czwartek, 3 sierpnia 2017

Rozdział XXXI '' Zaufanie podstawą udanej przyjaźni''

          Nathaniel Richardson. Według statystyk, drugi pretendent do osiągnięcia tytułu najprzystojniejszego faceta Słodkiego Amorisa.  Uroczy blondyn, o wręcz błękitnym spojrzeniu, zarażający optymistycznym uśmiechem. Szkolny gospodarz, prawa ręka Pani Dyrektor. Odpowiedzialny, zaangażowany w obowiązki szkolne i przede wszystkim... inteligenty. Przeprowadzając się do Paryża, nie spodziewałabym się go ujrzeć na tutejszym Uniwersytecie. Podczas naszego ostatniego spotkania, przypuszczałam, że przez jakiś czas kształcić się będzie w USA, a następnie powróci do swojej cudownej willi i będzie prowadził szczęśliwy żywot w Anglii, z szaleńczo zakochaną w nim Melanią. Tymczasem już nie chłopak, a mężczyzna mocno gestykulował, prowadząc najwidoczniej ważną konwersację przez telefon. Miałyśmy szczęście, że nie zostałyśmy przez niego zauważone. Rozalia pociągnęła mnie w kierunku drugiego korytarza, gdzie chciałyśmy się ukryć. Od czasu do czasu wychylałam się niepewnie zza winkla, próbując zbadać sytuację. Nasze ostatnie spotkanie nie należało do tych wartych zapamiętania. W końcu go spoliczkowałam i użyłam nieprzychylnych słów w kierunku Melanii, chodzącego ideału. Nie mogłabym przejść obok niego obojętnie, a znając jego tryb dżentelmena, który włącza za każdym razem, gdy przechodzi obok niego kobieta, wypadałoby powiedzieć kilka słów na przywitanie.
Samo patrzenie na niego jest zbyt bolesne.
Warte zapomnienia.
- Rozalia! Wyszeptałam, upewniając się, że nikt nas nie widzi- Zagadaj do niego!
- Że ja? Nie! Zrobiła skwaszoną minę i zmrużyła wzrok- Nie mam z nim o czym rozmawiać.
- Proszę! Jęknęłam. Złożyłam ręce jak do modlitwy i właśnie w tym momencie mogłabym nawet uklęknąć przed nią- Błagam!
Białowłosa wywróciła oczami i zarzuciła włosami na bok- Okej! Ostatni raz- Pogroziła mi palcem. Odetchnęłam z ulgą- Gabinet jest po lewej stronie. Postaram się zaprowadzić go na stołówkę.
- Dziękuję, jesteś najlepsza!
- Wiem! Puściła mi oczko i zniknęła za winklem. Przez chwilę stałam oparta o ścianę. Musiałam złapać oddech. Naprawdę, akurat tego się nie spodziewałam. Spotkać go tutaj. Niepewnie wychyliłam się zza ściany, mając nadzieję, że przyjaciółce uda się zapanować nad sytuacją. Widziałam jak dziewczyna pewnym krokiem podeszła do niego.
- Co jak co, ale Ciebie się tutaj nie spodziewałam- Usłyszałam- Witaj Nathanielu!
Chłopak zainteresował się rozmową z dziewczyną, na całe szczęście. Jeszcze tylko chwila i będzie po wszystkim. Załatwię sprawę zapisu i będziemy mogły odjechać jak najdalej. Liczyłam się z tym, że skoro Nathaniel jest tutaj, to wcale nie świadczy o tym, jak bardzo pragnął zwiedzić ten budynek. Bałam się, że jest tutaj, ponieważ ma zamiar tu studiować. Musiałabym nabyć umiejętność szybkiego teleportowania się, lub niewidzialności. Szkoda, że to takie nierealne.
Spojrzałam raz jeszcze na tę nieszczęsną ławkę. Korytarz w końcu stał się pusty, więc bez ryzyka, udałam się do gabinetu. Miałam jeszcze donieść świadectwo ukończenia szkoły średniej Alexego, bo z tego wszystkiego biedny zapomniał o tym. Nie musiał robić tego osobiście, dzięki temu mógł spokojnie się wyspać, kiedy Ja musiałam kombinować w jaki sposób unikać Nathaniela. Skubaniec jeden!
