niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział XII ''Zamiast porównywać się z innymi, zacznij doceniać samego siebie''

          Castiel Harvey. Podobno najprzystojniejszy chłopak w naszym Liceum. Wysoki, dobrze zbudowany, o najpiękniejszych brązowych oczach jakie widziałam, połyskujących delikatnie, pod wpływem światła. Cechujący się wysokim ilorazem inteligencji. Czasami cyniczny, gburowaty i nieuprzejmy. Tajemniczy i skryty. Nie pozwalał na bliższe poznanie siebie. Jakby bał się, że to może zostać wykorzystane przeciw niemu. Bał się zranienia, dlatego miał tak wiele twarzy. Raz, czuły i troskliwy, kolejnym razem uszczypliwy i kąśliwy, rzucający uwagami na prawo i lewo. Cały on.
Pomimo większej ilości wad niż zalet, był sobą. Zawsze i wszędzie. Nie zatracał się, tak jak Ja.
Przez całą noc, wspólnie wykonywaliśmy przydzielone nam zadania. Mieliśmy pewne trudności, ale nauczyliśmy się współpracować. Można powiedzieć, że byliśmy świetną drużyną.
Kiedy Ja widziałam wszystko w ciemnych kolorach, dostrzegając swoją bezsilność przy wyzwaniu, to on okazywał się tym bardziej rozsądnym, sypiącym kreatywnością jak z rękawa. Potrafił natychmiast przywołać mnie do pionu, zmuszając zmęczony mózg do dalszego działania. Wiedział czym można mnie zmotywować do współpracy. Miałam wrażenie, że wie o mnie wszystko.
Jednakże, bywało i tak, że to on poddawał się w najmniej odpowiednim momencie, przeklinając szaleńczo. Bardzo łatwo można go wyprowadzić z równowagi.
W tamtych momentach, to Ja brałam wszystko na siebie, szturchając go w ramię, tłumacząc, że ze wszystkiego można wybrnąć. Współgraliśmy.
Dwie różne osobowości, dwa różne temperamenty z różniącymi się celami życiowymi walczyły o wygraną.
Przebywaliśmy w klubie, sięgając po kolejne wyzwanie.  Poprzednie, udało nam się wykonać w dość przyzwoitym czasie, chociażby to, które zmusiło nas do zrobienia zdjęcia z miss szkoły.
Przyjaciółka Amber, bardzo długo się opierała, pokazując nam swoją solidarność z blondynką.
Na całe szczęście Castiel wiedział jak do tego podejść, przekonując dziewczynę, że jeśli nam nie pomoże, wszyscy  mogą pożegnać się z randką z przystojnym czerwonowłosym.
W tamtym momencie cieszyłam się, że Castiel postanowił poświęcić siebie na spotkanie z rozkapryszoną Panną Richardson.
Kolejna fotka wylądowała przy stoliku organizatorów. Z radością na twarzy sączyłam drinka, ruszając się delikatnie w rytm muzyki. Harvey w tym czasie wyciągał kolejną kopertę z zadaniem.
Do ukończenia zawodów zostały tylko trzy godziny.
- Łap- Powiedział, rzucając mieniącą się pod wpływem oświetlenia białą kartkę.
Natychmiast wytężyłam wzrok czytając '' POCAŁUJ TE SAMĄ DZIEWCZYNĘ W TRZECH RÓŻNYCH MIEJSCACH''
- Więc, musimy Ci znaleźć jakąś fajną laskę- Odparłam, chowając kartkę do kieszeni. W duszy zanosiłam się śmiechem, choć wiedziałam że żadna mu nie odmówi.
- Mówisz poważnie? Zapytał podirytowany. Miałam wrażenie, że w jego chorej głowie narodził się już plan działania.
- Jesteśmy teraz tutaj, zobacz jaki masz wybór- Mówiłam, wskazując na grupy tańczących dziewczyn.
- Tak to nie działa myszko- Powiedział, obejmując mnie gwałtownie- Rób zdjęcie- Krzyknął do Armina, który stał nieopodal nas.
- Co Ty- Nie zdążyłam dokończyć, kiedy usta Harveya zetknęły się z moimi. Przez przymrożone oczy, widziałam błysk flesza.
- Co Ty wyprawiasz?! Wrzasnęłam, kiedy tylko oderwał się ode mnie.
- Mamy to! Krzyknął podniecony Armin, oddając aparat właścicielowi.
- Wypij- Powiedział czerwonowłosy, podając mi butelkę alkoholu- Będzie Ci potrzebne.

