo ważne, zrozum.
- Jaką masz pewność, że weźmiemy ślub? Zapytałam zdezorientowania.  
- Kochamy się, to nam wystarczy. 
- Miłość to nie wszystko Nathaniel...- Odpowiedziałam. 
- Co masz na myśli? Zapytał niepewnie. 
- W miłości liczy się też przyjaźń, szacunek, zaufanie do drugiej osoby, ale również namiętność. Poza pocałunkami nic nie robimy i przyznam szczerze, że zaczyna mi to przeszkadzać. 
- Nie chcę byś była rozczarowana. Mieliśmy kilka wzlotów jak i upadków, ale mam wobec Ciebie poważne zamiary. Chcę byśmy ukończyli studia, wzięli ślub i założyli szczęśliwą rodzinę. 
- Wiem Nate, tylko czasami mógłbyś wyluzować. 
- Proszę nie mów do mnie Nate... wiesz, że tego nie lubię. 
- Właśnie o tym mówię... Kocham Cię, ale coś się psuje między nami. 
- Niczego takiego nie zauważyłem. Na dzień dzisiejszy tylko tyle mogę Ci dać. Przykro mi. 
- Mnie również. 
- W takim razie nic tu po mnie. 
- Nie możesz tak po prostu wyjść! 
- A co mi innego pozostaje? Za dużo oczekujesz. Myślałem, że chcesz tego samego co Ja... 
- Bo chcę! Wizja założenia wspólnej rodziny, naszego ślubu i szczęśliwego życia do końca naszych dni napełnia mnie szczęściem. Chcę tylko większego zaangażowania od Ciebie. 
- Nie zmienię swoich postanowień i przyrzeczeń. 
- Nie oczekuję tego. Chcę czuć się dla Ciebie ważna. 
- Jesteś i zawsze będziesz Gabrielle- Odpowiedział, a następnie mocno przytulił- Postaram się coś zmienić.
- Trzymam za słowo- Odpowiedziałam. 
- Pizza gotowa! Krzyknął Alexy. 
- Chodźmy jeść. Trochę zgłodniałam- Powiedziałam. 
* * *
          Nathaniel pojechał już do domu. Siedziałam w salonie rozmyślając nad naszą rozmową. Może faktycznie za dużo od niego oczekiwałam? Wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Jeszcze napięta sytuacja przy posiłku pomiędzy Nathanielem, a Arminem całkowicie mnie dobiła.  Poczułam dziwny smród. Pospiesznie wstałam i skierowałam się do pokoju Armina, z którego dobiegał ten intensywny i nie przyjemny zapach. Kiedy otworzyłam drzwi poza wielką chmurą dymu unoszącą się w pokoju, nic nie widziałam.
- Co Wy robicie? Zapytałam, cały czas kaszląc. 
- Nic takiego- Usłyszałam głos zdezorientowanego Alexego, który chował coś za swoją sylwetką. 
- Co to jest? Zapytałam. 
- To tylko marihuana- Odpowiedział Armin. 
- Przepraszam, że co?! Bo chyba się przesłyszałam! Krzyknęłam. 
- Wchodzisz, czy będziesz tak stać jak ta krowa w przejściu? Powiedział czarnowłosy. 
Wyszłam z pomieszczenia. W całym mieszkaniu dało poczuć się ten ohydny zapach. Trzasnęłam drzwiami od swojej małej twierzy i usiadłam na szerokim parapecie. 
- Żeby tylko rodzicie niczego nie wyczuli- Powtarzałam nerwowo. 
- Nic nie wyczują- Powiedział Harvey, siadając obok mnie. 
- Puka się! Syknęłam do chłopaka. 
- Mam propozycję nie do odrzucenia. 
Pospiesznie wstałam i podeszłam do drzwi, które natychmiastowo otworzyłam. 
- Wyjdź, nie mam ochoty z nikim rozmawiać. 
Czerwonowłosy wzruszył ramionami. Podszedł do mnie, zamknął drzwi mocno mnie do nich przygniatając. 
- Co ty robisz?! Krzyknęłam. 
- Składam Ci propozycję- Szeptał mi do ucha. 
- Nie musisz robić tego w tak dosadny sposób! 
- Może muszę, może nie muszę... Przypadkowo podsłuchałem twoją rozmowę z blondaskiem. 
- To chyba nie twój interes! Parsknęłam. 
Castel zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Po całym ciele przeszły mnie przyjemne dreszcze. 
- Co ty robisz? Jęknęłam, kiedy złapał mnie za ręce, podczas moich  prób wyrwania się.  
- Nic takiego, pokazuje Ci tylko namiętność, której tak bardzo oczekujesz, a nie możesz dostać- Odpowiedział. 
- Natychmiast przestań! 
- Nie mam najmniejszego zamiaru- Chłopak stopniowo, pocałunkami zbliżał się do moich ust. Zaczął mnie całować. Był to zupełnie inny pocałunek, którym obdarzał mnie Nathaniel. Był namiętny, gorący, zachłanny. Harvey co raz bardziej napierał na moją sylwetkę, a Ja nie chciałam tego zakończyć. Kiedy udało mi się uwolnić jedną rękę, zaczęłam gładzić go po torsie. On w tym czasie podniósł mnie do góry, zakładając moje nogi na jego biodra. Swoje ręce założyłam na jego kark. W tej pozycji trwaliśmy od dłuższego czasu. 
- Przemyśl to- Powtarzał w przerwach od pocałunku. 
- Dlaczego Ci tak na tym zależy? Mam chłopaka, Ty dziewczynę, więc pytam dlaczego?
- Pragnę Cię- Odpowiedział. 
Te słowa zadziałały na mnie jak płachta na byka. Dosłownie wpiłam się w jego usta, przygryzając jego wargi. Czerwonowłosy przyjemnie pomrukiwał, więc miałam pewność, że mu się to podoba. 
- Nie możemy! Powiedziałam stanowczo przerywając igraszki. 
- Dlaczego? 
- Za dużo ode mnie oczekujesz. Kocham Nathaniela. 
- To nie ma najmniejszego znaczenia. 
- Castiel, gdzie jesteś?! Usłyszeliśmy dobiegający głos Armina na korytarzu. 
Chłopak postawił mnie na ziemi, składając ostatni raz pocałunek na moich ustach. 
- Będę walczył- Powiedział, a następnie opuścił pomieszczenie. 





sobota, 16 marca 2013

Rozdział III ''Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych, ale i za te, które w innych budzi''

          Wchodząc do mieszkania  poczułam nieprzyjemny zapach papierosów. Skrzywiłam się lekko, gdyż uważam, że tytoń to ostatecznie zło. Nie rozumiałam palaczy. Ba! Ja ich nie chciałam rozumieć. Rozejrzałam się niepewnie po przedpokoju. Ciemne panele na podłodze doskonale kontrastowały z beżowymi ścianami. Obok drzwi wejściowych znajdowała się czarna, zasuwana szafa. Beżowy dywanik był doskonałym detalem, budzącym poczucie estetyki. Niedaleko znajdowało się wejście do salonu, który połączony był z kuchnią. Ściany  były w odcieniach palonej kawy gdzie tak samo ułożone były ciemne panele. Pod wielkim oknem ustawiona była czerwona, skórzana kanapa, która idealnie pasowała do pozostałego wyposażenia. Po przeciwnej stronie zauważyłam kominek. Z pewnością dodawał ciepła podczas zimowych wieczorów. Nawet sama zapragnęłam mieć podobny w swoim pokoju. Nad kominkiem wisiał ogromny telewizor plazmowy. Pod stopami dało się poczuć miękki, puchowy dywan w odcieniach beżu, spełniający w pełni swoje zastosowanie.
- Rozgośćcie się- Powiedział Castiel.
Ramona, oraz jej siostra, podeszły do odtwarzacza, i już po chwili w mieszkaniu rozbrzmiewała głośna muzyka. Zaczęły tańczyć, ocierając się o siebie. Nad wyraz, wyglądało to żenująco. Armin wręczył mi reklamówki z piwami i nakazał schować jej do lodówki, a sam dołączył do dziewczyn. Pospiesznie weszłam do części kuchennej. Otworzyłam lodówkę, w której znajdowały się same mięsne potrawy.
- Brak jakiejkolwiek zdrowej żywności- Pomyślałam.
Odłożyłam alkohol na najniższą półkę i ponownie skierowałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i obserwowałam. Castiel gdzieś zniknął, natomiast dziewczyny z moim bratem dalej szaleli, obściskując się szaleńczo na środku pokoju. Marzyłam tylko o tym, by jak najszybciej wrócić do domu.