Samo dostarczenie dokumentów, nie należało do skomplikowanych zadań dzisiejszego dnia. Przez sympatyczną kobietę w dużych oprawkach, związanych mocno włosach, zostałam poinformowana, że lista na danym kierunku jeszcze się nie zamknęła i mam szansę bezproblemowo uczestniczyć we wszystkich wybranych zajęciach. Podsunęła mi listę, na której miałam rozpisać chęć do uczestnictwa, wyrazić kilka zgód i tak naprawdę wszystko załatwiłam. Rok zaczyna się za dwa tygodnie. Podekscytowana podziękowałam kobiecie, uśmiechając się promiennie. Rozpromieniona wyszłam z gabinetu, udając się wprost do głównego holu. W między czasie napisałam wiadomość do Castiela, że musimy dzisiaj coś uczcić. Przekroczyłam drzwi wejściowe i wyszłam na parking. Słońce przygrzewało coraz mocniej. Ruch na ulicach odrobinę się zmniejszył. Wzrokiem poszukiwałam samochodu, który stał zaparkowany nieopodal, ale nigdzie nie mogłam go namierzyć. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam zadzwonić do Rozy. Dziwne, bo nigdy mi się nie zdarzyło zapomnieć, gdzie zaparkowałam, ale w końcu każdemu mogło się zdarzyć. Liczyłam, że przyjaciółka doskonale zapamiętała to miejsce.
- Czekam na zewnątrz- Odparłam, rozłączając się. Spacerowałam po parkingu poszukując samochodu. Miałam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Było jedno miejsce parkingowe przy budynku, dokładnie naprzeciw głównego wejścia. Mój samochód jest dość... charakterystyczny i naprawdę ciężko go przeoczyć. W porównaniu do innych pojazdów, ten był sporych rozmiarów.
Ciągnący się biały pas, przez maskę, dach i bagażnik, aż do samego zderzaka. Powoli zaczynałam panikować.
- Już jestem- Krzyknęła dziewczyna machając mi radośnie z oddali- Całkiem sympatycznie nam się rozmawiało!
- Cieszę się- Wymamrotałam, wchodząc na najbliższą ławkę. Miałam nadzieję, że stojąc na podwyższeniu, prędzej zauważę własny samochód. W głowie się to nie mieściło.
- Co się znowu stało? Zapytała podirytowana- Gdzie jest samochód?!
- Zadaje sobie to samo pytanie od jakiegoś czasu...

***
          Zostałam okradziona. Pierwszego dnia, od kiedy miałam szansę na ułożenie swojego życia. Zostałam perfidnie okradziona, co doskonale widać na monitoringu. Po rozmowie z ochroną Uniwerku, nie mając wyboru postanowiłam zadzwonić po policję w celu zgłoszenia kradzieży. 
Na nagraniu ewidentnie widać dwóch zamaskowanych mężczyzn, którzy najpierw podłączają się pod centralny zamek, a następnie wsiadają jak gdyby nigdy nic i odjeżdżają pospiesznie.
Posługiwali się czymś, co nie wyglądało na zwykły wytrych. Pojęcia nie mam co to było, ale to coś z łatwością pozwoliło im zabrać moją własność. To się w głowie nie mieści!
Kiedy się w końcu zapytałam, dlaczego nikt nie zareagował, skoro wszystko idealnie widać na nagraniu, powiedziano mi, że nikt w tym czasie nie obserwował kamer. Gdybym tylko wiedziała kto odważył się zwinąć MÓJ samochód, z pewnością nie mieliby ze mną łatwo. na Uczelni zrobiło się spore zamieszanie, kiedy starałam się rozmawiać z policją. Zabezpieczyli nagranie z kamer, sprawdzili dokumenty, które obecnie posiadałam przy sobie, łącznie z prawem jazdy.
