piątek, 22 lipca 2016

Rozdział XXI ''Jeżeli wszystko jest pod kontrolą jedziesz zbyt wolno”

          Co teraz? Czy sytuacja, w której się znajdujemy ma swój punkt wyjścia? Czy nasze cudowne momenty życia odleciały gdzieś bezpowrotnie? Czy to, co nas łączy da się naprawić? Skleić grubą taśmą, która będzie podtrzymywać nasze relacje, nie dopuszczając do naszego rozdzielenia? Czy to będzie zwykła obłuda? Gdzie przestaniemy znaczyć dla siebie cokolwiek? Czy przestaniemy dla siebie istnieć...
Dokładnie słuchałam rodziców, pospiesznie notując absolutnie wszystko, co mieli nam do powiedzenia. Tak na wszelki wypadek, by niczego nie przeoczyć. Siedzieliśmy w salonie, łącznie z Arminem, który wyszedł na wolność dzięki wpływom Ojca. Tymczasową wolność.
Razem z naszą rodziną, w naszym domostwie znajdował się wyjątkowy gość, pięknie zwanym Prokuratorem.
Starszy, siwiejący mężczyzna to wieloletni przyjaciel moich biologicznych rodziców, jakże i tych przybranych. Gorączkowo tłumaczył nam plan działania, kiedy nadejdzie rozprawa Armina. Miało to się stać już za dwa miesiące. Dwudziestego września. W moje dwudzieste urodziny.
- Pamiętaj Arminie, że jestem prokuratorem. Na sali sądowej nie liczą się żadne znajomości. To szczęście od Boga, że nikt nie dowiedział się o przyjaźni z waszą rodziną-Powiedział Pan Stanley- Musimy znaleźć niezbite dowody, że narkotyki w twoim samochodzie, tak naprawdę nie należą do Ciebie. Jakieś pomysły?
- W zasadzie to jest jeden plan- Odparł Czarnowłosy- Nawet już konsultowałem go z Tatą i wydaje nam się że ma to sens.
- Co dokładnie?
- Musimy znaleźć osobę, która zacznie brać udział w wyścigach- Odparł, spoglądając na mnie- Zacznie współpracę z Voltem. Jeżeli się postara, uda nam się zdobyć nagranie obciążające jego osobę.
- Jest to jakieś rozwiązanie- Pan Stanley skinął głową z bardzo wyraźną aprobatą- Jeśli w ten sposób zabierzemy się za rozwiązanie tej sprawy, musimy być przygotowani na działania NCA. Niejaki Pan Volt od lat ma wysokie działania mafijne i od lat próbuje go dosięgnąć wymiar sprawiedliwości, jak wiecie nieskutecznie- Rozłożył ręce- Myślę, że sąd doceni wszelakie starania zatrzymania Pana Volta, pomniejszając twój wyrok do minimum, może i nawet doprowadzić do orzeczenia o niewinności.
- Pozostaje nam kwestia znalezienia osoby, która to może zrobić- Rzekł, Ojciec, trzymający się wciąż za obolały kark. Zmęczenie wszystkim dawało się we znaki.
- Ja to zrobię- Powiedział Alexy- Nikt mnie nie zna, jestem odpowiednim kandydatem.
- Nie rozśmieszaj mnie- Parsknęłam śmiechem- Będziesz musiał brać udział w nielegalnych wyścigach, nie poradzisz sobie, to za duża presja. Większa połowa osób w tym pomieszczeniu nie ma pojęcia o czym mówi.
- Ty wiesz- Dopowiedziała Rodzicielka- Ciekawe skąd?
- Nie ścigałam się- Odpowiedziałam, przechadzając się po salonie- Ale byłam tam i jechałam jako pasażer. Wiem jakie jest ryzyko i ile nerwów to kosztuje. Wiem, jak bardzo jest to niebezpieczne.
- Dlatego uważam, że idealną osobą jest Gabi- Skomentował Armin- Nie znają jej. Była tam tylko raz. Nawet jeśli ktoś zorientuje się, zawsze może powiedzieć że to Castiel ją do tego skłonił, że to jego sprężyna.