* * *
- Zagrajmy w Guitar Hero! Krzyczał Armin. 
- Tak! To świetny pomysł! Zawtórowały dziewczyny, które podskakiwały, klaszcząc dłonie. 
Zaczynałam czuć się jak w przedszkolu. Z wcześniejszych rozmów dowiedziałam się, że dwie tajemnicze towarzyszki mają tylko po szesnaście lat. Świat zaczyna schodzić na psy. 
Wszyscy lekko ''podchmieleni'' nie widzieli żadnych przeciwwskazań, by skorzystać z pomysłu Armina. Wszyscy, poza mną. Mianowicie nigdy nie grałam w Guitar Hero i nie chciałabym się kompromitować.   
- No siostrzyczko, szykuj się na porażkę- Powiedział czarnowłosy. 
- Przykro mi Armin. Nie wykazuje żadnej chęci, by z tego korzystać. Musisz poprosić kogoś innego- Uśmiechnęłam się do niego, a następnie chciałam usiąść ponownie na kanapie, jednak czerwonowłosy mnie od tego powstrzymał.
- Wygramy to, pomogę Ci- Rzekł, podając mi gitarę.
- Castiel, nie potrafię grać- Syknęłam z zaciśniętymi ustami. 
- Powiedziałem, że Ci pomogę.
Podeszliśmy bliżej telewizora. Założyłam gitarę i czekałam na znaki od Harveya. Chłopak podszedł do mnie, odgarniając włosy z mojego ramienia, a następnie oparł na nim głowę. Chwycił moją dłoń do której włożył kostkę. Miałam tylko brzdąkać na strunach w odpowiednim rytmie, natomiast czerwonowłosy ułożył swoją dłoń na gryfie od gitary, rozstawiając palce na odpowiednich progach.
- Gotowi? Zapytał Armin.
- Gotowi- Odpowiedział Castiel cynicznie się uśmiechając.


          W salonie rozbrzmiała muzyka. Powoli przygotowywałam się na naszą porażkę. Armin od czasu do czas zerkał na nas uśmiechając się promiennie. Odkąd tylko pamiętam kocha rywalizację. Na ekranie telewizora pojawiły się akordy. Początkowo nie potrafiłam wczuć się w rytm. Zniecierpliwiony Harvey chwycił moją rękę i razem przejeżdżaliśmy po strunach. Dzięki temu szło nam rewelacyjnie. Uśmiechałam się ze szczęścia kiedy na ekranie ewidentnie wydać było nasze prowadzenie. Czarnowłosy zaczynał się irytować co w prawiło mnie w jeszcze w lepszy nastrój. To było ciekawe doświadczenie, widzieć swojego brata, który rzuca przekleństwami na prawo i lewo. 
- Mówiłem, że wygramy. Piątka młoda! Powiedział Castiel wystawiając dłoń w moim kierunku. 
Uśmiechnęłam się lekko i przybiłam piątkę. 
- To nie fair! Powtarzał Armin. 
- Jesteś słaby, powinieneś więcej ćwiczyć- Odpowiedział czerwonowłosy. 
- Zamknij się! Idę się napić piwa!
- A Ty czemu nie pijesz? Swoje pytanie czerwonowłosy skierował do mnie. 
- Z prostej przyczyny. Mianowicie nie piję alkoholu- Odpowiedziałam. 
- Nie udawaj cnotki! Jeszcze dwa lata temu zachowywałaś się jak rasowa alkoholiczka!
- Zmieniłam się Harvey. Doceń to w końcu i przestańcie zmieniać mnie na siłę!
- Sorry, ale mojego drinka musisz się napić! Powiedział, a następnie pociągnął mnie w kierunku obszernej kuchni. 
Castiel wyciągnął z lodówki butelkę szampana, butelkę wiśniówki, sok porzeczkowy, drylowane wiśnie, oraz kostki lodu. Wszystkie niezbędne produkty do przyrządzenia napoju ustawił na blacie, przy którym znajdowały się wysokie krzesła barowe. Usiadłam na wprost niego i z zaciekawieniem obserwowałam jego poczynania. Chłopak wyciągnął z szafki szejkera, oraz dwie wysokie szklanki. Następnie wrzucił owoce do szklanek, a sok, wiśniówkę, oraz szampana wymieszał w szejkerze. Na samym końcu wrzucił kostki lodu. 
- Chcesz słomkę?  
- Poproszę- Odpowiedziałam.
W ten sposób przygotowany drink stał przede mną i czekał na skonsumowanie.
- To na zdrowie- Powiedział czerwonowłosy, unosząc napój do toastu.  
-  Gdzie się nauczyłeś robić takie drinki? Zapytałam po chwili. 
- Kiedyś pracowałem w barze- Odpowiedział.
- Ma jakąś nazwę?
- Czarna krew- Usłyszałam w odpowiedzi. 
Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę. Chciałam dowiedzieć się co Castiel robił przez ten cały czas, kiedy nie było mnie w Londynie. Niestety tak jak przypuszczałam, czerwonowłosy nie był skory do rozmowy na swój temat. 
- Gabi! Idziemy tańczyć! Krzyknął Armin, zaciągając mnie do salonu, w ten sposób przerywając konwersację z Harveyem.  
- Jak za starych dobrych czasów- Powiedziałam. 
- Nasza piosenka! Krzyknęłam do brata. 
Taniec początkowo wyglądał dosyć komicznie. Dawno nie tańczyliśmy razem. Jednakże po niedługim czasie przypomnieliśmy sobie część naszego układu. Przed moim wyjazdem, nazwaliśmy go ''Wirującym głazem''. Do dnia dzisiejszego, nie mam pojęcia skąd ta nazwa. Armin mocno mną zakręcił. Puściłam dłoń brata i skierowałam się w kierunku Castiela, z którym koniecznie musiałam zatańczyć. Początkowo był niechętny, ale kiedy zobaczył Ramonę, która również była skora do tańca, natychmiastowo przyciągnął mnie do siebie, łapiąc w pasie. Zaczęłam lekko ruszać biodrami co spodobało się chłopakowi, gdyż przyciskał mnie do siebie jeszcze mocniej. Gwałtownie odwróciłam się do niego tyłem, ocierając się o niego swoim ciałem. On w tym czasie delikatnie muskał mnie po szyi. Nie przeszkadzało mi to. Śmiało mogę powiedzieć, że mnie to nakręcało jeszcze bardziej, przez co nie zwracałam uwagi na konsekwencje swoich wyczynów. Dlatego właśnie nie powinnam pić alkoholu. Jedno piwo, drink, czy jakikolwiek inny trunek, nawet w małej ilości, znacząco wpływał na moje zachowanie. Wtedy nie liczyłam się z tym, że mam chłopaka który mnie kocha. Którego Ja kocham. Że jesteśmy naprawdę w szczęśliwym związku. Ponownie odwróciłam się w stronę Castiela. Nasze czoła się zetknęły. Nie wiele brakowało, a doszłoby nawet do pocałunku. Na całe szczęście czerwonowłosy nie chciał wykorzystywać tej sytuacji. Przynajmniej rano nie miałabym tak zwanego '' kaca moralnego''. Harvey złapał mnie za ręce, które założył na swój kark. Bujaliśmy się do rytmu muzyki. Według mnie, chłopak jest naprawdę świetnym tancerzem. Szczerze, to nawet nie spodziewałabym się tego po nim. 
- They will nooot forceeeee us... They will stop degraaaaading us...  They will not cotrooooool us... We will beeee victooooorious!  So come on! Śpiewaliśmy. 
Zmęczona, usiadłam na kanapie, by dokończyć swojego drinka. Obok mnie, miejsce zajął Armin, który oparł głowę o moje ramię. Wyglądał tak słodko i niewinnie. 
- Kocham Cię siostrzyczko- Wybełkotał. 
- Ja Ciebie też Armin- Odpowiedziałam, jednocześnie przeczesując jego gęste, czarne włosy.
- Przepraszam, że jestem taki nerwowy, ale czasami muszę się na kimś wyżyć.
- Już dobrze Armin, jesteś pijany. Jeśli powiesz mi to, gdy będziesz trzeźwy, to na pewno Ci wybaczę. 
Po mojej drugiej stronie usiadł Castiel, który również opadł na moje ramię. Wyglądało to naprawdę komicznie.
- Mam tylko jedną sypialnie, więc dziewczyny mogą spać w moim pokoju, a my położymy się na kanapie- Powiedział.
- To dobry pomysł- Odpowiedziałam.
- Wybaczcie, ale nic z tego. Ja i dziewczyny mamy już inne plany- Powiedział Armin, natychmiastowo wstając.
- O czym Ty mówisz? Zapytałam brata.
Chłopak zniknął w przedpokoju. Po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi. Castiel niepewnie wzdrygnął, następnie pobiegł za Arminem.
- Ty idioto! Tylko nie w moim pokoju! Krzyczał, waląc w drzwi od sypialni.
- O co chodzi? Zapytałam, wchodząc do przedpokoju.
- Ten debil zamknął się w moim pokoju ze swoimi panienkami!
- Co?! Armin! Podeszłam do drzwi- Armin! W tej chwili otwieraj! Krzyknęłam.
- Nic z tego! Usłyszeliśmy w odpowiedzi.  
Wróciliśmy do salonu zajmując miejsca przy kanapie. 
- Co za dureń! Syczał czerwonowłosy. 
- Teraz już przynajmniej wiem co z niego za ziółko- Skwitowałam. 
Czerwonowłosy spojrzał na mnie groźnie. Z resztą sama byłam niepocieszona. Armin najpewniej nie prędko wyjdzie z sypialni, a w tym wypadku nie miałam gdzie się położyć. Zmęczenie dawało nam się we znaki. 
- Dobra, jakoś sobie poradzimy na tej kanapie- Usłyszałam. 
- Nie ma mowy- Wyszeptałam. 
- Boisz się, że do czegoś między nami dojdzie? Zapytał zalotnie. 
- Przypominam Ci, że mam chłopaka- Odpowiedziałam. 
- A Ja dziewczynę, więc tym bardziej nic Ci nie zrobię- Odpowiedział. 
- Która godzina? Zapytałam. 
- Coś około czwartej nad ranem. 
* * *
- Oddaj mi ten koc! Krzyczałam. 
- Nie ma szans, jest mi zimno!
Leżeliśmy na rozłożonej kanapie w salonie. On po jednej stronie, Ja po drugiej. Do dyspozycji mieliśmy jeden koc, który swoją wielkością nie zachwycał. W mieszkaniu było dość chłodno, przez co zaczęłam trząść się z zimna. Jeśli chciałabym dostać, chociaż najmniejszy skrawek koca, musiałabym przysunąć się bliżej Castiela, co było niemożliwe. Wystarczył mi fakt, że śpię z nim na jednym łóżku. 
- Jesteś bezczelny!
- Jak się nie podoba, to możesz spać na podłodze.
- Z miłą chęcią! Odpowiedziałam obrażona, i przeniosłam się na puchowy dywan. Przewracałam się z boku na bok, aż w końcu zasnęłam. Najpewniej po kilku godzinach otworzyłam oczy. Czułam dziwnie przyjemne ciepło, a co najlepsze, ponownie znalazłam się na łóżku. Poczułam mocny uścisk. Ktoś się do mnie przytulał, przez co miałam problemy z oddychaniem. Delikatnie odwróciłam głowę. Za mną spał Harvey, który wcale nie miał najmniejszego zamiaru mnie puścić. Ostrożnie się podniosłam. Na kanapie znajdował się Armin, oraz jego koleżanki. 
- Castiel! Castiel wstawaj. Słyszysz? Szeptałam, jednocześnie szarpiąc go za koszulkę. 
Chłopak po chwili otworzył oczy. 
- Co jest? Zapytał ochrypłym głosem. 
- Mam kilka pytań. Po pierwsze. Dlaczego jestem na łóżku, skoro spałam na podłodze?
- Bo Cię przeniosłem. Coś jeszcze? Jestem śpiący- Mówił cały czas ziewając i przymykając oczy. 
- Co tutaj robi Armin? 
- Kto? Jego twarz przybrała dziwny grymas. Powoli odwrócił głowę. 
- Cholera! Co oni tutaj robią?! Szeptał. 
- Też chciałabym wiedzieć. 
- W sumie przynieśli swój koc, więc nie jest tak źle. Coś jeszcze? 
- Nie już nic. Odwróciłam się, by ponownie popaść w objęcia Morfeusza. Jednakże jeszcze jedna sprawa nie dawała mi spokoju. 
- Castiel? 
- Mhm? 
- Dlaczego cały czas mnie obejmujesz? Zapytałam niepewnie. 
- Przeszkadza Ci to? Usłyszałam w odpowiedzi. 
- Raczej tak. 
- To raczej, czy tak? Szeptał do mojego ucha. 
- Tak, przeszkadza mi to. 
- To już nie mój problem- Odpowiedział, jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągając. W ten sposób zasnęliśmy... 

