piątek, 23 grudnia 2016

Rozdział XXV '' Nasza miłość jest potęgą, ponad wszystko''

          Za każdym porankiem kryje się noc. Za każdym wstaniem z łóżka, przejawia się sen. Za każdą kłótnią, ukrywa się zgoda. Za każdą niezgodnością, stabilizuje się szczęście.
Za tym wszystkim,. gdzieś tam po środku jestem Ja. Gabrielle Goldenmayer. Dziewczyna od spraw beznadziejnych. Popadająca z jednej skrajności w kolejną, a trwa to już jakiś czas. Nawet nie jestem w stanie określić, od kiedy, jednakże mimo usilnych starań wydostania się z tego bajora spraw ''nie do rozwiązania'' Tonęłam jeszcze bardziej. Uroki życia w domu rodzinnym, podczas gdy spędzałam tutaj naprawdę dużo czasu, uległy znacznej poprawie, odkąd razem z Ojcem staramy się wyciągnąć z bagna niepowodzeń słodkiego, kochanego i grzecznego Arminka, Faktycznie, trzymając się planu, po kolei odhaczam zaliczone cele mojego zadania. Starałam się z całą uwagą słuchać wskazówek, tak by jak najlepiej przygotować się do walki. W zasadzie nic nie ułatwiało nam zadania, Ojciec nie spał po nocach przygotowując się do procesu. Jak się okazało nie może reprezentować mojego brata ze względu na więzi rodzinne, więc całą sprawę przekazał koledze z kancelarii, podobno najlepszemu w swoich fachu, co nie oznacza że nie pomagał w konstruowaniu linii obronnej. Tak czy inaczej widziałam jak przechadza się po domu, niegolony od przynajmniej tygodnia, bo nawet na to nie było czasu. Mama odpowiedzialna była za nakarmienie nas, jako że każdy miał ochotę paść nieprzytomny odbijając się od kuchennego blatu. Brakowało nam energii. Armin jak to Armin. Obiecał że nie wpakuje się więcej w żadne konflikty i jak na razie zdaje ten egzamin na celujący. Dźwigamy ten krzyż razem i nie jest on lekki. Zaczęłam się nawet modlić do Boga, licząc na to że przynajmniej wysłucha moich próśb. Chciałam, by ten koszmar wreszcie się skończył.
Przeglądałam Internet, chcąc zając swoje myśli jakimiś bzdurami, które  końcu pozwoliłby mi odetchnąć. Na czacie widniała Rozalia, która robiła mi spam, wysyłając nagrania kotów, piesków i wszystkich innych uroczych zwierzątek. Tak czy inaczej pisałam z nią o różnych bzdurach, uśmiechając się od czasu do czasu do monitora. Obok mnie stał kubek gorącej czekolady, który swoim intensywnym zapachem zawładnął całym pokojem. Z kuchni wydobywały się również aromatyczne zapachy, powodując delikatne burczenie mojego brzucha. Wieczorem miałam wpaść do warsztatu Demona, omówić następny wyścig, więc postanowiłam się porządnie najeść. Wyłączyłam komputer i upiłam solny łyk czekolady, wycierając resztki z ust w rękaw. Głupi nawyk, przez który moje ubrania z długim rękawem nie były w stanie się doprać. Już nie wspomnę o tym jak bardzo irytowało to moją matkę, ale co poradzić. Ociągając się skakałam po stopniach w dół, powtarzając jakąś denną wyliczankę w myślach. Naprawdę nie chciałam, by ktokolwiek poza rodziną zobaczył jak wyglądam w starym dresie, w tłustych włosach. Dla nich mój widok stał się przyzwyczajeniem i wszystko by się udało, gdyby nie ten uporczywy dźwięk dzwonka.
- Zobacz kto to- Powiedziała mama, kręcąc się po kuchni- Świetnie- Pomyślałam, Jakby nie mogła sama tego zrobić.
Jak przystało na prawdziwego niechluja, którym właśnie się stałam podeszłam do drzwi, chcąc zobaczyć, kto zagłusza mój błogostan. Za drzwiami stał Kentin, dokładnie ten, którego poznałam na pierwszym wyścigu. Zdziwiłam się trochę, bo poza zabawą na cmentarzu nigdy z nim nie rozmawiałam, a już tym bardziej nie rozumiałam, skąd on się tutaj wziął?
Spojrzałam szybko w lustro, chcąc naprawić mój wygląd, ale było już za późno.
Matka popatrzyła na mnie z politowaniem, otwierając drzwi.
Miałam to szczęście, że stałam dokładnie za nimi, więc nie było możliwości, by chłopak mnie zauważył. Pokazywałam mamie różne gesty, by pomogła mi wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji.
- Dzień dobry, czy jest może Gabrielle? Usłyszałam.
Jak debil machałam rękami w obronnym geście, wciąż przecząco kręcąc głową.
- Przykro mi- Odpowiedziała rodzicielka, a mnie tak jakby spadł kamień z serca. Już chciałam odetchnąć z ulgą, kiedy ta przysłowiowa blondynka zrobiła coś, czego bym się nie spodziewała.
- Powinna wrócić za godzinkę, więc jeśli chcesz możesz zaczekać w ogrodzie- Odparła, wychodząc z nim przed dom- Jest tam jej brat, coś majstruje przy motocyklu, może Ci umili oczekiwanie.
- Zabiję ją, naprawdę ją zabiję- Powtarzałam w myślach.
Chłopak podziękował, a następnie moja ukochana matka weszła do domu, jak gdyby nigdy nic. Och, gdyby wzrok mógł zabijać.
- Nie patrz tak na mnie słodziutka- Pokiwała palcem- Kontakt z kimś poza nami dobrze Ci zrobi- Odeszła sobie uszczęśliwiona, do swojej kuchni- Dobrze że upiekłam ciasto- Melodyjny głos kobiety odbijał się od moich uszu, doprowadzając mnie niemal do szewskiej pasji. Zmrużyłam oczy, wracając ponownie na piętro- Doskonałe wyczucie czasu.
- Dziękuj, że biedny chłopak nie musiał oglądać Cię w takim stanie- Co prawda powiedziała to cicho, ale na tyle głośno, bym zdążyła to jeszcze usłyszeć.
- Mama chciała Ci powiedzieć, że po prostu śmierdzisz- Odparł Alexy, mijając mnie na schodach- To nara rodzinko!
Z otępieniem na twarzy patrzyłam na zamykające się drzwi- Serio? Podniosłam ręce do góry, przybliżając nos do swetra w miejscu pod pachami.