- Nawet o tym nie myśl! Ojciec natychmiast poczerwieniał na twarzy- Nie będziemy tak ryzykować. Na pewno znajdzie się ktoś inny.
- Kto? Zapytałam dobitnie- Kto będzie podejmował ryzyko dla człowieka, którego nawet nie zna? Kto, jak nie jego własna siostra?
- Richard, zrób coś, ona nie może! Widziałam jak matka kolejny raz tego wieczoru zalewa się łzami, złapała męża za rękę, skrupulatnie szarpiąc go za rękaw- Ona nie może.
- Wiesz jakie mogą być tego konsekwencje? Zdajesz sobie sprawę  ryzyka?
- Jak mało kto Tato. Jestem najlepszym kandydatem i nie znajdziecie nikogo, kto byłby bardziej odpowiedni.
- Dobrze więc- Rzekł Pan Stanley. W takim razie Richard napisze wniosek do sądu, prosząc o włączenie w rozprawę NCA. Oni się Tobą zajmą dziecino- Mężczyzna złapał mnie za ramię, poklepując w nie delikatnie- Powodzenia.
- Dziękuję- Uścisnęłam dłoń mężczyzny i odprowadziłam do wyjścia. Zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do salonu.
- Na czym polegają te wyścigi? Zapytał Ojciec, bo przecież nie wiedział na co się piszę. Samo słowo ''Wyścigi'' Nie brzmi groźnie i wydawać by się mogło, że to co dzieje się na lotnisku to tylko zwykła zabawa bogatych szczeniaków, nie znających słowa ''ryzyko''.
- Wyścigi- Powiedziałam pod nosem- Są różne typy walki. Można walczyć o samochody, o kasę, kobiety- Spojrzałam pytająco na Armina. To od nas zależy co pragniemy otrzymać po wyścigu na który się piszemy. Nikt nie zna naszego imienia, naszych relacji z uczestnikami. Nikt nie wnika w nasze zaplecze finansowe, Dopóki nie przegrasz. Dlatego muszę mieć porządne zabezpieczenie- Odparłam niewzruszona- Ot, taka polityka nielegalnych rajdowców.
- Opowiadasz o tym, jakbyś to przeżyła na własnej skórze- Powiedziała Mama, załamując ręce- Nie poznaję Cię.
- Przeżyłam to na własnej skórze, dlatego wiem jak to funkcjonuje od wewnątrz. Na szczęście wyszliśmy z tego cało.
- O jakim zapleczu finansowym mowa? Zapytał Richard, słuchając dokładnie tego o czym mówię.
- Naprawdę sporym- Dopowiedział Armin- Choć Ja go nie miałem, kiedy zaczynałem się tym bawić.
- Masz chore zabawy- Wyjąkał Alexy, który z wytrzeszczonymi oczami słuchał o czym mówimy- To naprawdę chore.
- Jeśli uda nam się przekonać NCA, z pewnością budżet zmniejszy się do samego kupna samochodu- Dopowiedziałam- Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Rozumiem, że to nie może być zwykły Fiat, jakim jeżdżą twoje koleżanki? Zapytała rodzicielka.
- Niestety. Nawet samochód Harvey'a jest niczym w porównaniu do tego czym należy się tam pokazać.
- Znam kogoś, kto pomoże nam rozwikłać nasze wątpliwości- Powiedział Tata, sięgając po telefon- Może nawet obejdzie się bez wnoszenia wniosku do sądu. Musimy wiedzieć tylko jedno. Czy jesteś tego pewna? Pamiętaj, że nikt nie ma z nas prawa niczego od Ciebie wymagać, że to co chcesz zrobić, wiąże się bardzo dużym ryzykiem.
- Dokładnie- Armin podszedł do mnie mocno mnie przytulając- Nie mamy prawa od Ciebie niczego wymagać. W końcu sam nawarzyłem tego piwa.
- Robię to co uważam za koniecznie- Powiedziałam, kątem oka spoglądając na rodziców- Zrobię to, dla dobra nas wszystkich.
- Dziękuję. Nigdy Ci się nie wypłacę za to, co dla mnie robisz.
- Nigdy kochany Braciszku. Nigdy.