Ps: Mam nadzieje, że nie popełniłam żadnych błędów przy pisaniu. Możliwe, że coś przeoczyłam dlatego proszę o napisanie uwagi na ten temat. Co do drinka, który Castiel zaserwował głównej bohaterce opowiadania... Bardzo polecam jego przyrządzenie. Jest naprawdę wyśmienity. To by było na tyle. Proszę komentować, Pozdrawiam :D 


poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział II ''Raz na jakiś czas możemy się potknąć, ale mimo to upieramy się by robić to, co chcemy''

          Wychodząc ze szkoły, przystanęłam na dziedzińcu, gdzie zauważyłam Armina z nieznaną mojej osobie dziewczyną. Obejmował Ją, a następnie całował po szyi.
Od mojego wyjazdu Armin całkowicie się zmienił. Jego łagodny charakter powoli zanikał. Zwykłe stonowane ubrania w szafie zastąpiły glany, ramoneski i koszulki z różnymi metalowymi zespołami, a Jego ciało pokrywał piercing. Druga połowa Armina, bardziej demoniczna dawała o sobie znać. Nie poznawałam go. Pomimo tego, że był moim bratem, patrzyłam na obcego człowieka, z którym dopiero co przyszło mi się zetknąć.
- Ekhm- Chrząknęłam znacząco, kiedy podeszłam bliżej.
- Czego?
- O której kończysz zajęcia? Zapytałam niepewnie.
- Czekamy na Castiela i zaraz możemy zbijać na chatę.
- W takim razie gdzie jest twój przyjaciel?
- Kończy mecz koszykówki. Dał im nieźle popalić. Szkoda, że nie chciałaś grać, może ktoś, by mu w końcu utarł nosa.
Spojrzałam na chłopaka, marszcząc brwi.
- To chyba pierwszy raz od mojego powrotu, kiedy jesteś dla mnie miły... Czego chcesz? Zapytałam, zakładając ręce na biodrach.
- Kryj mnie przed matką.
- A to niby dlaczego?
- Nie wiem czy wiesz, ale dzisiaj jest Hammerfest.
- I co w związku z tym?
- Udajesz głupią? Chciałbym tam pojechać!
- Wystarczy, że powiesz o tym mamie...
- Do cholery jasnej! Przerwał mi- Nie jestem faworyzowany jak Ty, więc się nie zgodzi.
- Przepraszam bardzo... Co mam powiedzieć mamie, kiedy przyjdzie do pokoju i zapyta ''Gdzie są chłopcy, kolacja już gotowa'' ?!
- Nic nie powiesz, bo pojedziesz z nami- Uśmiechał się arogancko.
- Chyba sobie teraz ze mnie żartujesz... Nie ma mowy! Nie zgadzam się.
- Wersja dla rodziców jest taka, że twoja jakaś przyjaciółka organizuje urodziny, na które zostałem również zaproszony, więc nie dyskutuj.
- Przykro mi Armin, ale dzisiaj mam randkę z Nathanielem.
- Odwołasz- Stwierdził jednoznacznie.
- Nie ma nawet takiej opcji!
Czarnowłosy zmierzył mnie groźnym wzrokiem. Podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce i przerzucając, niczym worek kartofli na swoje plecy.
- Armin, co Ty robisz?! Krzyczałam.
- Próbuję przypomnieć Ci jaka byłaś, przed tym twoim wyjazdem.
- Nie musisz robić tego w tak brutalny sposób!
- Postawię sprawę jasno. Albo zgodzisz się, odwołasz randkę i grzecznie pojedziesz z braciszkiem na ten festiwal, albo wrzucę Cię do fontanny.
- Nie odważysz się! Syknęłam.
- Założymy się? Wiele ryzykujesz...
- Panie Goldenmayer! Co się tutaj dzieje?! Usłyszałam głos pani Dyrektor.
- Nic takiego, tylko wygłupiam się z siostrą, prawda Gabi?
- Tak, tak. To nic takiego, zwykłe wygłupy, proszę się nie martwić- Uspokajałam straszą kobietę.
- Armin, w tej chwili postaw siostrę na ziemi, inaczej będę zmuszona wezwać Cię do gabinetu! Groziła siwowłosa.
- Ależ oczywiście- Odpowiedział i delikatnie postawił mnie na betonowym podłożu.
Miło było poczuć grunt pod nogami. Przez to, że zakręciło mi się w głowie, byłam zmuszona oprzeć się o brata, by nie stracić równowagi.
- Panno Goldenmayer, czy wszystko w porządku? Pytała, już wystraszona kobieta.
- Tak, jak najbardziej, po prostu zakręciło mi się w głowie.
Armin patrzył na mnie swoimi wielkimi, złotymi oczami. Zauważyłam w nich odrobinę troski.
- Co Ja z wami mam- Prychnęła dyrektorka- Proszę wracajcie już do domu i nie sprawiajcie więcej kłopotów- Odeszła niezadowolona.
- Nic Ci nie jest? Pytał zdezorientowany Armin.
- Chyba nie.
- Jesteś strasznie blada.
- To się czasami zdarza! Krzyknęłam na brata.
Odwróciłam się napięcie i chciałam podejść do samochodu, kiedy po raz kolejny straciłam równowagę, tym razem upadając na Castiela.
Leżałam dokładnie na nim, wpatrując się w jego zdezorientowaną twarz. Patrzył na mnie nie wiedząc jak się zachować.
- Przepraszam- Wydukałam.
-... Nic się nie stało- Odparł po chwili.
Poczułam szarpnięcie za ramię i już po chwili stałam obok brata.
- Jak zawsze niezdara- Prychnął Castiel, który również zdążył się podnieść.
- Nie obrażaj mnie! Syknęłam.

* * *

- Dzień dobry- Przywitałam się z rodzicami, siadając na beżowej kanapie w salonie.
- Jak twój pierwszy dzień w szkole? Pytał tata- Dostałaś może pozytywną ocenę?
- Nie, jeszcze nie, to dopiero pierwszy dzień, więc sam rozumiesz. Ale już zadano nam referat z biologii.
- O to świetnie! Pamiętaj, że musisz dostać szóstkę! Mówił podekscytowany ojciec.
- Oczywiście tato, jak zawsze! Odpowiedziałam, nie ukrywając niezadowolenia- Muszę z Wami porozmawiać.
- Co się stało kochanie? Coś w szkole?
- Nie, nie tato. Chciałabym tylko zapytać, czy mogę jechać do koleżanki na urodziny. Wróciłabym dopiero rano.
- No nie wiem. Kochanie, przepraszam, ale chyba nie powinnaś znikać na całą noc- Powiedziała mama.
- To przyjaciółka. Długo się nie widziałyśmy, chciałabym spędzić z nią odrobinę czasu. To dla mnie bardzo ważne.
- W takim razie kto to jest? Pytał zaciekawiony Ojciec.
- To Melania.
- Może zadzwonimy do jej rodziców zapytać co o tym sądzą? Ojciec swoją zapytanie skierował do mamy, która przytakiwała na potwierdzenie.
- Wybacz tato, ale skończyłam już osiemnaście lat i nie jestem dzieckiem. Gdyby jej rodzicie mieli coś przeciwko, z pewnością Mel nie zaprosiłaby mnie do siebie. Więc rozważ proszę moją propozycję.
- No dobrze, masz racje. Jesteś dorosła. Tylko powiedz mi kto Cię tam zawiezie? Z tego co wiem Melania mieszka w innym mieście- Zapytała rodzicielka.
- Rozmawiałam z Arminem. Powiedział, że nie widzi w tym problemu.
- Z Arminem?! Krzyknęli niezadowoleni.
- Tak z Arminem. Chcemy unormować stosunki między nami. Liczę na to, że zacznę być jego autorytetem i może w pewnym stopniu zmieni swoje zachowanie?
- Gabrielle! To świetny pomysł- Odpowiedział zadowolony Ojciec- Jedź, baw się dobrze, tylko proszę! Nie pij alkoholu. Wiesz jakie to niestosowne.
- Oczywiście tato, nie musicie się martwić! W końcu zostanę prawnikiem, więc odpowiedzialność to moje drugie imię.
Pocałowałam rodziców w policzek i skierowałam się do swojego pokoju. Kiedy przekraczałam próg, zauważyłam czarnowłosego, który nerwowo przechadzał się po pomieszczeniu, obgryzając paznokcie. Zawsze to robił, kiedy się denerwował.
- I co? Zapytał, kiedy mnie zauważył.
- Zgodzili się- Odpowiedziałam.
Armin uśmiechnął się szeroko. Cieszył się jak małe dziecko. Nie chciałam sobie wyobrażać, co by było, gdyby moja odpowiedź była negatywna.
Opadłam bezwładnie na łóżko. Zaczynałam mieć wyrzuty sumienia. Był to pierwszy raz, gdy okłamałam rodziców. Czasami zdarzyło się zataić przed nimi prawdę, ale nie musiałam kłamać, patrząc im prosto w oczy.
Zdążyłam jeszcze napisać wiadomość do Nathaniela, że bardzo go przepraszam, ale muszę zrobić coś dla brata, przez co nie możemy się spotkać.
- Zbieraj się! Krzyknął Armin, rzucając we mnie bluzą.
- Nawet nie wiem jaki to festiwal, i czego mam się spodziewać- Prychnęłam z niezadowolenia.
- Spodoba Ci się, a teraz się pospiesz!
Wychodząc z pokoju, chciałam pożegnać się z Aleksym, jednakże nie było go w swoim pokoju. Byłam na tyle spostrzegawcza, by wiedzieć, że najprawdopodobniej się zakochał. Może właśnie, w tym momencie wyznaje swojej ukochanej miłość? Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
Wyszliśmy przed dom, gdzie czekał na nas czerwony Dodge. Nie należał on do nikogo z mojej rodziny.
Za kierownicą siedział Castiel. Nikt nie poinformował mnie o tym ze Harvey również bierze w tym udział. Gdybym tylko wiedziała wcześniej, zaparłabym się nogami i rękami, ale przynajmniej nigdzie bym nie pojechała i nie musiałabym okłamywać rodziców.
Usiadłam z tyłu. Samochód ruszył z piskiem opon. Tak zawsze jest kiedy czerwonowłosy siedzi za kierownicą. Jest nawet gorszym kierowcą, niż mój brat.
Chłopcy wrzucili płytę do odtwarzacza. Głośna muzyka rozbrzmiewała w pojeździe.
Rozpoznałam płytę, którą dawno temu wręczyłam Arminowi. Na samym początku nagrana była dedykacja dla najwierniejszej fanki zespołu Asking Alexandria. Przypomniałam sobie, kiedy mniej więcej trzy lata temu zgłosiłam się do konkursu z ogólnych wiadomości o zespole. Zajęłam trzecie miejsce i jako nagrodę, właśnie otrzymałam tę płytę. Zmarszczyłam brwi. Nie przypuszczałam, że czarnowłosy Ją zatrzyma.
- Pamiętasz Gabi? Stare, dobre czasy- Usłyszałam głos Armina.
- Nie przypominam sobie- Prychnęłam.
- Mnie nie okłamiesz! Zmarszczył brwi dokładnie w ten sam sposób co Ja.
Odwróciłam głowę w stronę szyby, udając, że tego nie zauważyłam. Po chwili oberwałam torbą.
- Przebierz się! Nakazał czerwonowłosy.
Powoli  wyjęłam czarne, potargane spodnie, białą koszulkę, która miałabym odsłonić mój brzuch, męską ramoneskę i glany.
- Chyba sobie żartujesz! Odpowiedziałam- Nie założę tego.
- Nie kłóć się, tylko zakładaj!
- Niby gdzie?! Krzyknęłam na Castiela.
- Musisz się tutaj przebrać, jeśli się zatrzymam gdziekolwiek, to się spóźnimy.
- Armin? Powiedz coś!
- Nie marudź Gabi. Zasłonię Cię kurtką- Odpowiedział.

* * *
- Kto to jest? Zapytałam Cassa, kiedy zauważyłam dwie dziewczyny witające się namiętnie z Arminem.
- Wiesz, twój brat nie próżnuje z laskach- Odpowiedział. 
Spojrzałam jeszcze raz na czarnowłosego, kiedy ten całował się z jedną dziewczyną, a następnie drugą. Widać było, że nikomu nie przeszkadza ta sytuacja. 
Już chciałam podejść, by zrobić z tym porządek, jednakże czerwonowłosy złapał mnie mocno za dłoń i pociągnął w swoją stronę.
- Zostaw go- Wyszeptał.
- Mógłbyś mnie puścić?! Zaczynałam się szarpać.
- Puszczę, jak pójdą przodem. Nie mam zamiaru uczestniczyć w jego trójkącie i Ty chyba też nie powinnaś, 
jakby nie było, w tej sytuacji najlepiej udawać, że się nie znamy. 
- Pierwszy raz Harvey muszę przyznać Ci rację! Parsknęłam śmiechem.
- Pierwszy i nieostatni.
Poczekaliśmy jeszcze chwilę i dopiero chłopak mógł puścić moją dłoń. Kiedy zniknęli za zakrętem postanowiliśmy pójść już własnym, nieprzyspieszonym tempem.
- A jak się zgubimy? Zapytałam niepewnie.
Nie usłyszałam odpowiedzi.  
Po sprawdzeniu biletów przez ochronę, przeszliśmy przez bramki, kierując się na główną płytę. Staraliśmy się dostać pod samą scenę. Po drodze znajdował się mały sklepik, gdzie można było zaopatrzyć się w napoje energetyczne. 
Czekaliśmy na Armina, oraz jego dwie towarzyszki.  Do koncertu pozostało jeszcze trzydzieści minut. Tłum  robił się coraz większy. Wszyscy krzyczeli nazwę zespołu, który miał wystąpić jako pierwszy. 
- Co tak długo?! Krzyknął Castiel, kiedy zobaczył  obok siebie Armina. 
- Musiałem się pożegnać z moimi przyjaciółkami- Odpowiedział zalotnie wciąż oblizując usta. 
Castiel wybuchł gromkim śmiechem.
- Jesteście obrzydliwi- Odpowiedziałam.

* * *


         Głośna muzyka. Rozwrzeszczani fani. Światła scenicznie zgasły. Zapadła cisza. Delikatne dźwięki gitary prowadzącej wprowadziły publiczność w czyste szaleństwo. Ponowne krzyki i pogwizdywania. Migające światła oświetlały wyłaniające się sylwetki członków zespołu. Zobaczyłam ich. Zespół Attila. 
Wszyscy zaczęli podskakiwać do rytmu. Nie mając wyjścia uczyniłam to samo. Kurczowo trzymałam się kurtki Castiela, by nie upaść. 
- six, six, six Party with the Devil Bitch! Cały tłum śpiewał, łącznie z nami. 
Zaczynałam się rozkręcać, przypominałam sobie czasy, kiedy jeździłam na koncerty z Arminem. Słuchałam metalu przez cały czas kolekcjonując płyty ulubionych zespołów. Potem coś się zmieniło. Wszystkie rzeczy wyrzuciłam. Następnie wyjazd do Paryża. Właśnie tak zakończyła się moja fascynacja metalcorem. 
- Rage-Aholics, Anonymous! Przypominałam sobie kolejne słowa piosenki.
- Fill your cups, We're dancing with the devil! He'll drink you under the table!
Puściłam Castiela. Poczułam się na tyle swobodnie, że chciałam podejść bliżej sceny, co z pewnością by mi się udało, gdyby nie silny uścisk czerwonowłosego na moim ramieniu. Zostałam przez niego pociągnięta. W tym momencie obejmował mnie mocno od tyłu. 
- Gdzie się wybierasz! Krzyknął mi do ucha. 
- Nic nie widzę! Odpowiedziałam. 
- Trzeba było tak wcześniej! 
Chłopak złapał mnie mocno za talię i podniósł wysoko do góry. Siedziałam mu na baranach. Spojrzałam na tłum. Wszyscy świetnie się bawili, a niektórzy nawet skorzystali z naszego pomysłu.
 Armin również nie próżnował. Najpierw całował się z nieznajomą, a następnie ruszył na pogo, które zaczynało formować się nieopodal nas. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że to kiepski pomysł. 
- six six six! Fuck you! Śpiewaliśmy. 