***
- A Ty dalej się grzebiesz? Zapytał donośny głos dochodzący gdzieś z końca hali- Jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie skończysz! 
- Co Ty nie powiesz- Parsknąłem pod nosem, kręcąc rozrusznikiem- Spróbuj teraz. 
Młody chłopak przekręcił stacyjkę.
- Dajesz malutka- Powtarzałem, aż w końcu Niunia postanowiła urzec nas rykiem swojego silnika. 
- Pięknie- Demon ostentacyjnie klasnął, zamykając klapę samochodu- Nieźle, jak na pierwszy raz. 
Zdjąłem gumkę z kucyka pozwalając by te nieokiełznane chujoploty zasłoniły moją twarz. Odszedłem kawałek dalej racząc swoje płuca odrobiną nikotyny. 
Miałem nadzieję że to ostatni raz, kiedy ten samochód odwala taki numer. W przeciwnym razie cały jej wyścig może skończyć się katastrofą. 
- Tak czy inaczej Panie Ciemna strona mocy- Zaczął Demon, cyganiąc ode mnie papierosa- Może chciałbyś tutaj pracować? Rąk do pracy jak widzisz nam brakuje. 
- Czy Ty prosisz mnie o pomoc? Zapytałem rozglądając się po warsztacie. Prosiłem siebie w myślach, żeby nawet nie zaczynać się śmiać. 
- Przestaniesz się tak odzywać, kiedy zaczniesz zarabiać jakieś 600 funtów tygodniowo, plus oczywiście darmowa naprawa pojazdu. Ale Demon, co Ty mówisz, Ty tak na serio- Powtarzał teatralnie, kierując dłonie w obronnym geście- Panie Ciemny, poznaj moją dobroć- Wyszczerzył się, co wyglądało naprawdę debilnie- To co, stoi? 
- Stoi- Uścisnęliśmy sobie dłoń w ramach zawartej miedzy nami umowy. 
- Więc trzeba to uczcić- Demon wyciągnął jakiś trunek upijając porządnego łyka z butelki.