W tym czasie kontaktowałam się z Castielem i Demonem, by zrobili rundę po mieście. Może zobaczą gdzieś moje oczko w głowie. W porozumieniu z policją mieliśmy rozpocząć poszukiwania. Powiadomiono okoliczne jednostki, by poszukiwały na drodze czarnego Dodge'a. Całe zdarzenie miało miejsce trzydzieści minut wcześniej, więc łudziłam się, że pojazd nie wyjechał jeszcze z miasta. Pierwszy raz dzisiejszego dnia, doceniłam zakorkowane ulice. Pomimo nieszczęścia, które miałam przypisane do własnej osoby od jakiegoś czasu, cieszyłam się, że Pan Stanley czuwa nad wszystkim. Niemożliwością przecież było, żeby jednostki policji robiły natychmiastowe poszukiwana, a jednak stało się! Zabrali się do roboty.
Wypaliłam kolejnego papierosa, przygaszając go o pobliski kosz na śmieci.
Nie potrafiłam się uspokoić. Byłam wściekła!
- Znajdziemy je- Powiedziała Rozalia, poklepując mnie po ramieniu.
- Oczywiście- Prychnęłam zdenerwowana- Nawet jeśli będzie pod Ziemią, lub utopione w Sekwanie to je znajdę!
- Rozalia? Usłyszałam za sobą głos Nathaniela- Co się tutaj stało?
- Nic takiego- Odpowiedziałam, odwracając się do chłopaka- Witaj.
Początkowo widziałam spore zaskoczenie na jego twarzy, by po chwili uśmiechnął się delikatnie- Witaj Gabrielle.
- Nathaniel- Dodała Białowłosa- Myślę, że to nieodpowiedni czas na towarzyskie pogaduszki.
- W porządku- Skinął głową potwierdzająco. Jeśli jednak potrzebujecie pomocy,..
- W zasadzie to tak! Odparłam, przerywając jego dalszą odpowiedź. Nie lubił tego, ale na ten moment kompletnie mnie to nie interesowało- Masz samochód?
- Jasne!
- Dzięki Bogu! Odetchnęłam z ulgą- Mógłbyś zrobić z nami przejażdżkę po mieście?
- Co się stało? Zdezorientowanie na jego twarzy pojawiło się niemal błyskawicznie. Rozalia w skrócie opowiedziała mu, do czego zaszło trzydzieści minut wcześniej, kiedy tylko zajęliśmy miejsce w jego pojeździe. Chłopak uruchomił silnik, ostrożnie wyjeżdżając z parkingu.
- Może skręć w prawo- Zasugerowała Rozalia- Będziemy szybciej do wyjazdu na autostradę.
- W porządku- Odpowiedział, włączając kierunkowskaz- Tak swoją drogą, jakiego pojazdu poszukujemy?
- Amerykańską chlubę motoryzacyjną- Parsknęła Białowłosa- No wiesz, ten sportowy taki...
- Dodge Challenger- Przerwałam dziewczynie- Szukamy Czarnego Dodge'a Challengera.
- Żartujesz sobie? Chłopak nerwowo uśmiechnął się pod nosem- Ostatnio zatrzymałem się na fakcie, że nie posiadasz uprawnień, a tymczasem prowadzisz sportowy samochód?
- Zdałam prawo jazdy i rodzice postanowili mi kupić samochód, jako prezent urodzinowy- Dodałam po chwili- Skąd miałbyś wiedzieć, skoro byłeś w Stanach?
- USA to nie moja bajka jak się okazało, ale zawsze to jakieś pozytywne doświadczenie podróżnika.
Uśmiechnęłam się delikatnie, rozglądając się po skrzyżowaniach. W tym czasie zapaliło się czerwone światło, więc chcąc, czy nie, musieliśmy się zatrzymać.
Starałam się opanować drżenie nogi, która nerwowo wybijała własny rytm. Starałam się opanować, ale nie potrafiłam. Powtarzałam sobie, że na pewno go znajdziemy, ale co jeśli to się nie uda? Jak mam zadzwonić do rodziców i powiedzieć im, że mieszkając tu raptem siedem dni, straciłam samochód? Nierealne. Czułam się zawiedziona własną osobą. Mogłam faktycznie zabrać rower, a samochód zostawić bezpiecznie w rodzinnym mieście. Co mi strzeliło do głowy? Karciłam siebie w myślach.