***

- Ty draniu! Miałeś sobie kogoś znaleźć! Krzyczałam na chłopaka, na parkingu samochodowym. Kompletnie nic sobie z tego nie robił. Oparł się o maskę swojego auta, paląc papierosa i uśmiechając się zawadiacko. Chodziłam po parkingu wytrącona z równowagi, a ten głupek tylko się uśmiechał pod nosem, przeglądając jednocześnie zawartość mojego telefonu.
- Oddawaj to! Natychmiastowo znalazłam się przy nim, wyrywając mu komórkę.
- Przestań się tak denerwować. To tylko pocałunek...
- Nie pozwolę siebie tak wykorzystywać! Pogroziłam mu palcem- Nawet nie zapytałeś mnie o zdanie!
- Nie było czasu, więc podjąłem decyzję za Ciebie- Odpowiedział- Miałam ochotę go rozszarpać na tym pierdolonym parkingu.
Opadłam bezsilnie obok niego. Patrzyłam w swoje uwalone jeszcze ziemią trampki. Miałam wrażenie, że dostałam załamania nerwowego.
Castiel od czasu do czasu spoglądał na mnie z wyciągniętym aparatem fotograficznym, robiąc mi zdjęcia. Nie miałam siły zareagować w jakikolwiek sposób.
- Miejmy to za sobą, bo zaraz zejdziesz na zawał z podniecenia- Powiedział, całując mnie kolejny raz.
- Żeby mnie to jeszcze kręciło- Pomyślałam, odwzajemniając pocałunek.
- Widzisz, nie było tak źle- Dodał po chwili- Teraz musimy znaleźć inną miejscówkę i po wszystkim.
Czerwonowłosy otworzył mi drzwi od strony pasażera. Usiadłam na miejscu wciąż bijąc się z myślami. Zastanawiało mnie, dlaczego mój brat nie zareagował w żaden sposób. Każdy normalny byłby zdegustowany, kiedy zobaczyłby jak jego najlepszy przyjaciel całuje jego siostrę. Ale nie Armin. Więc dlaczego? Czyżby był wmieszany w plan Harvey'a? Nie mogłam tego pojąć.
Rozmyślałam nad słowami Castiela ''Będę walczył'', do tego reakcja Armina. Coś tu śmierdziało, tylko nie wiedziałam do końca co...
- Wstąpimy jeszcze do marketu- Powiedział, kiedy byliśmy już w drodze- Przez Ciebie, skończą nam się papierosy. Obdarzył mnie ironicznym spojrzeniem, kiedy odpalałam fajkę.
Zrobiłam naburmuszoną minę, co wywołało chwilowe rozbawienie na jego twarzy.
- Dziwisz mi się? Zapytałam- Dałam się w ciągnąć w takie gówno, to jeszcze zaczynasz żałować papierosów.
- Nie chcę żebyś się wciągnęła w niepotrzebny nałóg- Odparł.
- Dziękuję za troskę Panie Harvey- Rzekłam beznamiętnie- Poradzę sobie.
- Nie ma za co Panno Goldenmayer.
Przemierzaliśmy szybko i tak nieduży dystans dzielący nas do naszego miejsca zamieszkania. Z niechęcią musiałam przyznać że Castiel jest dobrym kierowcą. Zaliczam to do jego pozytywnej cechy. Opanowany, pewny siebie. Pakuje się w kłopoty, bo lubi adrenalinę. Stąd zamiłowanie do wyścigów na opuszczonym lotnisku i jazda po alkoholu. Potrząsnęłam głową z niedowierzania.
Jeżdżę z pijakiem, a do tego wcale się nie boję. Na szybko przeanalizowałam ile dzisiaj wypił ten gbur. Mogliśmy wpaść w tarapaty. Jako niedoszły prawnik zdaję sobie z tego sprawę.
Postanowiłam zostać w samochodzie, kiedy chłopak poszedł zrobić jakieś zakupy do marketu. Nie chciałam mu towarzyszyć.
Rozejrzałam się dookoła. Na tylnej półce od bagażnika ujrzałam dwie potężne tuby. Odpaliłam radio, szukając piosenki z porządnym bassem. Otworzyłam drzwi, ustawiając dźwięk na maksa. Czułam jak głośniki w końcu spełniają swoje przeznaczenie.
Odpaliłam ostatniego papierosa z paczki Castiela i odprężałam się przy głośniej muzyce.
Przy markecie stało zaledwie kilka pojazdów, w tym nasz czerwony Dodge. Ten samochód miał w sobie jakiś potencjał. W mojej głowie pojawił się zacny plan. Wręcz szalony jak na tę chwilę. Ale czemu miałabym nie spróbować? Uśmiechnęłam się na samą myśl.
- Kupiłem nam coś do żarcia,  jakieś słodycze i oczywiście papierosy- Powiedział Castiel, podając mi reklamówkę- Nie wiedziałem że lubisz tak głośno słuchać muzyki- Skomentował.
- Lubię, nie lubię, chciałam i gra- Odparłam, wyciągając chrupki z torby.
- Zanim zaczniesz jeść, załatwmy sprawę- Powiedział, wyciągając mnie z samochodu, wprost w swoje ramiona. Muzyka w dalszym ciągu przygrywała głośno w tle, a Ja marząc, by to się już skończyło natychmiast pocałowałam Harvey'a nie upewniając się nawet, czy zdążył wyciągnąć aparat.
- Załatwione? Zapytałam, kończąc pocałunek.
- Ta- Odparł beznamiętnie, upewniając się czy uchwycił market za nami.
- Świetnie. Liczę na rekompensatę- Rzekłam, przechadzając się wokół samochodu.
- Twoją rekompensatą były nasze pocałunki- Parsknął śmiechem- No chyba, że chcesz jeszcze?
- Ha! Zapomnij- Spojrzałam na niego, kiedy stałam już przy siedzeniu kierowcy- Daj mi się przejechać.
- Żartujesz sobie prawda? Niepewnie wzdrygnął- Nie ma takiej opcji.
- Proszę! Powtarzałam.
- Nie!
- Błagam! No zrób to dla mnie!
- Dlaczego wszystkie laski są takie uparte- Powiedział, pochodząc do mnie, odsuwając mnie delikatnie. Może bał się że wskoczę do tego samochodu. Swoją posturą zasłonił mi wejście do środka.
- Proszę? Zapytałam jeszcze raz, robiąc przy tym maślane oczy.
- Nie! Usłyszałam w odpowiedzi.
- Pójdę z tobą na randkę! Powiedziałam stanowczym głosem.
- Nie zaprosiłem Cię na randkę- Powiedział, uśmiechając się łobuzersko- Jeszcze nie.
- Nie na naszą randkę, tylko na randkę z Amber- Klepnęłam go w ramie- To jak będzie? To chyba dobry układ, prawda?
- Przecież Ty nawet nie masz prawa jazdy! Odparł, krzyżując ręce.
- Na naukę nigdy nie jest za późno- Sięgnęłam do kieszeni w jego kurtce, wyciągając komplet kluczyków- Ojciec kiedyś pokazywał mi co i jak.
Widziałam jego zmieszanie na twarzy. Intensywnie rozważał moją propozycję.
- Proszę? Ponowiłam pytanie.
- Niech cię szlak- Odparł, robiąc mi przejście.
- Łii! Nie pożałujesz, obiecuję! Krzyknęłam radośnie, rozkładając się na fotelu kierowcy.
- Tylko nie szalej. Tu cudo ma 340 km pod maską- Powiedział, zajmując miejsce obok- Kurwa, na co Ja się zgodziłem.
- Nie załamuj się! Wszystko będzie git! Przekręciłam kluczyk w stacyjce, odpalając to maleństwo. Przegazowałam trochę, spuściłam ręczny, jedynka wrzucona i jazda. Castiel bacznie obserwował co robię. Wrzuciłam kierunkowskaz i wyjechałam na główną drogę. Obserwowałam obroty silnika, który aż wyrywał się do szybszej jazdy. Wrzuciłam dwójeczkę i jazda.
Harvey odpalił papierosa. Kątem oka widziałam jak drżą mu ręce.
- Patrz na drogę! Powiedział donośnie, ściszając radio.
- Zostaw to! Uderzyłam go w rękę- Chcę żeby wszyscy nas słyszeli.
- Pierdolnę zaraz na zawał- Odparł.
- Witaj w moim Świecie rudasku- Odpowiedziałam, zmieniając na trzeci bieg. Cieszyłam się jak małe dziecko- Muszę zrobić w końcu to prawo jazdy!
- Nie zmieniaj już biegów! Krzyknął. Złośliwie wrzuciłam czwarty, śmiejąc się szyderczo.
- Ale z Ciebie baba! Odparłam, przyspieszając.
- Nie nazywaj mnie tak! Wrzasnął- Jesteś popierdolona!
- Mamy pustą drogę! Co się może stać? Zapytałam.
- Oby kurwa nic, bo jak zginiemy to i tak Cię znajdę!
- Powodzenia w szukaniu! Lepiej zadzwoń do Armina, żeby wyszedł na zewnątrz.
Czerwonowłosy już nic nie powiedział, tylko wystukał na szybko wiadomość do Armina, który pewnie szalał w klubie. Miałam nadzieję, że mnie zobaczy. Chciałam, żeby wkręcił mnie w wyścigi samochodowe. Musiałam zaplanować sobie ostatnie dwa tygodnie pobytu tutaj. W ten sposób chciałam odreagować. W odtwarzaczu leciała nasza piosenka z Hammerfestu, na którym byłam z chłopakami.
- Six six Party with the devil bitch! Śpiewałam
- Przestań tak zapierdalać! Wjebie mi całą benzynę.
- Odkupię- Powiedziałam spokojnie. Hamowanie silnikiem, kierunkowskaz i już jesteśmy- Widzisz? Wcale nie było tak źle.
Spokojnie podjechałam pod wejście do budynku, przy którym stał mój brat. Szczęka dosłownie opadła mu do Ziemi, kiedy zobaczył, że to Ja prowadzę.
- Gabi?! Krzyknął, kiedy wysiedliśmy z samochodu- Dałeś jej prowadzić? Zapytał Castiela.
- Ta mała siksa jest opętana- Powiedział, uspakajając oddech- Ale jeździć potrafi.
- Widzisz? Niepotrzebnie trząsłeś portkami- Rzekłam oddając kluczki właścicielowi.
- Jestem w szoku- Powiedział Armin, wciąż analizując to co przed chwilą zobaczył.
- Chcę żebyś wkręcił mnie w wyścigi- Powiedziałam dosadnie.
- Co?! Krzyknęli.
- Gabi, co się z tobą dzieje?! Powiedział Castiel, potrząsając mnie lekko za ramiona.
- Faktycznie ją opętało- Skomentował Armin, patrząc na mnie podejrzliwie- Pogadamy o tym, jak już będziemy w domu.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że jej na to pozwolisz?! Zapytał Castiel, łapiąc Armina za ramię- Znam ten wzrok. Nie zgadzam się!
- Jeśli chce, to czemu nie- Rzekł wyrywając się z uścisku Harvey'a.
- Nie zgadzam się! Powtórzył.
- Może sama podejmę decyzję! Powiedziałam, stając pomiędzy nimi. Widziałam jak wymieniają srogie spojrzenia. Nie chciałam, żeby się pokłócili przeze mnie.
- Nie możesz mi tego zrobić, rozumiesz?! Krzyknął czerwonowłosy- Nie pozwalam Ci!
- Mogę i chcę! Krzyknęłam- Będę robić to na co mam ochotę! Sam mi to powiedziałeś!
- Nie sądziłem, że weźmiesz to za bardzo do siebie!
- Ej Wy! Naszą dyskusję przerwał jeden z imprezowiczów- Wszyscy na was czekają, więc przestańcie się kłócić i właźcie do środka.
Ostatni raz wymieniliśmy się spojrzeniami i weszliśmy do budynku. Niech ta cholerna noc już się skończy...