***



          Miejsce wyznaczone do spotkania z agentem NCA zostało ustalone wieki temu. Przynajmniej mnie się wydawało, że wszystko trwa wieki, choć minęło raptem cztery dni. To, do czego się zobowiązałam nie czyni mnie bohaterem. Nie czyni mnie nikim ważnym. Chciałam, by wszystkie wydarzenia, które tak bardzo nami wstrząsnęły okazały się zwykłą obłudą, że po prostu obudzę się z tego sennego koszmaru, zejdę na dół zrobić śniadanie i będę udawać, że nigdy o tym nie śniłam, że to wszystko nie istnieje.
Przyłapałam się kilkukrotnie na tym jak  dotykam swoich palików, szczypiąc się niemiłosiernie mocno, pozostawiając na twarzy czerwone ślady.
- To tutaj- Powiedział Ojciec, parkując samochód przy kilkunastu opuszczonych budynkach. Jak się dowiedziałam, wcześniej prosperowała tutaj jakaś fabryka- Siedziba NCA.
- Spodziewałam się czegoś bardziej szykownego- Skomentowałam, zamykając drzwi niebieskiego samochodu.
- Ach tak? Ojciec spojrzał się na mnie groźnie- To zobaczysz jak to wygląda w środku.
Przy wejściu do jednej z większych hal, czekał na nas barczysty mężczyzna, natychmiastowo ugaszając niedopałek na nasz widok.
- Kupę lat Richard- Powiedział mężczyzna, zapraszając nas do środka- Naprawdę kupę.
- To samo miałem powiedzieć- Zaśmiał się nerwowo Ojczulek.
- Ben już na was czeka w hangarze, więc nie traćcie czasu i biegusiem oglądać brykę!
- Brykę? Zapytałam zaskoczona- Dostanę brykę?
- Tatuś się postarał maleńka- Puścił do mnie oczko.
Pytająco spojrzałam na Ojca, starając się wyczytać jego emocję z mimiki twarzy. Nerwowo podrapał się po karku- Po prosu już chodźmy.
Według wskazówek najpewniej ochroniarza, bo tylko taką rolę potrafiłam mu przypisać, mieliśmy skręcić w lewo, prosto do hangaru,  w którym czekał na nas niejaki Ben łącznie z Panem Stanleyem.
Wchodząc do środka, faktycznie widziałam jakiś pojazd, w całości przykryty plandeką.
Podeszliśmy do mężczyzn. Podaliśmy sobie dłonie na przywitanie.
- Myślę, że nie ma tu nad czym się rozczulać- Powiedział Ben, odpalając papierosa- Zobacz czy się nada.
Podeszłam do samochodu, powoli odciągając plandekę w bok.
- O mój Boże! Krzyknęłam, widząc emblemat pojazdu- To jakiś żart, prawda?! Spojrzałam zdezorientowana na samochód, na mężczyzn i jeszcze raz na auto.
- Karbowana maska, dach- Wymieniałam po kolei- Spojlery. Bugatti Veyron Super Sport! To szaleństwo! Krzyknęłam podekscytowana. Natychmiast ściągnęłam plandekę ukazując cały pojazd wszystkim zebranym- Ja chyba śnię!
- Zna się ta twoja córeczka na rzeczy- Zaśmiał się Stanley- Pewnie wiesz co ma pod maską?
- No błagam! Przewróciłam oczami- tysiąc dwieście koni mechanicznych, bezpośredni wtrysk paliwa, silnik osiem zero, cztery turbosprężarki- Wymieniałam jak w amoku.
- Będzie twój, jeśli tylko pomożesz złapać tego skurwysyna. Nie możemy go dorwać od kilku lat. Agencja zrobi wszystko, dlatego dostajesz od nas mały prezencik na początek- Rzekł Ben.
- Dobra- Przerwał Pan Stanley- Teraz czas na formalności- Tutaj masz prawo jazdy, w razie kontroli. Policja nie wie o naszym spisku, więc wszystko o czym się dowiadujesz, zachowujesz w tajemnicy, jasne?
- W porządku. Zrobię wszystko co tylko będzie konieczne.
- Teraz pozostaje kwestia nauczenia Cię jazdy tym cudeńkiem- Powiedział Ben- Zawołajcie Demona!
- Kim jest Demon? Zapytałam niepewnie spoglądając na przyjaciół Richarda.
- To taki urwis co zna się na rzeczy- Zaśmiał się Ojciec- Polubicie się.
- Nie wydaje mi się- Szepnęłam, kiedy chłopak pi razy oko w moim wieku wszedł na halę. Mniej więcej wzrostu Castiela, może ciut wyższy i na pewno szerszy w barach. Zmierzwiona fryzura, jakby dopiero wstał, z zarostem, w potarganych czarnych spodniach.
- Mam uczyć dziewczynę jazdy? Skomentował chłopak odpalając papierosa- To hańba dla męskiego ego.
- Ta dziewczyna ma więcej jaj niż połowa samców na tej Ziemi, więc daruj sobie głupkowate komentarze- Powiedział prokurator mierząc go surowo wzrokiem- Dobrze Ci radzę.
Demon tylko westchnął.
- Jeździłaś kiedyś takim autem?
- Nie, ale szybko się uczę- Odparłam, zabierając kluczyki od Bena- Będziesz tak stał jak cienias, czy zabierzemy się w końcu do roboty?
- Uuuła- Powiedział Richard.
- Dogadacie się- Powiedział Ben uśmiechając się szeroko. Kiedy Demon powie że jesteś gotowa, wprowadzi Cię w cały Świat Volta. Ten tylko prychnął pod nosem, spluwając ślinę pod moje nogi- O ile się nada- Odpowiedział chłopak, racząc na mnie gardzącym spojrzeniem.