***
          Nie będę udawać że nie jestem zaskoczona twoją wizytą- Rzekłam witając się z Kentinem. 
- Wiem, że tak niespodziewanie, ale muszę Ci o czymś powiedzieć- Odparł, głośno wzdychając. 
Kątem oka spoglądałam na Armina, który kręcił się po ogrodzie z bliżej niezidentyfikowanym wyrazem na twarzy. Pojęcia nie mam o co może chodzić, ale patrząc na brata, zaczynałam się niepokoić. 
- No dobra- Powiedziałam- O co chodzi? 
- Po tamtym wyścigu, na cmentarzu oczywiście Amber postanowiła bardziej zainteresować się dlaczego bierzesz udział w wyścigach i dlaczego spotykasz się z Demonem, skoro jest on siostrzeńcem Volta- Odparł na jednym wydechu, na tyle szybko, że przestałam cokolwiek rozumieć po trzech pierwszych słowach. 
- Skąd tyle wiesz? Wyszeptałam. Wykonywałam wszystkie polecenia agencji, słuchałam Demona, tak jak mi kazano. Nie mówiłam o tym nikomu i nie ma nikogo kto o tym wie. Dochowaliśmy sekretu, a tymczasem od jakiegoś nieznanego typka dowiaduję się że Amber o tym węszy- Pojęcia nie mam o czym mówisz- Prychnęłam. 
- To nie ma sensu- Dopowiedział Armin, przestając chodzić bez większego sensu wyklepaną przez siebie ścieżką- On już wie!
- Jak to jest możliwe? Jesteś od nich?! Złapałam go za koszulkę, ściskając ją mocno- Skąd o tym wiesz?! 
- Gabi, uspokój się- Armin bezceremonialnie odsunął mnie od chłopaka- Wysłuchaj go. 
- Ja wiem jak to może wyglądać, ale takich jak Ja jest więcej, ale jeśli nie porozmawiasz z Amber to wydaje mi się że Ty i Demon macie solidne kłopoty. 
- Nic z tego nie rozumiem- Powtarzałam, siadając na trawniku- Czego chce ode mnie Amber i dlaczego przychodzisz z tym do mnie? 
- Amber już wie dla kogo pracujesz i co chcesz zrobić. Jest wściekła że masz dowody na Mateo. Powiązała jedno z drugim i tak naprawdę w każdej chwili może iść z tym do wuja Ramsey'a. 
- Pytanie dlaczego jeszcze tego nie zrobiła- Dopowiedział Czarnowłosy- Bo chyba jest jakiś powód, prawda? 
Kentin przytaknął. Słychać było jak przełyka ślinę- Amber doskonale wie, że Demon to tylko przykrywka, że wciąż spotykasz się z Castielem, a jak sama wiesz Castiel to jej niespełniona miłość. 
- Harvey się na to nie zgodzi- Armin wyciągnął papierosa z bluzy- Za dobrze go znam. 
- Wychodzi na to, że jeśli nie rozwiążę problemu z siostrą Nathaniela, mój następny wyścig będzie moim ostatnim- Odparłam wzruszając ramionami- Powiedz mi tylko, dlaczego o tym mówisz? Masz w tym jakiś swój udział? 
- Nie- Odpowiedział chłopak- Zrobiłem to, bo wszystkich nas męczy sytuacja Volta i każdy z nas przez to cierpi. Kiedyś chodziło o zwykłe, niezobowiązujące wyścigi, trochę adrenaliny i nic więcej. Tymczasem przez jego interesy wszyscy możemy źle skończyć. Chcę pomóc, bo wiem że Ty możesz doprowadzić do końca te sprawę, a jesteśmy tutaj, dla naszego wspólnego interesu. 
- Jesteśmy? Spojrzałam zaskoczona na brata, ale chłopak również nie miał o niczym pojęcia. 
- No, chyba nie myślałaś że nie mam swojej obstawy? Kentin uśmiechnął się promiennie, wyciągając telefon z kieszeni- Za chwilę tutaj będą, bo chyba Cię przekonałem do zawarcia sojuszu? 
- Więc zróbmy to- Odparłam powoli wstając- Muszę tylko gdzieś zadzwonić.


***
- Więc myszko Ty moja, co nas tutaj sprowadza? Zapytał Demon, przysiadając się obok mnie. Czekaliśmy na Armina, który miał do nas dołączyć przy miejscowym klubie. Tym słynnym, za marketem, gdzie wykonywałam niecne uczynki.
- Amber- Wyszeptałam, zaciągając się papierosem.
- Ta blondyna z cmentarza? Zapytał jawnie zaskoczony- Przecież jest niegroźna.
- Tak Ci się tylko może wydawać, ponieważ Amber wie o wszystkim od jakiego czasu- Uśmiechnęłam się cynicznie przygaszając peta o krawężnik.
- Zapewne jest powód dlaczego jeszcze nic nie zrobiła z taką informacją- Odparł niewzruszony- Dlatego nie chciałaś, żebym przyjechał z Harvey'em.
Przytaknęłam obserwując ludzi opuszczających klub. Miałam farta, że jej serdeczna przyjaciółka postanowiła zdradzić mi gdzie ta mała lafirynda przebywa.
- Muszę przekonać Castiela, by od czasu do czasu wyskoczył z nią na miasto, a nasze spotkania ograniczyć do minimum.
- Nie zgodzi się- Odpowiedział, nucąc coś pod nosem- Jesteś jego oczkiem w głowie.
- Masz lepszy plan? Zapytałam- Musi się zgodzić, przynajmniej do procesu.
- Dobrze wiesz, że chłopaczek chce brać czynny udział w twoich poczynaniach. Przynajmniej w ten sposób ma nad tobą jakąkolwiek kontrolę.
- Nie mogę pomóc, jeśli z jednej strony wszystko się układa, a z drugiej mam przywiązany uciążliwy balast w postaci Amber. Nie da się zachować równowagi, więc albo przystaję na to, czego ona chce, albo mamy problemy.
Demon westchnął głośno. Wiedział że mam rację, w przeciwnym razie, źle się to dla nas skończy.
- Wiem co masz na myśli i mam nadzieję, że Castiel mi to wybaczy.
Pocałował mnie namiętnie, kiedy tylko zobaczył wychodzącą z klubu dziewczynę.






WRÓCIŁAAAAM! Teraz Święta to i czasu troszkę więcej. Leżałam przez trochę w szpitalu, więc miałam okazję poskładać sobie jak to opowiadanie dalej pisać no i jest rozdzialik <3

Wesołych! Dziękuję za komentarze, jesteście kochane :*