***
- ZALICZONE! Powiedział jeden ze studentów, kiedy przedstawiliśmy im nasze zdjęcia. 
Spojrzałam na chłopaków, między którymi wciąż istniało swego rodzaju napięcie. Postanowiłam to zostawić tak jak jest i troszeczkę się rozerwać. Dołączyłam do tańczącego tłumu, losując kolejną kopertę z zadaniem dla mnie. Pobujałam się troszkę na parkiecie z innymi. Mieliśmy dwie godziny do ukończenia dwóch ostatnich zadań. Czas nas nie gonił, więc nie spieszyłam się zanadto z przeczytaniem wylosowanego wyzwania. Didżej przygrywał najlepsze kawałki. Kilka osób gratulowało mi odwagi. Zamieniłam z nimi dosłownie kilka nic nie znaczących zdań i postanowiłam wrócić do stolika. 
- Chłopaki- Powiedziałam, machając im kopertą- Czytamy!
- Co tym razem? Zapytał Armin, zaglądając przez moje ramię. 
- ''ZDEJMIJ BIELIZNĘ NIE WYCHODZĄC Z POMIESZCZENIA'' Przeczytałam- Serio kurwa?
Czerwonowłosy wybuchł niekontrolowanym napadem śmiechu, a Ja poczułam, że robią mi się wypieki na twarzy. Naprawdę żenujące zadanie. 
- Armin, zapytaj, czy może może być tylko biustonosz, czy muszę oddać całą bieliznę- Powiedziałam. Chłopak skinął na potwierdzenie, a następnie zaczął się przedzierać przez tłum. 
Zastanawiałam się jak mam to zrobić, w miejscu gdzie jest pełno ludzi. Gdybym tylko mogła wyjść do toalety- Pomyślałam. 
- Dziewczyno z Amorisa- Powiedział organizator przez mikrofon- Oddajesz cały komplet! Widziałam jak uśmiecha się lubieżnie. 
- Cholera- Parsknęłam niezadowolona. 
- Staniemy gdzieś z boku, zasłonię Cię- Powiedział Castiel, łapiąc mnie za dłoń. Przeciskaliśmy się przez szalejących ludzi. 
- Niby jak? Staniesz przede mną, to będzie mnie widać z boku, staniesz z boku, to zobaczą mnie z przodu- Powtarzałam nerwowo. 
- Coś wymyślimy- Odparł- Z górą pewnie poradzisz sobie szybko, a kiedy przejdziesz do dołu, zasłonię Cię kurtką. 
- Widzę, że jesteś w tym doświadczony- Odpowiedziałam, kiedy znajdowaliśmy się w bardziej ustronnym miejscu. Oparłam się o ścianę. 
Chłopak nic nie powiedział, tylko przygotował kurtkę, którą miał mnie osłaniać. 
Nie przedłużając dłużej swojego cierpienia pośpiesznie zabrałam się za rozpinanie biustonosza. 
Widziałam spojrzenia imprezowiczów, którzy co chwilę zerkali, czekając na rozwój sytuacji. 
- Trzymaj- Powiedziałam, podając Harveyowi koronkowy biustonosz. 
- Mamy jednego fanta! Krzyknął pokazując wszystkim mój stanik. 
- Osłaniaj mnie durniu! Wrzasnęłam, kiedy zabierałam się za rozpinanie spodni. Jeszcze żaden facet nie widział mojej bielizny, a czerwonowłosy beztrosko machał sobie moją własnością. Byłam tym zażenowana.
Przybrudne spodnie wylądowały na posadzce. Miałam wrażenie, że każdy mnie widzi, chociaż Castiel skutecznie to uniemożliwiał. 
Pospiesznie zdjęłam majtki i rzuciłam się na spodnie, by natychmiast je założyć.  
- Już- Powiedziałam trzymając resztę bielizny w ręce. 
Chłopak ponownie narzucił na siebie kurtkę oddając mój biustonosz. Ledwo przedarłam się do organizatorów, podając im część mojej garderoby. 
- Cały klub widział jak to zdejmuję, więc chyba nie musicie mieć innych dowodów- Skomentowałam. 
- Widzieliśmy- Usłyszałam odpowiedź- ZALICZONE!
Rzucili pudłem w stronę Castiela. Liczyłam na to, że jego zadanie będzie bardziej hardcorowe. 
Ostatnie wyzwanie do wykonania. 
Patrzyłam na reakcję czerwonowłosego, kiedy kolejny raz czytał co mamy do zrobienia.
- ''UPIJ SIĘ DO NIEPRZYTOMNOŚCI''- Powiedział. 
- W takim razie zapraszam do stolika Panie Harvey- Odrzekłam, ciągnąć chłopaka za sobą. 
- Zajebiście po prostu- Usłyszałam w odpowiedzi. 