* * *
         Po dwu i pół godzinnej zabawie festiwal dobiegł końca. Siedzieliśmy wykończeni w samochodzie, czekając, aż Castiel w końcu ruszy. W samochodzie, oprócz mnie siedział Armin z kolejną nowo poznaną towarzyszką, oraz jej siostrą. Nie chcąc psuć im zabawy, usiadłam z przodu. Czerwonowłosy nerwowo przeszukiwał kieszenie. 
- Tego szukasz? Odezwała się Ramona, pokazująca plik kluczy. 
- Skąd je masz? Zapytał zirytowany Harvey. 
- Powiedzmy, że znalazłam- Mówiła dziewczyna nadal oblizując usta. Widać było, że Castiel wpadł jej w oko.
Zaczęłam intensywnie przyglądać się czerwonowłosemu, i faktycznie, jest strasznie przystojny. Jego czerwone włosy lekko opadające na ramiona. Intensywnie, brązowe oczy, w których można było się zatopić. Do tego trenuje koszykówkę i jest strasznie silny. Wysoki i taki męski. Wyrósł na prawdziwego przystojniaka. Moja wyobraźnia zrobiła swoje. Widziałam Nas, razem  namiętne całujących się. Swoją drogą ciekawe jak całuje... 
- Czemu mi się tak przyglądasz? Zapytał.
- Zastanawiam się co dziewczyny w Tobie takiego widzą- Odpowiedziałam spokojnie. 
- Jedź już! Ponaglał Armin. 
Castiel prychnął z niezadowolenia i ruszyliśmy w drogę. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 
- Obudź się- Szturchał mnie- Ktoś musi iść ze mną do sklepu. 
Potrząsnęłam głową. Faktycznie, znajdowaliśmy się przed marketem, w którym często robiłam zakupy. Znaczyło to że jesteśmy już prawie na miejscu. 
- Mogę wiedzieć, czego potrzebujesz ze sklepu... O pierwszej trzydzieści w nocy? Mówiłam spoglądając na zegarek. 
- Nie zadawaj głupich pytań, tylko chodź. 
Z wielką niechęcią wysiadłam z samochodu i podążałam za Harveyem. 
- Nie mogłeś poprosić kogoś innego, chociażby Ramonę,  która tak bardzo chciałaby spędzić z Tobą tylko kilka minut? Zaczęłam śmiać się histerycznie- Widziałam, jak się na Ciebie patrzy. 
- Grabisz sobie Goldenmayer- Wysyczał.
Weszliśmy do sklepu. Castiel skierował się lodówki, w której znajdował się alkohol. Wyciągnął z niej kilkanaście piw, a następnie podszedł do kasy. Sprzedawczyni świdrowała go wzrokiem, kiedy poprosił jeszcze o dwie paczki papierosów, oraz prezerwatywy. 
Stojąc obok niego czułam się bardzo niezręcznie. Czerwonowłosy zauważył moje rumieńce na policzkach.   
 Uśmiechnął się i objął mnie ramieniem, dobierając kolejną paczkę prezerwatyw. 
- Kochanie, który smak wybierasz? Banan, czy truskawka? Zapytał. 
Gdyby spojrzenie mogło zabijać. Ekspedientka delikatnie chichotała zasłaniając buzię ręką. Widocznie zauważyła moje zakłopotanie. Nie miałam pojęcia co w tej sytuacji mogę odpowiedzieć. 
- Dobrze niech będą bananowe- Zadecydował czerwonowłosy. 
Zapłacił kartą, a następnie opuściliśmy sklep. 
- Przecież, tylko żartowałem- Mówił- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny! 
- Masz kiepskie poczucie humoru- Parsknęłam. 
* * *


- Armin! Nie mówisz poważnie! Krzyknęłam na brata, kiedy zaparkowaliśmy przed osiedlem Castiela. 
- Powiedziałaś starym, że wrócisz rano. Nie masz gdzie się podziać do tego czasu- Odpowiedział. 
- Ale nie było mowy o tym, że będę spać u Harveya!
- Dobra, jeśli chcesz to wracamy do domu. Myślę, że rodzice będą bardzo zadowoleni, słuchając twojego wytłumaczenia. 
- Przestań mnie w końcu szantażować! 
- Taka rola rodzeństwa... Więc jak będzie?
- Dobrze zostanę, ale obiecaj mi, że wcześnie rano wrócimy do domu!
- Może być- Odpowiedział, a następnie weszliśmy do mieszkania, w którym mieszka czerwonowłosy. 








  




































piątek, 8 marca 2013

Rozdział I ''Tylko uczucia rodzące się w głębi serca, dają nam nadzieję na rozkwit życia... ''

          Wiosną zmienia się cały krajobraz, wydaje się, że przyroda nabiera rumieńców, choć te rumieńce są raczej zielone. Po miesiącach zimy, kiedy dni są krótkie, a wszystko pokrywa warstwa białego śniegu, pierwsze oznaki nadchodzącej wiosny muszą budzić nadzieję i radość. Z mojego okna roztacza się przepiękny widok. Dominuje w nim kolor zielony i żółty. Rozległa łąka porośnięta jest trawą. O tej porze roku zieleń trawy jest wyjątkowo intensywna. Na tym tle radośnie rozkwitły setki mleczy. Ich niewielkie żółte główki wdzięcznie odwracają się w stronę słońca. Najważniejszym elementem tego krajobrazu jest wypełniające go całkowicie światło, które każdego ranka budzi mnie swoim przyjemnym ciepłem i niesioną przez siebie energią. Rozlewa się po ulicach, wchodzi na ludzkie twarze i wykrzywia je w najzabawniejsze sposoby, w tajemniczy sposób ozdabiając je zawsze w uśmiechu.
Mój zegarek wskazywał szóstą rano.Byłam przyzwyczajona do wczesnego wstawania. W szkole z internatem w Paryżu, istniała dyscyplina, której kurczowo każdy, bez wyjątku musiał przestrzegać. To była prawdziwa szkoła życia, która całkowicie mnie odmieniła. Zmieniła moje poglądy na świat, na życie które jest najpiękniejszym darem, jaki mogliśmy otrzymać. Odłożyłam książkę, którą już zdążyłam przeczytać i zeskoczyłam z parapetu. Po całym roku nieobecności w Londynie, mogłam w końcu przywitać się z przyjaciółmi z liceum. Byłam bardzo ciekawa, czy rozpoznają we mnie starą koleżankę ze szkolnej ławki, która tak diametralnie się zmieniła. Przede mną jeszcze rok Liceum. Po jego ukończeniu miałam trafić na College ''Queen Mary'' gdzie studiowali moi rodzicie. Od dziecka powtarzano mi, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko. Miałam zostać prawnikiem, jak mój Ojciec, co nie do końca było spełnieniem moich marzeń. To zwykłe ambicje rodziny. Armin i Alexy od zawsze mieli lżej. Czasami było mi z tego powodu przykro. Zawsze robili to, na co mieli ochotę, z czym nie zawsze potrafiłam się zgodzić, jednakże mieli wybór. Może gdybym nie wyjechała moje dotychczasowe życie wyglądałoby inaczej. Nie miałam wyboru. Chciałam, by mama była ze mnie dumna. To było mi zapisane od początku mojego istnienia. Coś nakazane, z czym nie miałam siły, a może nie chciałam walczyć.
Wykonałam poranną toaletę i założyłam przygotowany wcześniej mundurek szkolny. Nie odpowiadała mi długość spódniczki, a raczej jej brak. Sięgała ona do połowy ud i odsłaniała według mojego mniemania krzywe i niekształtne nogi. Związałam włosy w wysokiego kucyka i wykonałam lekki makijaż, ot tak, dla lepszego samopoczucia.
W kuchni przywitała mnie mama przygotowująca dla nas śniadanie. Spojrzałam w kierunku schodów gdzie leniwie schodził Armin w samej bieliźnie.
- A gdzie Alexy? Zapytała mama.
- Chyba poszedł pobiegać. Co na śniadanie?
- Może najpierw byś się ubrał... -Skwitowałam, mierząc chłopaka srogim wzrokiem.
- Jesteś tutaj dopiero trzeci dzień, a już mam ochotę Cię zabić.
- Uspokójcie się! Armin, o twoim zachowaniu porozmawiamy potem. A teraz proszę, usiądźmy i zjedzmy naleśniki.
- Mamo, dobrze wiesz, że nienawidzę naleśników.
- Tak, wiem. Za to twoja siostra je uwielbia, więc chociaż raz nie marudź, tylko usiądź jak na człowieka przystało przy stole.
- Dziękuję mamo- Pocałowałam kobietę w policzek i zajęłam swoje miejsce.
- Lizuska- Powtarzał Armin.
- Niechluj.
- Kujonka!
- Zwykły głupek!
- Proszę was nie denerwujcie mnie z samego rana!
- Przepraszam mamo.
- Armin?
- Tak... Przepraszam- Prychnął.
- Naleśniki? Super, jestem taki głodny! Spojrzałam w kierunku drzwi wejściowych, przez które wbiegł Alexy.
- Armin, chyba jesteś na przegranej pozycji co do naleśników- Powiedziałam.
- Zamknij się już, tylko mnie irytujesz.
- Alexy! Jesteś cały spocony. Natychmiast pod prysznic! Krzyczała rodzicielka.
- Ale chciałem tylko jednego, bo nie wytrzymam- Kurczowo trzymał się za brzuch, robiąc przy tym skwaszoną minę.
- Bez gadania!
- Już, dobrze, dobrze- Skierował ręce w obronnym geście, by po chwili porwać nasz talerz z potrawą i uciec do swojego pokoju.
- Alexy!
W odpowiedzi usłyszeliśmy trzask drzwi.
* * *
- Mógłbyś zwolnić? Jeździsz jak wariat! Krzyczałam na Armina. 
- Radzę się przyzwyczaić, a jak się nie podoba to możesz zawsze pójść z buta. 
- Pójść z buta? Wyrażacie się w bardzo dziwny sposób. Nie lepiej by było, gdybyś odpowiedział mi  bardziej eleganckim stylem?
- Zapomniałem że wozi się z nami szlachta- Prychnął z niezadowolenia- Zmieniłaś się. Jesteś teraz taka wredna, wydaje Ci się że mogłabyś wszystkimi rządzić!
- To nie prawda. Po prostu dojrzałam w porównaniu do Ciebie. 
- Błagam Was, dajcie sobie spokój z tymi kłótniami, od samego rana jedno i to samo. Nie mogę już tego słuchać! Oburzył się Alexy. 
- Sorry, nie moja wina, że tak bardzo mnie wkurwia. 
- Armin! Mógłbyś nie przeklinać, przynajmniej w mojej obecności?! 
- Sam widzisz Alexy. 
- To nie jest droga prowadząca do szkoły, gdzie jedziemy? Zapytałam.
- Po Castiela. 
- Błagam, tylko nie to. 
Zatrzymaliśmy się przed szarym blokiem gdzie czekał na nas  jak mniemam pan Harvey. Nerwowo przystawał z nogi na nogę. Wydawał się bardzo zniecierpliwiony. Po chwili znalazł się przy samochodzie zajmując miejsce obok mnie, z tyłu. 
- Dłużej się nie dało?! Parsknął niezadowolony. Jego usta układały się w dziwny grymas.
- To przez tego wrzuta siedzącego za mną...
Czerwonowłosy spojrzał na mnie bacznie się przyglądając. 
- Czy my się znamy? Zapytał.
- Nie sądzę. 
- Jednak wydaje mi się, że już Cię gdzieś widziałem. 
- Nie, nie widziałeś. 
- Nie mów że nie poznajesz mojej siostry- Dodał Armin.  
- Czekaj, czekaj... Gabrielle tak?
- No tak. 
- Haha... Strasznie wyrosłaś i do tego urosły Ci cycki.
Wszyscy w samochodzie wybuchli śmiechem, oczywiście poza mną. Zrobiłam się czerwona ze złości. 
- Nic się nie zmieniłeś Castiel. Dalej jesteś tym samym gburem. 
- Gdzie twoje okularki i aparat na zębach? 
Zmierzyłam groźnie chłopaka. Postanowiłam nie wchodzić w dalszą część konwersacji. 
- Armin? Możemy już jechać? Nie chcę się spóźnić... . 
* * *
Pospiesznie wysiadłam z samochodu, gdyż nie chciałam dłużej przebywać w towarzystwie Castiela, oraz Armina. Jedynie Alexy był dalej tym samym, ukochanym braciszkiem, na którego zawsze mogłam liczyć. Nie myśląc długo, Przekroczyłam szkolną bramę i tym samym znalazłam się na szkolnym dziedzińcu. Przy głównym wejściu szkoły czekał Nathaniel. Podbiegłam do niego i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. 
- Tęskniłam.
- Ja chyba bardziej- Odpowiedział mocno mnie przytulając- Mogłaś mi powiedzieć, że wracasz, przyjechałbym po Ciebie na lotnisko. 
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę.
- Przyznam szczerze że Ci się udało- Mówił lekko się rumieniąc. 
- Co Wy robicie? Zapytał skołowany Alexy. 
- Przytulamy się. 
- A wcześniej się pocałowaliście... Czekaj bo nie rozumiem. 
- Jesteśmy parą. 
- Poważnie? Nawet nie wiedziałem- Odpowiedział nerwowo się uśmiechając. 
- W zasadzie to nikt nie wiedział, jesteś pierwszy- Poklepałam brata po ramieniu. 
- Musimy załatwić jeszcze kilka formalności, pozwól za mną- Blondyn złapał mnie za dłoń i wprowadził do szkoły. Weszliśmy do pokoju gospodarzy, gdzie czekała na mnie pani Dyrektor. 
- Moja ulubiona uczennica! Gabrielle, tak się cieszę, że w końcu wróciłaś do ''Słodki Amoris''- Mówiła, mocno mnie przytulając- Przyznam szczerze, że brakowało mi naszych spotkań przy herbacie. 
- Mnie również Pani Morrison. 
- Pięknie wyrosłaś. 
- Dziękuję- Poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. 
- Tutaj jest twój plan lekcji, i kluczyk do szafki. Udało mi się nawet załatwić miejsce z poprzedniego roku.
- Naprawdę? Dziękuję Nathaniel, bardzo doceniam twoje starania.
- A co z klubem?
- Chciałabym uczestniczyć do klubu dla ogrodników. 
-  Wróciłaś do szkoły w środku drugiego semestru i zostały tylko miejsca w klubie koszykówki. 
- No to mnie Pani zmartwiła... 
- Dlaczego Gabrielle? Z tego co pamiętam świetnie sobie radziłaś na boisku. 
- Powiedzmy, że zmieniłam priorytety. 
- Rozumiem, jeśli nie masz nic przeciwko, to chciałabym byś przyszła po zajęciach do mojego gabinetu na herbatę. Muszę się dowiedzieć jak było na wymianie- Siwowłosa uśmiechała się promiennie. 
- Oczywiście, z najmilszą chęcią. 
- W takim razie do zobaczenia- Powiedziała wychodząc z pomieszczenia. 
- Lubi Cię- Szeptał blondyn do mojego ucha, obejmując od tyłu.
- Nie tak jak Ciebie. 
 * * *

- A więc jak już wiecie biosynteza białka jest  procesem prowadzącym do wytworzenia cząsteczek białka. Proces ten zachodzi we wszystkich żywych komórkach, a także jest możliwy do przeprowadzenia in vitro.
Biosynteza białka może być rozumiana jako pełny proces w którym informacja zapisana w sekwencji DNA jest w procesie transkrypcji przepisywana na cząsteczki RNA, a powstałe w ten sposób cząsteczki RNA są wykorzystywane przez rybosomy jako źródło informacji potrzebnej do syntezy białka w procesie translacji- Mówił profesor Smith. 
- U organizmów eukariotycznych cząsteczki RNA powstałe w procesie transkrypcji są zwykle poddawane procesowi splicingu polegającemu na wycinaniu intronów.
Niestety dalsze zajęcia zakłócił mój brat, oraz Castiel, którzy spóźnili się na lekcje. 
- Dzień dobry psorze. 
- Och... Nasza grupa obchodzi dzisiaj święto. Co Was skłoniło do przyjścia na zajęcia? 
- Pańska osoba, Panie profesorze! 
Twarz mężczyzny zrobiła się aż fioletowa od złości. 
- Usiądźcie, i chociaż nie przeszkadzajcie. 
Chłopcy zajęli miejsca cały czas się z czegoś śmiejąc. 
- A więc kontynuując, termin biosyntezy białka jest czasami używany jako synonim procesu translacji odbywającego się w rybosomach. Często do procesu biosyntezy białka zaliczana jest także biosynteza aminokwasów. Jakieś pytania?
- Jak wygląda Synteza białka u Procaryota? Zapytałam.
- Świetnie pytanie. U organizmów prokariotycznych na przykład. bakterii proces transkrypcji oraz translacji zachodzą w cytoplazmie komórki. U organizmów tych nie występuje proces splicingu, tak więc mRNA powstające w wyniku transkrypcji może być natychmiast wykorzystane przez rybosomy w procesie translacji. Na następne zajęcia proszę przygotować referat o Syntezie białka u Eucaryota. Na dzisiaj to wszytko. Dziękuję. 
Schowałam swoje rzeczy do torby i opuściłam klasę, kierując się do swojej szafki. 
- Gabi? 
- Amber? 
Przytuliłyśmy się do siebie udając najlepsze przyjaciółki. Byłam gotowa zrobić wszystko dla Nathaniela, więc postanowiłyśmy z Amber udawać, że między nami wszystko w porządku, bynajmniej na czas kiedy na korytarzu mogłyśmy spotkać blondyna. 
- Poszedł już- Wyszeptała Amber. 
- To dobrze, trzymaj się ode mnie z daleka!
- Wzajemnie. 
Na naszych twarzach pojawiły się słodkie uśmiechy i odeszłyśmy od siebie machając sobie na pożegnanie. 
To trochę kompromitujące co miłość potrafi zrobić z człowiekiem. 
Spojrzałam mimowolnie na drzwiczki od szafki sprawdzając plan lekcji. Za kilka minut rozpoczynały się zajęcia z wychowania fizycznego. 
Nie mając wyboru weszłam do pokoju gospodarzy. 
- Nathaniel? Zapytałam
- Chłopak spojrzał na mnie ciepłym wzrokiem, lekko się uśmiechając. 
- Coś się stało skarbie?
- W zasadzie to tak. Mógłbyś napisać mi zwolnienie z wychowania fizycznego?
- Z wychowania fizycznego? Przecież zawsze lubiłaś sport. 
- Sport nie jest dla dziewczyn... 
- Czy aby na pewno wszystko w porządku? Blondyn podszedł do mnie, dotykając dłonią mojego czoła.
- Może jesteś chora?
- Nie, jestem całkowicie zdrowa. Proszę, mógłbyś to dla mnie zrobić?
- No dobrze, skoro nalegasz.
- Dziękuję Nathaniel- Pocałowałam chłopaka w policzek i wyszłam z pokoju.  






















Prolog

          Rozglądałam się na lotnisku w poszukiwaniu swojej rodziny. Przyznam szczerze, że podróż z Francji niemiłosiernie mnie wykończyła. W samolocie panował istny chaos w postaci rozkrzyczanych dzieci, które siedziały przede mną. Niestety muzyka relaksująca, wiodąca dźwięki z mojego odtwarzacza nie potrafiła zagłuszać hałasu. Stewardessy były bezradne. Przez tak przykrą podróż nie prędko wybiorę samolot jako środek transportu. Marzyłam tylko o tym, by znaleźć się w swoim pokoju, wziąć relaksującą kąpiel i pójść spać.
- Gabrielle! Kobieta mówiąca moje imię podeszła do mnie, całując w policzek na powitanie.
- Dzień dobry mamo.
Za jej sylwetką ujrzałam swoich dwóch braci, którzy nie do końca mnie poznawali. Mogłabym to samo powiedzieć o nich.
- Armin, Alexy? Nie poznałabym Was.
- Mielibyśmy ten sam problem.
- Gdzie się podziały twoje okulary? Strasznie urosłaś, wyglądasz zupełnie inaczej.
- No cóż. Jako przyszły prawnik muszę dbać o niegnany wygląd.
- Chyba jednak przesadziłaś.
- Nie mów tak. Twoja siostra wygląda teraz jak prawdziwa kobieta.
- Gabi, wolałem twój poprzedni image. Byłaś taka bezradna w trampkach, niedopasowanych koszulkach i wielkich okularach, które zasłaniały twoją twarz.
- Armin, twoją uwagę potraktuję jako komplement.
- Nie przejmuj się nim. Coś go ostatnio ugryzło. Jak dla mnie wyglądasz świetnie.
- Dziękuję Alexy, przynajmniej Ty traktujesz mnie z szacunkiem, jak na prawdziwego brata przystało.
Armin prychnął z niezadowolenia.
- Mamo, gdzie jest tata?
- Prowadzi bardzo ważną rozprawę, dopiero jutro się z nim przywitasz.
- Rozumiem.
- Możemy się pospieszyć? Umówiłem się z Castielem- Ponaglał nas czarnowłosy.
- Armin, zachowuj się proszę. Wystarczy nam, że przez wasz kompromitujący wygląd zwracamy na siebie uwagę- Upominała go rodzicielka.
- Nie przypuszczałabym, że dalej przyjaźnisz się z panem Harveyem.
- Kochana siostrzyczko. Chyba nie myślałaś, że będziesz miała wpływ na wybór moich przyjaciół?
- Nie, myślałam, że będziesz bardziej rozsądny w doborze towarzystwa.