- Gabrielle- Wyszeptał Nathaniel- wskazując palcem przed siebie- Czy tego właśnie szukamy?
- O mój Boże-- Krzyknęłam, natychmiast odpinając pasy, kiedy tylko zobaczyłam swoje auto- Wysiadaj!
- Żartujesz sobie?!
- Proszę Cię, wysiadaj! Krzyknęłam, opuszczając pojazd. Widziałam jak moja własność opuszcza skrzyżowanie, skręcając w prawo, mając zielone światło.
Podeszłam do drzwi kierowcy, otwierając je gwałtownie. Chłopak niepewnie przystanął obok mnie.
Skierował ręce w obronnym geście, a następnie zajął miejsce pasażera. Ulżyło mi, że się na to zgodził. Z pewnością zapewniłam innym kierującym trochę rozrywki dzisiejszego dnia.
Ponieważ drogi były zakorkowane, a skrzyżowanie na którym czekaliśmy, było pełne aut.
- Myśl, myśl, myśl! Powtarzałam gorączkowo, stukając koniuszkami palców o kierownicę.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, spostrzegłam pędzący samochód Castiela. Uśmiechnęłam się mimowolnie i ruszyłam z piskiem opon, wjeżdżając tymczasowo na sąsiedni pas. Spowodowałam zagrożenie na drodze, słysząc przeraźliwe piski opon i użytych klaksonów, jako że poruszałam się pod prąd. Podążałam za samochodem Castiela. Widziałam jak Demon gorączkowo macha mi przez tylną szybę. Ten chłopak, we wszystkim znajdzie rozrywkę dla siebie. Byli niemożliwi.
- Zapłacę za wszystko, tylko mi zaufaj- Powiedziałam dobitnie, mijając jak szalona samochody na drodze. Jeśli to ma mnie doprowadzić do samochodu, to będę to robić do samego końca.
Widziałam jak chłopak wciska się w fotel. Totalnie zbladł.
- Nie zabij nas, proszę! Wyszeptała Rozalia.
- Więc to jednak nie żart- Usłyszałam Nathaniela- Gdzie nauczyłaś się tak prowadzić?!
- Wszystko Ci wyjaśnię, kiedy będzie po wszystkim, obiecuję. Musimy się trzymać Castiela!
- Jak chcesz to zrobić? Przecież mój samochód ma jakieś sto pięćdziesiąt koni, w porównaniu do niego!
Wzruszyłam ramionami. Miał rację, ale nie tylko to się liczy podczas prowadzenia samochodu. Umiejętności jazdy to podstawa. Jeśli mój samochód wpadł w ręce jakiś dzieciaków, chcących odrobinę się rozerwać, to kompletnie nie wiedzieli z czym mają do czynienia. Gorzej, jeśli za kierownicą siedzi profesjonalista. Wystarczy, że wjedzie w tryb sportowy, a wtedy uruchomi całą moc, którą posiadał. Wtedy... Nie mam szans. Za to Castiel, wiem że nie odpuści i wiem, że nawet jeśli będę daleko za nim, to On zrobi wszystko co w jego mocy.
- Wiem, że nasze relacje w ostatnim czasie nie należą do poprawnych, ale naprawdę musisz mi zaufać.
- Teoretycznie wyrzuciłaś mnie z własnego samochodu... Jeśli chcę go odzyskać, to nie mam wyjścia, prawda?
- Nie! Odparła Rozalia- Zapomnij!
- Więc, zaufam Ci- Odpowiedział Blondyn, trzymając się fotela- Po prostu Ci zaufam. Tylko nas nie zabij szalona dziewczyno. Tylko o tyle proszę.



W KOŃCU SIĘ UDAŁO! Nie powiem wam kiedy następny, bo nie mam pojęcia, a nie chcę wam niczego obiecywać Tak czy inaczej, na pewno będę to kontynuować. Dzięki za tyle komentarzy i cudowne słowa. Jesteście WIELKIE!