***
          Stolik w budynku nie różnił się zanadto od innych. Przynajmniej tak było na początku. Teraz w całości zawalony był różnego rodzaju trunkami. Siedziałam na wprost Castiela, rozlewając alkohol do opróżnionych już szklanek. Od czasu do czasu organizatorzy sprawdzali stan upojenia alkoholowego chłopaka. Skurczybyk jeden trzymał się całkiem nieźle, a wypił sporo. Czekaliśmy z niecierpliwością na jego zgon.
- Nie mam już siły- Odpowiedział, wypijając duszkiem kolejną szklankę tequili. 
- Jeszcze trochę musisz wycierpieć-Zabrałam mu kluczyki, które leżały na stole. Wiedziałam, że będę musiała odwieźć go do domu. 
- Długo jeszcze? Wybełkotał. 
- Mamy trzydzieści minut do końca- Powiedziałam, spoglądając na godzinę w telefonie- Innych grup jeszcze nie ma, ale mogą wrócić w każdej chwili, więc pij to- Przysunęłam mu kieliszek czystej. 
- Nienawidzę Cię- Odparł. 
- Ja Ciebie też rudziku- Odparłam cynicznie. 
Armin dołączył do nas, kiedy zmęczył się swoimi wygibasami na parkiecie. Poklepał przyjaciela po plecach na znak współczucia w zaistniałej sytuacji. Nikt nie chciał być na jego miejscu i wcale mnie to nie dziwiło.
- Dasz radę wrócić samochodem Ojca? Zapytałam brata, kiedy tylko usiadł obok mnie- Ktoś go musi odstawić do domu. 
- Spoko, dam radę- Odpowiedział, spoglądając co chwilę na biednego Harvey'a. 
- No rudziku, pij za mnie- Powiedziałam rozlewając kolejny trunek do literatki. 
- Niech Cię piekło pochłonie.
- Och no przestań już się na mnie boczyć- Uśmiechnęłam się promiennie. 
- Po tym wszystkim już się do mnie nie zbliżaj- Kolejna dawka procentów wylądowała w jego żołądku- Zaraz się porzygam. 
- Dasz radę wstać? Zapytałam. Chciałam go zaprowadzić do toalety, by nikt nie musiał po nim sprzątać. 
- Tak, chyba tak- Wymamrotał, powoli się podnosząc. Przesunął cały stolik, na którym się podpierał. 
- Armin, wołaj organizatorów, chyba mamy koniec.
 Szybko podeszłam do Castiela, by się mnie przytrzymał. Ten tylko mnie objął, przenosząc cały ciężar ciała na moją drobną posturę. 
- Ładnie pachniesz- Powiedział, wąchając moje włosy- Chyba się zaraz zakocham. 
- Przestań bredzić i lepiej już nic nie mów- Ledwo opanowywałam śmiech. Szkoda, że nikt tego nie nagrywa. 
- Grubo! Usłyszałam za sobą brata, który przyprowadził studentów- Nie wiedziałem, że tak się sprawy mają.
- Nawet nie waż się tego komentować- Burknęłam obrażona- Ledwo stoję na nogach, pomagam koledze w potrzebie, a Ty się tylko nabijasz. 
Jeden z organizatorów machał Castielowi ręką przed oczami, ale chłopak przestał całkowicie kontaktować co się dzieje wokół niego. 
- SŁODKI AMORIS WYGRYWA! Krzyknęli do reszty ludzi, którzy otoczyli nas z każdej strony, bijąc brawa. 
- Wybaczcie Panowie, ale musimy się zbierać- Odpowiedziałam- Armin! Pomóż mi w końcu! 
Braciszek pospiesznie złapał go z drugiej strony, pomagając wyprowadzić chłopaka na zewnątrz. 
Otworzyłam pospiesznie samochód czerwonowłosego, a brat wpakował go do tyłu, tak by mógł się położyć. 
- Dasz sobie radę? Zapytał Armin, kiedy tylko udało mu się ułożyć czerwonowłosego. 
- Mną się nie martw- Odpowiedziałam rzucając kluczykami w jego kierunku od samochodu Ojca. 
- Jedź powoli- Krzyknął, wsiadając do drugiego pojazdu- Ta czerwona bestia potrafi być niebezpieczna. 
Skinęłam na potwierdzenie i pomachałam bratu na pożegnanie, a następnie zajęłam miejsce w aucie. 
Przez wsteczne lusterko widziałam jak Harvey grzecznie spał. Włączyłam cichutko radio i powoli ruszyłam z parkingu, kierując się w stronę naszego osiedla.

























































sobota, 14 listopada 2015

Rozdział XI ''Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli''

           Kolejne ubrania bezwładnie lądowały w mojej walizce. Przechadzałem się po pokoju zastanawiając się czy o czymś na pewno nie zapomniałem. Drapałem się po karku, myśląc czy jest jeszcze coś, co powinno znaleźć się w moim bagażu.
Mimowolnie spojrzałem na komodę, gdzie stały nasze wspólne zdjęcia. Zdjęcia z moją ukochaną Gabi. Usiadłem na łóżku, po drodze zgarniając ramkę z fotografią.
- Gabrielle- Wyszeptałem, pocierając szkiełko kciukiem. Gładziłem nim włosy najpiękniejszej dziewczyny na Świecie. Marzyłem o tym, by znów ją zobaczyć, choć nawet się z nią nie pożegnałem. Dwa miesiące bez niej będzie dla mnie katorgą.
- Jestem podły- Powiedziałem, odrzucając ramkę, która upadła na podłogę i roztrzaskała się na kilkanaście tysięcy drobnych szkiełek.
- Jak mogę za nią tęsknić, skoro poczułem coś do Melanii- Skarciłem siebie w myślach- Tak naprawdę nie zasługuję na żadną z nich- Przeklęty Castiel.

***

- Mamy dwie opcje- Powiedział Castiel, kiedy w końcu dojechaliśmy pod dom Nathaniela.
- A mianowicie? Zapytałam, wciąż spoglądając na domostwo mojego byłego chłopaka.
- Pierwsza z nich jest dość banalna. Idziesz tam, pukasz do drzwi, rozmawiasz z blondaskiem, przekonujesz go, żeby oddał Ci swoje bokserki, a Ja w tym czasie robię wam zdjęcie- Odpowiedział spoglądając na mnie.
- Odpada, nawet się ze mną nie pożegnał, a teraz mam jeszcze go prosić o bieliznę- Parsknęłam śmiechem- To niedorzeczne!
- No dobra, więc jest jeszcze druga, bardziej radykalna- Kontynuował- Robimy włamanie.
- Ty naprawdę masz takie głupie pomysły?! Nawet nie wiemy kto jest w środku!
- Więc zrobimy rozeznanie w terenie- Powiedział, bez większego entuzjazmu. Kompletnie ignorował fakt, że możemy przez to wpaść w poważne kłopoty.
- Masz numer telefonu do Amber? Zapytał, a jego brązowe oczy aż świeciły z podniecenia.
- Ta, gdzieś tam chyba jest- Odpowiedziałam, sięgając odruchowo do kieszeni spodni, z których wyjęłam swój telefon, podając go chłopakowi.
Castiel pospiesznie wyszukał numer telefonu, by dodzwonić się do dziewczyny.
- Cześć skarbie- Powiedział, uśmiechając się cynicznie- Co słychać?
Patrzyłam z niedowierzaniem i dezaprobatą, jak chłopak rozmawia z Amber, proponując jej randkę w zamian za kilka cennych dla niego informacji.
Sięgnęłam po papierosa z paczki Castiela, które ulokowane były w samochodowym schowku. Pospiesznie odpaliłam jednego.
- Z tych nerwów wdam się w nałóg nikotynowy- Pomyślałam.
Czerwonowłosy po chwili skończył rozmowę i oddał mi telefon.
- Załatwione- Powiedział również odpalając fajkę- W domu jest Nathaniel, oraz jego matka, która już pewnie śpi- Wystarczy że wkradniemy się do jego pokoju przez..
- Balkon- Dokończyłam.
- Dokładnie, więc ruszmy dupy i załatwmy to!

          Powoli wysiedliśmy z samochodu chłopaka, zamykając ostrożnie drzwi, tak by nie zrobić hałasu. Nie chcieliśmy zwracać na siebie uwagi. Zgasiliśmy papierosy i podeszliśmy pod posesję Richardsonów.
Jego dom otaczał wysoki mur, na który musieliśmy się wdrapać, by móc przeskoczyć na drugą stronę. Niewiele myśląc Castiel podniósł mnie i ostrożnie podrzucił do góry. Pospiesznie złapałam się ogrodzenia i podciągnęłam się do góry.
- Niezłe widoki- Skwitował czerwonowłosy, spoglądając na mój tyłek.
- Daruj sobie takie komentarze- Wysyczałam.
Zgrabnie przeskoczyłam na drugą stronę gdzie czekałam na Castiela.
- Twój chłoptaś jest nieźle ustawiony- Powiedział, kiedy stał już obok mnie.
          Dom Nathaniela Richardsona należał do nowoczesnego projektu Architekta z Włoch, który specjalnie dla nich stworzył to arcydzieło. Proste proporcje, minimalizm, fascynująca biel. To jedyny dom, który tak bardzo wyróżnia się stylem wykonania w porównaniu do innych domostw. Do tego ten ogród. Fascynujący, pełen pasji i perfekcyjnego wykonania. Skąd tyle wiem o tym domu? Ojciec Nathaniela, Pan Richardson wszystkim to powtarza, do znudzenia, pokazując w ten sposób swoją władzę i potężny majątek. Jakby chciał, by każdy im zazdrościł.
- Z której strony jest balkon? Zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Stoimy przy północnej stronie posesji, więc balkon znajduje się na południowej- Odrzekłam. Zawsze fascynowało mnie, że pokój blondyna jest oświetlony blaskiem słonecznego światła.
- Panie przodem- Powiedział, wskazując mi drogę.
Zaczęliśmy biec wzdłuż ogrodzenia, tak by nikt nas nie widział. W większości pomieszczeń było ciemno, co mogło oznaczać, że Amber miała rację, o ile nas w nic nie wrabia. Nigdy nie zaufam tej paskudnej dziewczynie.
Po drodze nie mogło zabraknąć dramatu, ponieważ potknęłam się o jakieś zarośla, wyniku czego upadłam jak długa na idealnie przystrzyżony trawnik. Spojrzałam na Castiela, który nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Zasłaniał usta rękami, próbując nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Gdybym widziała w ciemnościach, z pewnością ujrzałabym jego twarz owianą w kolorem czerwieni.
- Tylko się nie udław- Skwitowałam, zbierając się z podłoża, otrzepując resztki ziemi z ubrania.
Podeszliśmy pod okazały balkon, co oznaczało że już jesteśmy na miejscu. Popatrzyłam w górę, sprawdzając jak wysoko znajduje się wejście.
Sama wspinaczka nie należała do najłatwiejszych. Musiałam wykazać się wysoką sprawnością fizyczną, którą na całe szczęście miałam, do tego roztropnością, ponieważ jeden fałszywy ruch i mogłam znaleźć się ponownie na dole.
Harvey był stanowczo szybszy. Stał już na górze, podając mi rękę, by mnie podciągnąć, z czego oczywiście skorzystałam. Jest w tym doświadczony.
Oboje wpatrywaliśmy się w drzwi balkonowe, które były otwarte.
- Nawet nas zapraszają do środka- Skomentował czerwonowłosy, ostrożnie wchodząc do pomieszczenia.
Gwałtownie złapałam go za ramię i zmusiłam do opadnięcia na ziemię, kiedy dało się słyszeć odgłosy z łazienki Nathaniela.
- Ktoś tam jest- Wyszeptałam do zaskoczonego chłopaka. Ostrożnie przeczołgaliśmy się pod łóżko blondyna, mając niewielki widok na jego pokój.
Drzwi od łazienki otworzyły się a w nich pojawił się najprawdopodobniej Nathaniel, owiany samym ręcznikiem. Zapalił światło w pokoju i usiadł na łóżku.
Byłam przerażona. Bałam się tego, że zostaniemy przyłapani. Co sobie pomyśli? Że należę do typu psychicznych dziewczyn, które śledzą swoich byłych facetów. Najgorsze było to, że żadne z nas nie miało pewności, jak długo zostanie w tym pokoju.
Ujrzeliśmy jak ręcznik, który jeszcze przed chwilą przykrywał ciało chłopaka, ląduje na podłodze, a sam Nathaniel spaceruje po pokoju. Widzieliśmy jak podchodzi do jednej z walizek i wyciąga z niej najpewniej rzeczy, w których będzie spać.
Mimowolnie spojrzałam na Castiela, który wyciągnął telefon z mojej kieszeni i wysyła wiadomość do Amber.
- Może ta mała siksa uratuje nam życie- Pomyślałam- Modliłam się o to.
Na reakcję nie czekaliśmy długo, ponieważ usłyszeliśmy dźwięk  telefonu Nathaniela.
- Halo- Odpowiedział.
Zamknęłam oczy. Uświadomiłam sobie, że Ja i Nathaniel to przeszłość. Akurat w tym momencie, kiedy mieliśmy do wykonania zadania, mnie musiały dopaść sentymenty z nim związane. Przypomniałam sobie, kiedy ze mną zerwał. Dokładnie jego spojrzenie przepełnione smutkiem, ton głosu, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Jego zapach, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Moja podświadomość tęskniła za nim. Nawet bardzo.
Poczułam szturchnięcie Castiela, który chciał wyrwać mnie z mojego amoku. Na pewno zauważył, że coś jest ze mną nie tak.
Otworzyłam oczy. W pokoju blondyna stała kolejna osoba. Nie widziałam kim jest.
- Hej skarbie- Usłyszałam ten barwny głos, który bardzo dobrze znałam.
Zawsze byłam impulsywna. Podczas pobytu w Paryżu, kiedy udawałam kogoś kim nie jestem, panowałam nad tym. Powstrzymywałam język, znosząc wszystkie przeciwności losu.
Obecnie przestałam się kontrolować. Nie interesowało mnie nic, a już na pewno nie konsekwencje mojego planu, który już poukładałam sobie w głowie.
Gwałtownie wyczołgałam się spod łóżka, stając na wprost nagiego blondyna, który kiedy tylko mnie zobaczył natychmiast sięgnął po ten nieszczęsny ręcznik leżący na drewnianej podłodze, okrywając się nim niedbale.
Nie pomyliłam się. Obok niego stała wspaniałomyślna Melania, która ukryła się za nim.
- Gabrielle?! Krzyknął zdumiony chłopak, kiedy dotarło do niego, że też tutaj jestem.
- Cholera jasna! Oszalałaś?! Dopowiedział Castiel, który również nie mając wyjścia wyczołgał się z pod łóżka- wszystko zepsujesz!
- Wy?! Pisnęła Melania.
- Ty cholerny zdrajco! Wycedziłam i uderzyłam Nathaniela w twarz. Widziałam, jak na jego policzku formuje się ślad mojej dłoni. Chłopak złapał się w miejsce uderzenia.
- I pomyśleć, że to Ja miałam wyrzuty sumienia, kiedy całowałam się z Castielem!
- Całowałaś się z nim?! Nathaniel wrzasnął zupełnie wytrącony z równowagi.
- Lepiej! To mój nowy chłopak! Złapałam Harvey'a za rękę, przyciągając go bliżej siebie. Bardzo chciałam zrobić mu na złość. Widziałam jak się czerwieni, a ciało sztywnieje. Wiedziałam, że się udało.
Spojrzałam na Harvey'a, który nie robił sobie nic ze słów, które tutaj padły. Po prostu stał i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
- Rób zdjęcie- Powiedziałam do czerwonowłosego, sięgając po bokserki blondyna, które leżały na walizce. Stanęłam obok zaskoczonego Nathaniela, pozując z jego bielizną.
- Gotowe, spadamy stąd- Powiedział.
 Podeszłam pod drzwi balkonowe. Ostatni raz spojrzałam na nich wzrokiem przepełnionym nienawiścią.
- Jest twój suko.

***

- Co to miało kurwa być! Krzyknął Castiel, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
Spokojnie sięgnęłam po paczkę fajek, wpychając mu jedną do buzi i odpalając. Wiedziałam że nikotyna działa na niego uspokajająco.
- Nic nadzwyczajnego- Odparłam, zaciągając się dymem- Jeśli chcemy wygrać, to lepiej już stąd jedźmy.
Czerwonowłosy odpalił silnik i ruszył z piskiem opon.
Włączyłam radio i pogłośniłam na maksa. Paliłam papierosa wsłuchując się w piosenkę.  Od czasu do czasu patrzyłam na Harvey'a. Był zły. Obserwowałam również drogę, gdy kolejno mijaliśmy inne pojazdy. Czułam jak adrenalina krąży w moim ciele. Nakręciłam się. Chciałam wykonywać kolejne zadania. Dążyłam do zwycięstwa. Pragnęłam tego. Uśmiechałam się na samą myśl o tym co zrobiłam. Byłam z siebie dumna.
- Nie chciałbym od Ciebie nigdy oberwać- Powiedział Castiel, kiedy atmosfera między nami troszeczkę się unormowała.
- Obecnie Ci to nie grozi- Odpowiedziałam promiennie- To było coś!
- Szykuje się zajebista noc! Odwzajemnił uśmiech- Szkoda że Armin tego nie widział. Jak mu o tym powiem, to nigdy nie uwierzy!
- Armin już raz był świadkiem mojego szału, więc nie zrobi to na nim większego wrażenia- Powiedziałam.
- Miałaś już takie akcje?  Zapytał nieco zaskoczony. Zapewne miał idealne wyobrażenie o mojej osobie. Pilna uczennica, ambitna i obowiązkowa. Czuła i troskliwa. Zaburzyłam całkowicie jego obraz mnie.
- Owszem- Kontynuowałam- Stare dzieje. Może Ci kiedyś opowiem- Odparłam.
- To musiało być coś- Powiedział bardziej do siebie.
- Mogę Cię o coś zapytać? Wyrzuciłam kolejnego peta za okno.
- No.
- Co miałeś na myśli, mówiąc że będziesz o mnie walczył?
Nasze spojrzenia spotkały się. Przez chwile milczał, jakby analizował swoją odpowiedź. Czułam jak przenika mnie swoim wzrokiem.
Wrzucił kierunkowskaz i wjechał na miejsca parkingowe przy miejscówce, w którym impreza trwała w najlepsze. Zgasił silnik, a między nami ponownie zapadła ta cisza, która raczej należy do tych niezręcznych.
Czerwonowłosy bił się z myślami. Można to dostrzec na kilometr.
Nerwowo przygryzłam dolną wargę. Żałowałam, że o to zapytałam.
- Może też kiedyś powiem Ci co miałem wtedy na myśli- Odrzekł po dłuższym zastanowieniu, niestety już na mnie nie patrząc. Irytowało mnie, że kolejny raz nie wiem o co chodzi...
- Gabi! Krzyczał podchmielony Armin, który wyszedł z budynku.
- Już jesteśmy! Krzyknęłam, pospiesznie wysiadając z samochodu.
- Udało się? Zapytał, kiedy tylko zbliżyliśmy się do wejścia. Pomachałam mu bokserkami Nathaniela. Brat tylko pokręcił głową z aprobatą.
Wyrwałam butelkę piwa z ręki Armina i duszkiem wypiłam jego zawartość. Musiałam sobie ulżyć, chociaż odrobiną alkoholu.
Weszliśmy do środka, gdzie tłum krzyczał z radości, kiedy tylko nas ujrzeli. Każdy nam robił miejsce, by swobodnie przejść do stolika organizatorów i pokazać fanty. Mój pijany braciszek podążał za nami.
- Pokażcie dowód- Powiedział jeden z nich, kiedy dotarliśmy na miejsce.
Rzuciłam bokserkami blondyna, które upadły na stół, a Castiel w tym czasie pokazał zdjęcie, jako dowód, iż bokserki należą do osoby wymienionej w zadaniu.
Wszyscy zanosili się śmiechem, podając sobie aparat. Idealnie uchwycono mój szyderczy uśmiech, zdziwienie Nathaniela, oraz przerażoną Melanię, skuloną tuż za nim. Nie mogło oczywiście zabraknąć tych paskudnych bokserek.
- ZALICZONE! Wrzasnął jeden z nich do mikrofonu, a uczniowie wszystkich szkół zaczęli klaskać i kolejny raz z rzędu wznosili okrzyki na naszą cześć.
- Teraz losuje Pan- Kartonowe pudełko wylądowało u czerwonowłosego. Ten pospiesznie wyciągnął kolejną białą kopertę, którą natychmiastowo otworzył. Po chwili podał karteczkę na której widniało:
''UKRADNIJ SAMOCHÓD OJCA SWOJEJ PARTNERKI''
- Ostro! Krzyknęłam podekscytowana.
- Ojciec was zajebie jak się dowie- Powiedział Armin, zanosząc się śmiechem.
- Nie dowie się- Odparłam- Mam pewien pomysł. Zbierajmy się!

***

          Staliśmy pod moim domem, opracowując resztę naszego planu. Nie był zbyt skomplikowany, jednakże musieliśmy jak najszybciej dogadać szczegóły, ponieważ spod klubu musieliśmy dotrzeć na miejsce pieszo. Organizatorzy nie zgodzili się na ingerencję osób trzecich, czyli nikt nas nie mógł podwieźć.
- Plan jest taki- Mówiłam- Ja idę zagadać Ojca, jeśli nie będzie spał, a Ty w tym czasie dostajesz się przez okno do naszego garażu. Kluczyki będą wisieć po prawej stronie od wejścia, w metalowej szafce- Tłumaczyłam.
- Potrzebujemy dokumentów, na potwierdzenie- Odpowiedział Castiel.
- Pewnie są w samochodzie, przeważnie nikt ich stamtąd nie wyciąga- Odparłam, gasząc kolejnego już papierosa. Nawet nie chcę liczyć ile ich już wypaliłam- Wszystko jasne? Zapytałam,
- Ta, to nic trudnego- Prychnął czerwonowłosy.
- Super! Teraz złe wieści- Powiedziałam. Castiel zmarszczył brwi.
- Przed twoim przyjazdem po mnie, rodzice bardzo się kłócili. Nie mam pewności, czy jeszcze tu ktoś mieszka...
- Mamy przejebane- Odparł, kopiąc drobne kamyczki, które dotychczas spokojne porozrzucane były na podjeździe.
- Uspokój się! Szturchnęłam chłopaka w ramię- Poradzimy sobie.
Swe kroki skierowałam do drzwi. Jako że nie posiadałam kluczy od domu, musiałam skorzystać z dzwonka. Odczekałam chwilę, a następnie usłyszałam drobny szelest za nimi.
Ktoś przekręcił zamek, a w progu na całe szczęście pojawił się Alexy.
- Ojciec w domu? Zapytałam, wchodząc do środka, zręcznie wymijając brata.
- Chyba śpi- Odpowiedział ziewając przeciągle- W sumie to wszyscy śpią- Wiesz która jest godzina? Powiedział, unosząc swój ton głosu.
- Przepraszam Alexy, ale to sprawa życia lub śmierci. gdyby Ojciec o coś pytał, powiedz proszę, że wszystko mu wyjaśnię jak tylko wrócę do domu- Odpowiedziałam, otwierając kolejne drzwi by wejść do garażu.
- To Ty się jeszcze gdzieś wybierasz?! Zapytał, wchodząc za mną do pomieszczenia.
- Alexy, idź już stąd, błagam! Powiedziałam stanowczo, zapalając światło w pomieszczeniu.
Harvey siedział już w samochodzie, szukając dokumentów, a Ja otworzyłam bramę.
- Co tu się wyprawia?! Od kiedy zadajesz się z Castielem? Nic nie rozumiem!
Ponownie podeszłam do brata, wypychając go za drzwi. Przekręciłam je na klucz, tak by już nam nikt nie przeszkadzał. Słyszałam jak coś krzyczy i próbuje dostać się do środka.
- Wszystko gra? Zapytał Castiel, kiedy już zajęłam miejsce pasażera.
- Powiedzmy! Lepiej się pospieszmy, bo zaraz wszystkich obudzi- Odpowiedziałam nerwowo.





















































piątek, 13 listopada 2015

Rozdział X część druga ''Nieznajomy najlepszym przyjacielem''

