środa, 15 lutego 2017

Rozdział XXVI '' Koniec walki stanowi jej początek''

          Wszystko miało jakieś sens. Plan idealny, doskonałe przygotowanie, a jednak zawsze, ale to zawsze znajdzie się jeden jełop, który uważa inaczej. Oczywiście cały Armin postanowił sprowadzić ze sobą Castiela, wciskając nam super kit w który niby mieliśmy uwierzyć. Całe to oczekiwanie na kochanego braciszka spowodowało zmianę planu o sto osiemdziesiąt stopni, ponieważ nikt nie zakładał że przed klubem pojawi się mój facet. Złość zalewała mnie od środka, bo dopiero co skończyłam całować się z Demonem, na co bezceremonialnie patrzył Harvey. Dziwny grymas nie opuszczał jego twarzy. Widziałam jak zaciskał nerwowo pięści, ale nie uczynił nic bym mogła popadać w paranoję, co martwiło mnie jeszcze bardziej.
- Powiedziałem mu o twoim super planie- Powiedział Armin, upewniając się, że Amber nie zbliża dzielącego nas dystansu. Odruchowo odwróciłam się, ale blondyna nawet nas nie zauważyła.
- Nieładnie- Dopowiedział Czerwonowłosy- Gratuluję inteligencji.
- To co niby mieliśmy robić? Parsknęłam, starając się nawet na niego nie spojrzeć.
- No nie wiem, poinformować mnie? Tak się składa, że mam pewien pomysł i gdyby Armin nie powiedział mi co kombinujesz, miałabyś przesrane do końca życia za te przyprawiane rogów.
Podszedł bliżej Demona, któremu perfidny uśmieszek nie schodził z twarzy- Nie dało się odmówić- Odarł wzruszając ramionami.
- Z pewnością, choć myślałem że masz więcej oleju w głowie niż ta mała wredna istota- Wskazał na mnie palcem- Nigdy więcej nie rób nic za moimi plecami, co dotyczy mojej dziewczyny, rozumiesz?!
- Przestańcie! Dopowiedział Armin, przesuwając się bliżej chłopaków, tak by w każdym momencie móc ich rozdzielić- Trzymajmy się planu.
- Co to za plan? Zapytałam oszołomiona- Może faktycznie mój plan okazał się beznadziejny, ale co innego mogłam zrobić?
- Nie jestem żadną kartą przetargową o czym już się pewne przekonałaś- Zmierzył mnie srogim spojrzeniem i zacisnął usta. Jest wściekły, jest cholernie wściekły-Pomyślałam.
- Amber! Krzyknął Czerwonowłosy powoli zbliżając się do dziewczyny. Ta, jak gdyby nigdy nic przystanęła, słysząc jego głos i uśmiechając się szeroko. Spojrzałam na Armina, który tylko poklepał mnie po ramieniu, dając nam do zrozumienia że wszystko jest pod kontrolą.
- Amber, złotko! Kontynuował Castiel, przysuwając dziewczynę bliżej torsu- Ty wiesz o czymś, o czym wiedzieć nie powinnaś.
- Możliwe- Odparła, pałając się dotykiem Harvey'a. Widziałam to po jej wyrazie twarzy.
- Chcesz mnie?  Rozłożył ręce wypuszczając dziewczynę z ucisku- To walcz!
- Castiel, co Ty? Zapytałam, chcąc się do nich przybliżyć, co uniemożliwił mi mój brat. Miałam ochotę popłakać się z bezradności.
- Ty się ścigasz, Amber też to ogarnia, to zróbcie wyścig, przestając uciekać się do głupich metod wzbudzania zazdrości- Odparł Castiel- Jak będzie dziewczyny?
- Jestem Za! Krzyknęłam, odpychając mojego brata.
- Rzetelna propozycja- Skomentowała Amber, spoglądając w swoje paznokcie- Jaką mam pewność że dotrzymasz słowa? Spojrzała na Castiela, który po prostu wyciągnął białą kartkę z kieszeni spodni- Dam Ci to na piśmie maleńka. W zamian, milczysz i nie wtrącasz się w żadne działania dotyczące Volta i też dasz mi to na piśmie- Odparł- No wiesz, na wypadek gdybyś jednak przegrała. Wtedy zapominasz, jasne?
- Stoi- Odpowiedziała blondyna wyciągając do mnie rękę.
- Stoi!





***
          Jeśli ktokolwiek kiedyś myślał, ze dam się zrobić w wała, to się naprawdę pomylił. Nie pozwolę obrażać swojej inteligencji i zmysłu cwaniaka, więc chcąc udowodnić swój  nowy zawód przestępcy za żadne skarby nie zgodziłam się na prowadzenie samochodu Castiela. Uznałam że tak będzie bezpieczniej, bo wiem co mógł wykombinować Czerwonowłosy. Wiem o warsztacie i wiem ile czasu spędza tam chłopak. Mógł przykręcić to i owo, tak by pojazd stracił na prędkości, a wtedy mogłabym całować Amber w tyłek i nie miałabym najmniejszych szans na wygraną. Tak nie będzie, dlatego wykorzystałam pomoc Kentina organizując pojazd od któregoś z jego znajomych, którzy nie mieli powiązania z Harveyem, Amber, a nawet Demonem, bo przestałam im wszystkim ufać. Za dużo od tego zależy. Chłopak obiecał zorganizować pojazd jak najszybciej, a Ja jak gdyby nigdy nic czekałam przy parkingu czytając ''umowę' którą przygotował Castiel. Dziwnie się z tym czułam, ponieważ to mój mężczyzna został wystawiony na licytację. Teraz wiem jak on się czuje, kiedy o niczym go nie informuj. Wszystko zrozumiałam i cholernie żałowałam, ze doprowadziłam do tego. Mogłam mu powiedzieć, to wszystko. 
- Castiel- Podeszłam do chłopaka, łapiąc jego dłoń- Nie chciałam tego robić. 
- Zrobiłaś- Odparł, paląc już kolejnego papierosa- Więc masz to na co zasłużyłaś- Po prostu odszedł, zagadując o coś Armina. Nawet nie chciał ze mną porozmawiać, ale kto by chciał w takiej sytuacji? Westchnęłam, patrząc jak na parking podjeżdża samochód wybrany przez Kena. Chromowany Mclaren przystanął obok mnie. Nie spodziewałabym się, że przez te nowe znajomości tak prędko uda się zorganizować taki wóz, a jednak. Ktoś mnie dzisiaj pozytywnie zaskoczył.
- NCA chce mieć podsłuch w aucie Amber- Wyszeptał Demon, pojawiając się tak nagle obok mnie. Do teraz nie mam pojęcia jak on to robi- Wybrała drugi pojazd, zgadnij jaki.
- Oświeć mnie, bo nie mam ochoty na żadne zagadki.
- Szkoda- Wyszeptał- Gwiazda życzy sobie twojego Veyrona, który jest nawalony podsłuchami jak leci. Debilka co? Prychnął jawnie rozbawiony- Teraz złe wieści.
- Jakie? Zapytałam oglądając Mclaren'a.
- Masz przegrać.
- Nie- Stanowczo odpowiedziałam, przenikając chłopaka wzrokiem- Wiesz że to niemożliwe.
- Ben zapowiedział że Amber wtedy ma podstawę do zabrania samochodu. taka okazja już się nie zdarzy!
- Demon! Krzyknęłam- Mało już zaryzykowałam? Zobacz do czego nas to doprowadziło. Co mam jeszcze poświęcić? Co mam jeszcze oddać? Już ryzykuję utratą miłości swojego życia. Nawet nie chce ze mną rozmawiać.
- Zrobisz jak uważasz, bo nikt nie ma wpływu na to jak pojedziesz- Odpowiedział- To Ty decydujesz kto się uwolni z tego koszmaru, a kto w nim na zawsze pozostanie.
Zabrakło mi argumentu przebijającego jego wypowiedź, więc zamilkłam, bo od pewnego czasu to mi wychodzi najlepiej. Kentin pokazywał mi co i jak, ale nie specjalnie go słuchałam, wciąż wędrując tęsknym wzrokiem za Castielem, który z kolei tłumaczył wszystko Amber, a ta uśmiechała się wdzięcznie. Nigdy bym nie pomyślała, ze siostra Nathaniela ma jakiś swój wkład w wyścigi. Moje serducho pękało na milion kawałeczków, kiedy musiałam patrzeć na tę dwójkę.
- Wygrasz, a wtedy wyjaśnisz sytuację z Harvey'em- Odparł Armin, przytulając mnie mocno do siebie. Widział, że niewiele mi brakuje do tego, żeby się tutaj popłakać, ale naprawdę miałam na to ochotę.
- To nie takie proste Armin- Odparłam, dociskając mocniej twarz do jego bluzy- To skomplikowane.
- Obiecuję że Ci to wszystko wynagrodzę, to co dla nas robisz- Jego smutny ton głosu przebijał się do moich uszu, przykrytych włosami. Wszyscy na tym traciliśmy.
- Amber jest gotowa- Powiedział Ramsey, chcąc bym w końcu zasiadła za kierownicą. Niewiele myśląc, wsiadłam do samochodu, odpalając silnik.
- Pamiętaj o czym Ci mówiłem- Dopowiedział Demon, zamykając drzwi. te słowa wciąż przebijały się przeze mnie, wiercąc mi dziurę w brzuchu. Denerwowałam się, ale nie z powodu wyścigu, jak to było niegdyś. Teraz denerwowałam się tym co będę musiała uczynić.
Powoli podjechałam pod linię startu, gdzie na sportowej kierownicy moje ręce zaczęły tak silnie dygotać, że przez chwilę straciłam czucie w palcach. Nerwy dosłownie zżerały mnie od środka, a później było tylko sygnał dźwiękowy, po którym musiałyśmy natychmiastowo ruszyć.
Łzy zalewały moją twarz, gdzie przez kilkanaście sekund nie widziałam drogi. Przetarłam szybko oczy rękawem. Trasa zobowiązywała nas do przejazdu daleko za cmentarz, gdzie była linia mety.
Spojrzałam w lusterko, gdzie dostrzegłam wlokącą się za mną blondynkę. Daleko jej było do profesjonalizmu w tej dziedzinie, mając jeden z najlepszych pojazdów na Świecie, który niebawem miał się stać jej własnością. Byłam wściekła na brata, bo najwięcej obrywałam Ja. Później myślałam że dla jego wolności zrobię wszystko co tylko mogę, lecąc po trupach do celu. Za późno na wycofanie się, kiedy jestem już w połowie drogi. Wbiłam wyższy bieg zrywając samochód do większej prędkości. Poświęciłam się w każdym calu. Już nie byłam tą dziewczyną, z codziennymi problemami na karku. Za szybko dorosłam. Przypominałam sobie codziennie troski, które jeszcze w kilka miesięcy temu były moim utrapieniem. Co założyć do szkoły, w dni kiedy nie obowiązywał mundurek, jak spiąć włosy, jak się pomalować, oraz jak się pozbyć natrętnego Castiela. Chciałam cofnąć czas, a tymczasem jestem tak bardzo bogata w doświadczeniach, o których nawet nie śniłam.
Bezceremonialnie minęłam osiedlowy market, skręcając na trasę. O tej godzinie było tam raczej pusto. Wciąż prowadziłam, choć Amber niebezpiecznie zbliżała się do mojego tyłka. W końcu poznała moc Veyrona i miała prawo to wykorzystać.  Nie chciałam jej dać wygrać tak łatwo, dlatego zaczęłam zajeżdżać jej drogę, tak by wypadła z toru, co się niestety nie stało. Musiałam ciągnąć ten krzyż dalej. Cmentarz był już coraz bliżej, a dziewczyna w dalszym ciągu manewrowała pojazdem za mną unikając moich ''ataków''.
- To Ty decydujesz kto się uwolni z tego koszmaru, a kto w nim na zawsze pozostanie- Powtarzałam na głos- Więc podejmuję tę decyzję. Gwałtownie odbiłam kierownicą w prawo, odwracając swój samochód o dziewięćdziesiąt stopni. Widziałam tylko światła Veyrona pędzące w moim kierunku. Czułam ból, a wszystko w środku zaczęło wirować.  Później nie czułam już nic. Pustka w końcu nastała.



***
          Nie wiem ile czasu to trwało i nawet nie chcę wiedzieć. Szukałem jej wszędzie, po całej trasie którą dziewczyny zdążyły przejechać. Za długo czekaliśmy na linii mety, więc chcąc już sobie oszczędzić tych nerwów, złapałem za kluczyki samochodu Harvey'a i wsiadłem, gwałtownie odjeżdżając. Coś było nie tak. Później był szok, niedowierzanie. Nie patrząc na nic wybiegłem z samochodu, próbując pozbierać to co się tam wydarzyło. Szukałem Gabi, choć już nie byłem pewny czy zobaczę ją w jednym kawałku. Odwrócony Mclaren nie pozwalał mi pozytywnie myśleć.  Na miękkich nogach podchodziłem bliżej. Bugatti Veyron z rozwalonym przodem. Nigdzie nie widziałem dziewczyn.
Dookoła pełno urwanych elementów. Wyglądało to jak prawdziwy karambol i nie mogłem uwierzyć że to się właśnie stało teraz, że one już tak naprawdę mogą być martwe.
Podszedłem bliżej Mclarena, by tuż za nim dostrzec leżącą Goldenmayer, krzyczącą Amber, która próbowała ją obudzić, bo wyglądała jakby zapadła w jakiś sen. Tak głośno płakała, uderzając brunetkę po twarzy, by w końcu zaczęła coś mówić.
Uklęknąłem obok, sprawdzając czy oddycha.
- Zabiłam ją, zabiłam! Powtarzała Amber, wpadając w prawdziwą histerię- Co Ja zrobiłam!
Nie zwracając większej uwagi wciąż kontrolowałem oddech Goldenmayer i ulżyło mi, kiedy ta miarowym i spokojnym tonem poruszała swoją klatką piersiową, a później otworzyła oczy.
Złapałem Amber za rękę, chcąc ją uspokoić i pokazać że nasza gwiazda raczyła się obudzić.
- Żyję- Odpowiedziała.
Amber zaczęła się śmiać ocierając łzy. Przytuliła się mocno do obolałej Gabrielle, która tylko syczała z bólu- Nie chciałam Cię mieć na sumieniu!
- Wyciągnęłaś mnie z samochodu, a przecież mogłaś odjechać i wygrać- Odpowiedziała, powoli podnosząc się- Nic mi nie jest- Spojrzała na mnie z politowaniem, kiedy tylko próbowałem jej pomóc się podnieść, choć i tak byłem za wezwaniem pomocy.
- Dlatego teraz, kiedy wiem że żyjesz, wsiadam i wygrywam- Odpowiedziała, otrzepując swoje kolana- Wyścig dalej trwa, prawda?
Gabrielle tylko przytaknęła i pozwoliła dziewczynie się od nas oddalić- O ile twój pojazd odpali oczywiście! Krzyknęła Goldenmayer do podekscytowanej dziewczyny.
- Przynajmniej nie trzeba go odwracać- Nuciła wesoło pod nosem.
- Dlaczego to zrobiłaś? Zapytałem niepewnie, ocierając jej twarz z krwi, przez zadrapania, których się nabawiła.Widziałem jej opuchnięte oczy i zaschnięte łzy.
- Gdybym się zatrzymała przed metą, było by zbyt mało dramatycznie- Odpowiedziała, uśmiechając się szeroko.
- Jesteś szurnięta! Mogłaś zginąć! Krzyknąłem.
- To Ja decyduję, prawda? Więc zdecydowałam, że takie zakończenie będzie bardziej efektywnie Demonie. A teraz jedziemy po lawetę i zabieramy Mclarena- Odparła.
- Kentin nie będzie zbyt szczęśliwy, kiedy zobaczy co z nim zrobiłaś.
- Kentin o wszystkim wiedział.. Poza tym ten Mclaren jest samochodem jednego z ludzi Volta, więc lepiej żeby nie jeździło.
- Nie wiedziałem- Podrapałem się po karku, cały czas myśląc o mojej rozmowie z NCA. Nikt mi nie mówił, jak mają potoczyć się sprawy, a tymczasem Ona już miała wszystko zaplanowane. Każdy punkt planu- Jak to zrobiłaś?
- Normalnie- Odparła wzruszając ramionami. Syknęła z bólu- Tylko nikt mi nie powiedział, że to będzie tak boleć.
- Akurat na to sobie zasłużyłaś. Jesteś pewna, że nie chcesz odwiedzić Izby przyjęć?
- Nie, poza siniakami nic mi nie jest. Nie martw się Ramsey- Poklepała mnie po ramieniu. Agencja wie o wszystkim. Teraz Ja mam Mclarena jednego z ludzi Volta, który zostanie spłacony naszpikowanym pluskwami Veyronem. Dobry deal co?
- Jesteś dobrą aktorką- Zaśmiałem się- Myślałem, że...
- Że co? Przerwała mi? Że nie miałabym planu trzeciego? A myślisz że po co wchodziłam w układ z Kentinem i jego kumplami? Właśnie po to, by wykorzystywać takie znajomości.
- Pięknie to rozegrałaś!
- Musiałam się trochę popłakać i takie tam. Kiedy Castiel powiedział nam o swoim genialnym pomyśle, dostałam olśnienia. Niech wszyscy myślą, ze to tak miało wyglądać. My wiemy, że
jest inaczej- Przyłożyła rękę do swojej klatki piersiowej- A to, co czuję tutaj zostanie tylko dla mnie- Dodała.
***

          Łatwiej byłoby przeskoczyć pewne ograniczenia, które stanowiły blokadę naszego myślenia. Słowo nie potrafię nigdy nie miało prawa odzwierciedlić naszego życia. Nie powinno istnieć. Skąd wiesz, że nie potrafisz, skoro nigdy nie próbowałaś? To zwykłe i denne gadanie, owiane nudziarskim tonem abstrakcji w której żyjemy. Nie ma że nie potrafię, nie ma, że nie umiem. Wszystkiego trzeba się nauczyć. Ja właśnie nauczyłam się jak dachować pojazdem, tak by nikomu nie stała się krzywda. Przynajmniej miałam prawo tak mówić, no bo spróbowałam i co? Wyszłam z tego z podbitym okiem, straconym zębem i oczywiście kilkoma siniakami, które jak tatuaże ozdabiały moje ciało. 
Pan Stanley od jakiegoś momentu wpatrywał się martwo w rozbitego Mclaren'a. Po mimice jego twarzy widać było, jak zastanawia się nad tym co u licha zrobiła córka Richarda. Ano zrobiła i nawet się tego nie spodziewała, że zrobi to aż tak efektownie. Tylko wiwatów uznania brakowało. 
- Jak? Usłyszałam od Pana Stanley'a- Po co?
- Jak to po co? Po to żeby mieć Mclaren'a oczywiście- Odparłam- Gdybym go nie uszkodziła, musiałabym go oddać, a tymczasem mamy sporą przewagę. 
- Bugatti też jest uszkodzony- Dodał Demon. 
- Owszem, ale to wciąż Veyron. Założą nowy przód, a ten nawet nie nadaje się do prowadzenia.
- Skoro Ben jest zadowolony to agencja jest szczęśliwa. Tak działa NCA- Pan Stanley zrobił kilka zdjęć samochodu, chcąc jak najprędzej posłać wiadomość do Bena- Jeszcze dzisiaj zabierzemy go do hali i poddamy analizie. Jeśli znajdziemy jakikolwiek ślad narkotyków, będziemy mieli niezbity dowód na to, że ten pojazd brał udział w przemycie, a to nas zbliża do Ojca mafii. Wykazałaś się odwagą, której nawet brakuje najlepszym agentom- Mężczyzna podrapał się po brodzie- Co nie zmienia faktu, że naraziłaś się na ogromne niebezpieczeństwo o czym i tak muszę poinformować twojego Ojca. 
- W porządku- Kiwnęłam głową w ramach zrozumienia- Nie widziałam innego rozwiązania. 
- Wracam do kancelarii- Pan Stanley pożegnał się z nami, wychodząc z warsztatu Demona. 
- W dalszym ciągu nie mogę pojąć jak na to wszystko wpadłaś- Powiedział Demon, przykrywając resztki samochodu plandeką- Jesteś głupia, ale cholernie mi zaimponowałaś. 
- Zrobiłam to co musiałam- Wyciągnęłam pomiętą paczkę papierosów z koszuli, która już jej nawet nie przypominała. Nadawała się tylko do wyrzucenia- Za miesiąc rozprawa, a mamy już dwa samochody. Czekam kiedy Volt dowie się co się wyprawia na jego terenie. Chcę, by usłyszał moje imię- Zapaliłam, podając paczkę Ramsey'owi- A kiedy to się skończy, zacznę wszystko od nowa, tak jak to powinno być od samego początku. 
- Pojutrze następny wyścig. Teraz nie wiem czego mam się spodziewać- Demon zaśmiał się cynicznie- Zastanawiam się czy znowu nie wpadniesz na jakiś super plan. 
- Niczego nie planuję, więc wyjdzie w praniu- Pokazałam mu język- Teraz muszę na szybko znaleźć dobrego dentystę, który naprawi moje uzębienie. Bez siekacza wyglądam bardzo niekorzystnie. Oczywiście zostaje kwestia tego, jak szybko zlokalizują podsłuch. Jeśli zaraz, to na wyścigu zaplanuję swój pogrzeb. 
- O ile będą ich szukać- Demon westchnął- Amber nie grzeszy inteligencją, ale może okaże się na tyle rozsądna, by przemilczeć pewne fakty? 
- Obyś miał rację. W przeciwnym razie, pogrzeb będziemy planować razem.