***

          Umiejętność jazdy samochodem ma się we krwi. Tak zawsze powtarzał mój Ojciec. Ciężko było się wypowiedzieć na ten temat nie mając nawet prawa jazdy, poza fałszywką pięknie prezentującą się w moim portfelu. 
- Wiesz co to hamulec? Zapytał Demon, pokazując mi po kolei wyposażenie samochodu- Gdy to naciskasz auto zaczyna zwalniać. 
- Drażnisz się ze mną? Nie jeździłam takim autem, ale to nie znaczy że nie jeździłam nim wcale. Wiem co i jak- Odparłam chłodno, wciąż obchodząc samochód dookoła. Gdyby Castiel to widział...
- Ciekawe- Brew Demona diametralnie podskoczyła w górę- To niby czym jeździłaś? Traktorem?
- Dodge Charger, czerwony jeśli Cię to interesuje. 
- Chyba kurwa w snach! Zaśmiał się cynicznie. Skoro tak, to pokaż jak jeździsz- Otworzył mi drzwi od strony kierowcy.  Powoli usiadłam rozglądając się jeszcze raz po wnętrzu samochodu. To było tak nierealnie, że aż niemożliwe. 
Demon pospiesznie zajął miejsce obok mnie, zapinając się porządnie pasami. Spojrzałam na niego pytająco. 
- Już mówiłem że to hańba dla męskiego ego!
Delikatnie się skrzywiłam, odpalając pojazd. 
- Boże! Powtarzałam- Dokąd mogę jechać? 
- Dokąd chcesz, jest twój- Odparł zmieszany, widząc jak przytulam się do kierownicy. 
- Mogę jechać do domu? Chciałabym go pokazać rodzinie. 
- Śmiało. 
- O mamuniu! Pisnęłam radośnie- Armin padnie z wrażenia!
- Kim jest Armin? Zapytał, wciskając się mocniej w fotel, kiedy tylko ruszyłam. 
- To mój Brat, dzięki któremu jestem gdzie jestem- Westchnęłam- Nie będę ukrywać że się boję.
- Powinnaś, Strach stanie się twoim przyjacielem. Jedź przez trasę, trochę go przepalimy- Zmienił temat- Tylko bez żadnych popisów.
- Się rozumie! Chociaż mam ochotę zrobić Ci trochę na złość, za twoją nieuprzejmość!
Starałam się odwzorować drogę, którą pokonaliśmy przyjeżdżając na to zadupie, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć pokonanej trasy.
- Najwyżej trochę pobłądzimy- Rzekłam wyrzucając kierunkowskaz w prawo.
- Zawsze tyle gadasz? Usłyszałam- Nie można się skupić.
- Zawsze kiedy się denerwuję, tak sobie trajkoczę- Zaśmiałam się- Nic nie poradzę.
- Wiedziałem, że ta taśma którą miałem w rękach mogła zdać egzamin, byś w końcu się przymknęła.
- Masz przesrane- Odparłam wrzucając wyższy bieg- Tysiąc dwieście koni mod maską- Powtarzałam- Daje nam to jakieś czterysta kilometrów na godzinę?
- Mniej więcej- Prychnął- Nawet się nie odważysz!
- Założymy się? Bo jestem dobrym hazardzistą od jakiegoś czasu.
- Założę się nie dobijesz nawet do trzystu. Jeśli przegram, zdradzisz mi swoje imię.
- Ale to nie jest...
- Cii- Wyszeptał przerywając moją wypowiedź- Mamy pustą trasę, to idealna okazja. Rozkoszuj się. Wbij tylko wyższy bieg.

***

- Ja pierdolę! Krzyknął Armin, wychodząc przed dom- Nie wierzę! Podskakiwał wesoło cały czas trzymając się za głowę, wciąż skupiając wzrok na moim czarnym samochodzie- Veryon wersja Super Sport!
- Podoba się? Zapytałam opierając się o maskę samochodu. Demon sprawdzał w tym czasie stan opon - Nazywam się Gabrielle Goldenmayer- Powiedziałam do chłopaka- Gabi, jeśli wolisz.
- Demon- Chłopak wstał podając mi dłoń- Demon Ramsey.
- Armin, cieć, który ma zakaz prowadzenia- Skomentował witając się z chłopakiem- O czymś takim mogłem pomarzyć- Wskazał na samochód.
Demon tylko uśmiechnął się cynicznie- Zwracam honor dziewczynko.
- Bugatti- Westchnął Armin- Moje kurewskie marzenie.
- Nie znam szczegółów, ale domyślam się, że już go więcej nie zrealizujesz- Skomentował nowo poznany- Wszyscy którzy zadarli z Voltem gorzko tego żałują.
- Poznałeś go osobiście? Zapytałam niepewnie.
- Czy go poznałem? Zaśmiał się nerwowo- Jestem jego siostrzeńcem, muszę go znać.



























1 komentarz: