sobota, 14 listopada 2015

Rozdział XI ''Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli''

           Kolejne ubrania bezwładnie lądowały w mojej walizce. Przechadzałem się po pokoju zastanawiając się czy o czymś na pewno nie zapomniałem. Drapałem się po karku, myśląc czy jest jeszcze coś, co powinno znaleźć się w moim bagażu.
Mimowolnie spojrzałem na komodę, gdzie stały nasze wspólne zdjęcia. Zdjęcia z moją ukochaną Gabi. Usiadłem na łóżku, po drodze zgarniając ramkę z fotografią.
- Gabrielle- Wyszeptałem, pocierając szkiełko kciukiem. Gładziłem nim włosy najpiękniejszej dziewczyny na Świecie. Marzyłem o tym, by znów ją zobaczyć, choć nawet się z nią nie pożegnałem. Dwa miesiące bez niej będzie dla mnie katorgą.
- Jestem podły- Powiedziałem, odrzucając ramkę, która upadła na podłogę i roztrzaskała się na kilkanaście tysięcy drobnych szkiełek.
- Jak mogę za nią tęsknić, skoro poczułem coś do Melanii- Skarciłem siebie w myślach- Tak naprawdę nie zasługuję na żadną z nich- Przeklęty Castiel.

***

- Mamy dwie opcje- Powiedział Castiel, kiedy w końcu dojechaliśmy pod dom Nathaniela.
- A mianowicie? Zapytałam, wciąż spoglądając na domostwo mojego byłego chłopaka.
- Pierwsza z nich jest dość banalna. Idziesz tam, pukasz do drzwi, rozmawiasz z blondaskiem, przekonujesz go, żeby oddał Ci swoje bokserki, a Ja w tym czasie robię wam zdjęcie- Odpowiedział spoglądając na mnie.
- Odpada, nawet się ze mną nie pożegnał, a teraz mam jeszcze go prosić o bieliznę- Parsknęłam śmiechem- To niedorzeczne!
- No dobra, więc jest jeszcze druga, bardziej radykalna- Kontynuował- Robimy włamanie.
- Ty naprawdę masz takie głupie pomysły?! Nawet nie wiemy kto jest w środku!
- Więc zrobimy rozeznanie w terenie- Powiedział, bez większego entuzjazmu. Kompletnie ignorował fakt, że możemy przez to wpaść w poważne kłopoty.
- Masz numer telefonu do Amber? Zapytał, a jego brązowe oczy aż świeciły z podniecenia.
- Ta, gdzieś tam chyba jest- Odpowiedziałam, sięgając odruchowo do kieszeni spodni, z których wyjęłam swój telefon, podając go chłopakowi.
Castiel pospiesznie wyszukał numer telefonu, by dodzwonić się do dziewczyny.
- Cześć skarbie- Powiedział, uśmiechając się cynicznie- Co słychać?
Patrzyłam z niedowierzaniem i dezaprobatą, jak chłopak rozmawia z Amber, proponując jej randkę w zamian za kilka cennych dla niego informacji.
Sięgnęłam po papierosa z paczki Castiela, które ulokowane były w samochodowym schowku. Pospiesznie odpaliłam jednego.
- Z tych nerwów wdam się w nałóg nikotynowy- Pomyślałam.
Czerwonowłosy po chwili skończył rozmowę i oddał mi telefon.
- Załatwione- Powiedział również odpalając fajkę- W domu jest Nathaniel, oraz jego matka, która już pewnie śpi- Wystarczy że wkradniemy się do jego pokoju przez..
- Balkon- Dokończyłam.
- Dokładnie, więc ruszmy dupy i załatwmy to!

          Powoli wysiedliśmy z samochodu chłopaka, zamykając ostrożnie drzwi, tak by nie zrobić hałasu. Nie chcieliśmy zwracać na siebie uwagi. Zgasiliśmy papierosy i podeszliśmy pod posesję Richardsonów.
Jego dom otaczał wysoki mur, na który musieliśmy się wdrapać, by móc przeskoczyć na drugą stronę. Niewiele myśląc Castiel podniósł mnie i ostrożnie podrzucił do góry. Pospiesznie złapałam się ogrodzenia i podciągnęłam się do góry.
- Niezłe widoki- Skwitował czerwonowłosy, spoglądając na mój tyłek.
- Daruj sobie takie komentarze- Wysyczałam.
Zgrabnie przeskoczyłam na drugą stronę gdzie czekałam na Castiela.
- Twój chłoptaś jest nieźle ustawiony- Powiedział, kiedy stał już obok mnie.
          Dom Nathaniela Richardsona należał do nowoczesnego projektu Architekta z Włoch, który specjalnie dla nich stworzył to arcydzieło. Proste proporcje, minimalizm, fascynująca biel. To jedyny dom, który tak bardzo wyróżnia się stylem wykonania w porównaniu do innych domostw. Do tego ten ogród. Fascynujący, pełen pasji i perfekcyjnego wykonania. Skąd tyle wiem o tym domu? Ojciec Nathaniela, Pan Richardson wszystkim to powtarza, do znudzenia, pokazując w ten sposób swoją władzę i potężny majątek. Jakby chciał, by każdy im zazdrościł.
- Z której strony jest balkon? Zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Stoimy przy północnej stronie posesji, więc balkon znajduje się na południowej- Odrzekłam. Zawsze fascynowało mnie, że pokój blondyna jest oświetlony blaskiem słonecznego światła.
- Panie przodem- Powiedział, wskazując mi drogę.
Zaczęliśmy biec wzdłuż ogrodzenia, tak by nikt nas nie widział. W większości pomieszczeń było ciemno, co mogło oznaczać, że Amber miała rację, o ile nas w nic nie wrabia. Nigdy nie zaufam tej paskudnej dziewczynie.
Po drodze nie mogło zabraknąć dramatu, ponieważ potknęłam się o jakieś zarośla, wyniku czego upadłam jak długa na idealnie przystrzyżony trawnik. Spojrzałam na Castiela, który nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Zasłaniał usta rękami, próbując nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Gdybym widziała w ciemnościach, z pewnością ujrzałabym jego twarz owianą w kolorem czerwieni.
- Tylko się nie udław- Skwitowałam, zbierając się z podłoża, otrzepując resztki ziemi z ubrania.
Podeszliśmy pod okazały balkon, co oznaczało że już jesteśmy na miejscu. Popatrzyłam w górę, sprawdzając jak wysoko znajduje się wejście.
Sama wspinaczka nie należała do najłatwiejszych. Musiałam wykazać się wysoką sprawnością fizyczną, którą na całe szczęście miałam, do tego roztropnością, ponieważ jeden fałszywy ruch i mogłam znaleźć się ponownie na dole.
Harvey był stanowczo szybszy. Stał już na górze, podając mi rękę, by mnie podciągnąć, z czego oczywiście skorzystałam. Jest w tym doświadczony.
Oboje wpatrywaliśmy się w drzwi balkonowe, które były otwarte.
- Nawet nas zapraszają do środka- Skomentował czerwonowłosy, ostrożnie wchodząc do pomieszczenia.
Gwałtownie złapałam go za ramię i zmusiłam do opadnięcia na ziemię, kiedy dało się słyszeć odgłosy z łazienki Nathaniela.
- Ktoś tam jest- Wyszeptałam do zaskoczonego chłopaka. Ostrożnie przeczołgaliśmy się pod łóżko blondyna, mając niewielki widok na jego pokój.
Drzwi od łazienki otworzyły się a w nich pojawił się najprawdopodobniej Nathaniel, owiany samym ręcznikiem. Zapalił światło w pokoju i usiadł na łóżku.
Byłam przerażona. Bałam się tego, że zostaniemy przyłapani. Co sobie pomyśli? Że należę do typu psychicznych dziewczyn, które śledzą swoich byłych facetów. Najgorsze było to, że żadne z nas nie miało pewności, jak długo zostanie w tym pokoju.
Ujrzeliśmy jak ręcznik, który jeszcze przed chwilą przykrywał ciało chłopaka, ląduje na podłodze, a sam Nathaniel spaceruje po pokoju. Widzieliśmy jak podchodzi do jednej z walizek i wyciąga z niej najpewniej rzeczy, w których będzie spać.
Mimowolnie spojrzałam na Castiela, który wyciągnął telefon z mojej kieszeni i wysyła wiadomość do Amber.
- Może ta mała siksa uratuje nam życie- Pomyślałam- Modliłam się o to.
Na reakcję nie czekaliśmy długo, ponieważ usłyszeliśmy dźwięk  telefonu Nathaniela.
- Halo- Odpowiedział.
Zamknęłam oczy. Uświadomiłam sobie, że Ja i Nathaniel to przeszłość. Akurat w tym momencie, kiedy mieliśmy do wykonania zadania, mnie musiały dopaść sentymenty z nim związane. Przypomniałam sobie, kiedy ze mną zerwał. Dokładnie jego spojrzenie przepełnione smutkiem, ton głosu, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Jego zapach, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Moja podświadomość tęskniła za nim. Nawet bardzo.
Poczułam szturchnięcie Castiela, który chciał wyrwać mnie z mojego amoku. Na pewno zauważył, że coś jest ze mną nie tak.
Otworzyłam oczy. W pokoju blondyna stała kolejna osoba. Nie widziałam kim jest.
- Hej skarbie- Usłyszałam ten barwny głos, który bardzo dobrze znałam.
Zawsze byłam impulsywna. Podczas pobytu w Paryżu, kiedy udawałam kogoś kim nie jestem, panowałam nad tym. Powstrzymywałam język, znosząc wszystkie przeciwności losu.
Obecnie przestałam się kontrolować. Nie interesowało mnie nic, a już na pewno nie konsekwencje mojego planu, który już poukładałam sobie w głowie.
Gwałtownie wyczołgałam się spod łóżka, stając na wprost nagiego blondyna, który kiedy tylko mnie zobaczył natychmiast sięgnął po ten nieszczęsny ręcznik leżący na drewnianej podłodze, okrywając się nim niedbale.
Nie pomyliłam się. Obok niego stała wspaniałomyślna Melania, która ukryła się za nim.
- Gabrielle?! Krzyknął zdumiony chłopak, kiedy dotarło do niego, że też tutaj jestem.
- Cholera jasna! Oszalałaś?! Dopowiedział Castiel, który również nie mając wyjścia wyczołgał się z pod łóżka- wszystko zepsujesz!
- Wy?! Pisnęła Melania.
- Ty cholerny zdrajco! Wycedziłam i uderzyłam Nathaniela w twarz. Widziałam, jak na jego policzku formuje się ślad mojej dłoni. Chłopak złapał się w miejsce uderzenia.
- I pomyśleć, że to Ja miałam wyrzuty sumienia, kiedy całowałam się z Castielem!
- Całowałaś się z nim?! Nathaniel wrzasnął zupełnie wytrącony z równowagi.
- Lepiej! To mój nowy chłopak! Złapałam Harvey'a za rękę, przyciągając go bliżej siebie. Bardzo chciałam zrobić mu na złość. Widziałam jak się czerwieni, a ciało sztywnieje. Wiedziałam, że się udało.
Spojrzałam na Harvey'a, który nie robił sobie nic ze słów, które tutaj padły. Po prostu stał i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
- Rób zdjęcie- Powiedziałam do czerwonowłosego, sięgając po bokserki blondyna, które leżały na walizce. Stanęłam obok zaskoczonego Nathaniela, pozując z jego bielizną.
- Gotowe, spadamy stąd- Powiedział.
 Podeszłam pod drzwi balkonowe. Ostatni raz spojrzałam na nich wzrokiem przepełnionym nienawiścią.
- Jest twój suko.

***

- Co to miało kurwa być! Krzyknął Castiel, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
Spokojnie sięgnęłam po paczkę fajek, wpychając mu jedną do buzi i odpalając. Wiedziałam że nikotyna działa na niego uspokajająco.
- Nic nadzwyczajnego- Odparłam, zaciągając się dymem- Jeśli chcemy wygrać, to lepiej już stąd jedźmy.
Czerwonowłosy odpalił silnik i ruszył z piskiem opon.
Włączyłam radio i pogłośniłam na maksa. Paliłam papierosa wsłuchując się w piosenkę.  Od czasu do czasu patrzyłam na Harvey'a. Był zły. Obserwowałam również drogę, gdy kolejno mijaliśmy inne pojazdy. Czułam jak adrenalina krąży w moim ciele. Nakręciłam się. Chciałam wykonywać kolejne zadania. Dążyłam do zwycięstwa. Pragnęłam tego. Uśmiechałam się na samą myśl o tym co zrobiłam. Byłam z siebie dumna.
- Nie chciałbym od Ciebie nigdy oberwać- Powiedział Castiel, kiedy atmosfera między nami troszeczkę się unormowała.
- Obecnie Ci to nie grozi- Odpowiedziałam promiennie- To było coś!
- Szykuje się zajebista noc! Odwzajemnił uśmiech- Szkoda że Armin tego nie widział. Jak mu o tym powiem, to nigdy nie uwierzy!
- Armin już raz był świadkiem mojego szału, więc nie zrobi to na nim większego wrażenia- Powiedziałam.
- Miałaś już takie akcje?  Zapytał nieco zaskoczony. Zapewne miał idealne wyobrażenie o mojej osobie. Pilna uczennica, ambitna i obowiązkowa. Czuła i troskliwa. Zaburzyłam całkowicie jego obraz mnie.
- Owszem- Kontynuowałam- Stare dzieje. Może Ci kiedyś opowiem- Odparłam.
- To musiało być coś- Powiedział bardziej do siebie.
- Mogę Cię o coś zapytać? Wyrzuciłam kolejnego peta za okno.
- No.
- Co miałeś na myśli, mówiąc że będziesz o mnie walczył?
Nasze spojrzenia spotkały się. Przez chwile milczał, jakby analizował swoją odpowiedź. Czułam jak przenika mnie swoim wzrokiem.
Wrzucił kierunkowskaz i wjechał na miejsca parkingowe przy miejscówce, w którym impreza trwała w najlepsze. Zgasił silnik, a między nami ponownie zapadła ta cisza, która raczej należy do tych niezręcznych.
Czerwonowłosy bił się z myślami. Można to dostrzec na kilometr.
Nerwowo przygryzłam dolną wargę. Żałowałam, że o to zapytałam.
- Może też kiedyś powiem Ci co miałem wtedy na myśli- Odrzekł po dłuższym zastanowieniu, niestety już na mnie nie patrząc. Irytowało mnie, że kolejny raz nie wiem o co chodzi...
- Gabi! Krzyczał podchmielony Armin, który wyszedł z budynku.
- Już jesteśmy! Krzyknęłam, pospiesznie wysiadając z samochodu.
- Udało się? Zapytał, kiedy tylko zbliżyliśmy się do wejścia. Pomachałam mu bokserkami Nathaniela. Brat tylko pokręcił głową z aprobatą.
Wyrwałam butelkę piwa z ręki Armina i duszkiem wypiłam jego zawartość. Musiałam sobie ulżyć, chociaż odrobiną alkoholu.
Weszliśmy do środka, gdzie tłum krzyczał z radości, kiedy tylko nas ujrzeli. Każdy nam robił miejsce, by swobodnie przejść do stolika organizatorów i pokazać fanty. Mój pijany braciszek podążał za nami.
- Pokażcie dowód- Powiedział jeden z nich, kiedy dotarliśmy na miejsce.
Rzuciłam bokserkami blondyna, które upadły na stół, a Castiel w tym czasie pokazał zdjęcie, jako dowód, iż bokserki należą do osoby wymienionej w zadaniu.
Wszyscy zanosili się śmiechem, podając sobie aparat. Idealnie uchwycono mój szyderczy uśmiech, zdziwienie Nathaniela, oraz przerażoną Melanię, skuloną tuż za nim. Nie mogło oczywiście zabraknąć tych paskudnych bokserek.
- ZALICZONE! Wrzasnął jeden z nich do mikrofonu, a uczniowie wszystkich szkół zaczęli klaskać i kolejny raz z rzędu wznosili okrzyki na naszą cześć.
- Teraz losuje Pan- Kartonowe pudełko wylądowało u czerwonowłosego. Ten pospiesznie wyciągnął kolejną białą kopertę, którą natychmiastowo otworzył. Po chwili podał karteczkę na której widniało:
''UKRADNIJ SAMOCHÓD OJCA SWOJEJ PARTNERKI''
- Ostro! Krzyknęłam podekscytowana.
- Ojciec was zajebie jak się dowie- Powiedział Armin, zanosząc się śmiechem.
- Nie dowie się- Odparłam- Mam pewien pomysł. Zbierajmy się!

***

          Staliśmy pod moim domem, opracowując resztę naszego planu. Nie był zbyt skomplikowany, jednakże musieliśmy jak najszybciej dogadać szczegóły, ponieważ spod klubu musieliśmy dotrzeć na miejsce pieszo. Organizatorzy nie zgodzili się na ingerencję osób trzecich, czyli nikt nas nie mógł podwieźć.
- Plan jest taki- Mówiłam- Ja idę zagadać Ojca, jeśli nie będzie spał, a Ty w tym czasie dostajesz się przez okno do naszego garażu. Kluczyki będą wisieć po prawej stronie od wejścia, w metalowej szafce- Tłumaczyłam.
- Potrzebujemy dokumentów, na potwierdzenie- Odpowiedział Castiel.
- Pewnie są w samochodzie, przeważnie nikt ich stamtąd nie wyciąga- Odparłam, gasząc kolejnego już papierosa. Nawet nie chcę liczyć ile ich już wypaliłam- Wszystko jasne? Zapytałam,
- Ta, to nic trudnego- Prychnął czerwonowłosy.
- Super! Teraz złe wieści- Powiedziałam. Castiel zmarszczył brwi.
- Przed twoim przyjazdem po mnie, rodzice bardzo się kłócili. Nie mam pewności, czy jeszcze tu ktoś mieszka...
- Mamy przejebane- Odparł, kopiąc drobne kamyczki, które dotychczas spokojne porozrzucane były na podjeździe.
- Uspokój się! Szturchnęłam chłopaka w ramię- Poradzimy sobie.
Swe kroki skierowałam do drzwi. Jako że nie posiadałam kluczy od domu, musiałam skorzystać z dzwonka. Odczekałam chwilę, a następnie usłyszałam drobny szelest za nimi.
Ktoś przekręcił zamek, a w progu na całe szczęście pojawił się Alexy.
- Ojciec w domu? Zapytałam, wchodząc do środka, zręcznie wymijając brata.
- Chyba śpi- Odpowiedział ziewając przeciągle- W sumie to wszyscy śpią- Wiesz która jest godzina? Powiedział, unosząc swój ton głosu.
- Przepraszam Alexy, ale to sprawa życia lub śmierci. gdyby Ojciec o coś pytał, powiedz proszę, że wszystko mu wyjaśnię jak tylko wrócę do domu- Odpowiedziałam, otwierając kolejne drzwi by wejść do garażu.
- To Ty się jeszcze gdzieś wybierasz?! Zapytał, wchodząc za mną do pomieszczenia.
- Alexy, idź już stąd, błagam! Powiedziałam stanowczo, zapalając światło w pomieszczeniu.
Harvey siedział już w samochodzie, szukając dokumentów, a Ja otworzyłam bramę.
- Co tu się wyprawia?! Od kiedy zadajesz się z Castielem? Nic nie rozumiem!
Ponownie podeszłam do brata, wypychając go za drzwi. Przekręciłam je na klucz, tak by już nam nikt nie przeszkadzał. Słyszałam jak coś krzyczy i próbuje dostać się do środka.
- Wszystko gra? Zapytał Castiel, kiedy już zajęłam miejsce pasażera.
- Powiedzmy! Lepiej się pospieszmy, bo zaraz wszystkich obudzi- Odpowiedziałam nerwowo.