          Godziny przemijały mozolnie, a czas dłużył się nieubłaganie. Leżałam na łóżku, wpatrując się w notatnik tajemniczego Lysandra, bijąc się w myślach, czy powinnam go otworzyć i ukazać treść, którą ukrywał pod grubą okładką, czy może po prostu odłożyć go na biurko i okiełznać moją ciekawość.
Spojrzałam na telefon, który od jakiegoś czasu wibrował przy mojej twarzy. Na ekranie migały bezwładnie okienka, ukazujące trzy nieodebrane wiadomości.
Odwróciłam się na drugi bok, przykrywając się jednocześnie kocem. Dzisiaj było zakończenie roku szkolnego, a mnie wciąż nurtowało, dlaczego Nathaniel nie chciał się ze mną pożegnać. Byliśmy parą. Podobno idealną- bo tak wówczas myślałam, a nie usłyszałam od niego głupiego ''Cześć''. Przeraża mnie jak zachowanie ludzi potrafi się zmienić po zakończeniu związku. Jednego dnia wyznajemy sobie miłość, a kolejnego przestajemy dla siebie istnieć. Pogrążałam się dalej w swoich myślach. Miałam wrażenie, że wszystkie moje problemy spadły na mnie tak nagle, przygniatając mnie do tego nieszczęsnego łóżka, nie pozwalając bym się podniosła. To tak, jakbym sięgnęła samego dna. Przez swoje roztargnienia zapomniałam złożyć dokumentację na uczelnię, gdzie miałam rozpocząć studnia, a najgorsze jest to, że wcale mi na tym nie zależało. Bardziej martwiłam się tym, co powiedzą moi rodzice i to było już wystarczająco przerażające.
Podobno żyjemy dla siebie, a jednak dalej martwimy się tym co powiedzą inni, o naszym zachowaniu, życiowych wyborach. Powoli zaczynałam dostrzegać, że to co robiłam rzekomo dla siebie, jest tylko zwykłym złudzeniem. Zatracałam się, ponieważ chciałam żyć tak jak nakazują inni.
Bardzo żałowałam, że nie jestem taka jak moje szalone rodzeństwo. Również ubolewałam na tym, iż nie potrafię się postawić jak oni. Tego im bardzo zazdrościłam. Tego, że jestem taka krucha.
          Kolejny raz usłyszałam telefon, który wręcz podskakiwał za mną. Odwróciłam się kolejny raz, tym razem z zamiarem odczytania wiadomości. Na ekranie widniały już cztery, a wszystkie były od tego samego nadawcy- Castiel.
Nie zastanawiając się dłużej, postanowiłam do niego zadzwonić. Usłyszałam krótkie sygnały dźwiękowe, by po chwili przemówił zniecierpliwiony głos Castiela.
- Już myślałem, że się nigdy nie odezwiesz- Parsknął.
- Czego chcesz? Zapytałam obojętnie. Nawet nie byłam pewna, czy faktycznie mam ochotę z nim rozmawiać.
- Brzmisz tak, jakbyś znajdowała się w samym piekle- Odpowiedział.
- Celna uwaga, coś jeszcze?
- Tak. Dzisiaj organizujemy imprezę na zakończenie roku i będą tam przydzielane zadania do wykonania- Powiedział.
- Czyli obecność obowiązkowa? Zapytałam bez większego entuzjazmu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
- Będę po Ciebie o 20.00- Prychnął, by następnie się rozłączyć.
- Świetnie, dziękuję za poinformowanie- Odpowiedziałam do siebie, odrzucając telefon na łóżko.
Na zegarze widniała godzina 19.00, czyli miałam tylko godzinę na doprowadzenie siebie do porządku. Pospiesznie wstałam z łóżka, kierując swe kroki wprost do łazienki. Wzięłam szybki, zimny prysznic, tak bym w końcu się pobudziła, bo od powrotu do domu, brakowało mi energii do życia i funkcjonowania.
Przy garderobie nie zastanawiałam się długo. Wyciągnęłam podarte czarne rurki i koronkową czarną koszulkę, z kołnierzykiem,
Rozpuściłam swoje długie włosy, które pod wpływem suszenia układały się w delikatne fale.
Podczas przygotowań, słyszałam głośną rozmowę, a wręcz kłótnię rodziców w salonie.
Wyszłam z pokoju i podeszłam do balustrady przy schodach, by zorientować się co takiego wyprowadziło rodziców z równowagi. Kłótnie w naszym domu zdarzały się sporadycznie i to w większości przypadków przez Armina.
Tym razem brat stał przy mnie i sam zastanawiał się co jest grane.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Usłyszeliśmy krzyk mamy- Proszę bardzo, szanowany prawnik, taki idealny, a zrobił coś tak ordynarnego! Kontynuowała.
- Zrozum, że nie miałem na to wpływu, tak po prostu wyszło- Odpowiedział Ojciec, a w jego tonie głosu dało się wyczuć rozpacz. Całkiem możliwe że płakał, co było dla mnie nowością.
- Domyślam się o co chodzi- Wyszeptał Armin. Spojrzał na mnie. Jego wzrok był przepełniony nienawiścią? Tak, to była nienawiść i doskonale wiedziałam do kogo ją kieruje. Domyśliłam się, że to ostatnie chwile mojego Ojca w tym domu, jednakże nie chciałam znać przyczyny, choć podświadomość rzucała hasło: ZDRADA!
 
                                                                        ***

Siedziałam w starym samochodzie Harvey'a z wyciągniętymi nogami na kokpit. Wpatrywałam się w stary opuszczony budynek, do którego wbiegali uczniowie naszego Liceum. Widziałam ten entuzjazm na ich twarzach, za który mogłabym zabić. Ciskałam spojrzeniami na prawo i lewo, nie mogąc opanować negatywnym myśli. Wszystko mnie dobijało, nawet radość innych.
Z radia delikatnie pobrzmiewała rockowa muzyka, która podtrzymywała moje złe samopoczucie.
Obok mnie siedział Castiel, Pan i Władca, który również rozłożył się na swoim fotelu, co jakiś czas wpatrując się we mnie.
- Może zapalisz? Bo wyglądasz tak, jakby miało tutaj dojść do morderstwa- Powiedział, przerywając ciszę, która też mnie denerwowała od dłuższego czasu. Wyciągnął dłoń z paczką papierosów w moim kierunku. Wyciągnęłam papierosa, którego odpaliłam, zaciągając się dymem, który przedzierał się przez moje płuca. Ich intensywny zapach docierał do moich nozdrzy, a jednak kompletnie mi to nie przeszkadzało jak kiedyś. Zaciągałam się jak nałogowy palacz, choć nigdy nie miałam styczności z tym świństwem.
- Ktoś musiał Cię nieźle wkurzyć- Powiedział czerwonowłosy odpalając kolejnego papierosa.
- Wszystko mnie wkurza, nawet Ci ludzie. Mam ochotę wszystkich powybijać- Odparłam, po raz kolejny zaciągając się- A wiesz co jest najgorsze?! Spojrzałam na Castiela- Wkurza mnie to, że nawet moi rodzice nie są tacy idealni!
- Nikt nie jest idealny- Rzekł.
- To oczywiste, tylko dlaczego inni wymagają od nas tej idealności, skoro sami nie panują nad swoim życiem?! Nie chcę zostać prawnikiem, nie złożyłam papierów na uczelnię, Nie chcę robić niczego czego chcą dla mnie moi rodzicie, bo wtedy nie będę sobą!
- To może zacznij w końcu robić coś dla siebie? Spojrzał na mnie po raz setny, tym razem z jawnymi wyrzutami- Cały czas słyszę od Ciebie, że tego nie wolno, tego nie przystoi, co pomyślą inni, jak zrobisz coś nie tak! Zacznij myśleć o sobie! Stań się w końcu pierdoloną egoistką, która w dupie ma zdanie innych i żyj życiem jakim chcesz żyć!
- Tak jak Ty? Zapytałam, choć już znałam odpowiedź.
- Właśnie tak jak Ja...Przynajmniej jestem szczęśliwy- Odpowiedział.
- I tego mogę Ci pozazdrościć.
- Włazimy do środka? Zapytał po chwili, gasząc niedopałek w samochodowej popielniczce.
- Skoro musimy to chodźmy. Chcę to mieć już za sobą- Odparłam, czyniąc to samo co  czerwonowłosy przed chwilą.

          W środku panował półmrok, gdzieś w tle grała głośna muzyka. Złapałam Castiela za ramię, by się nie zgubić. Już wystarczyło, że musieliśmy namierzyć Armina, który gdzieś w tym tłumie zabawia się ze swoją dziewczyną, albo jakąś inną przypadkowo napotkaną laską.
Część uczestników oblegała parkiet, szalejąc do rytmu puszczanej muzyki przez didżeja, druga połowa siedziała przy barze, lub przy swoich miejscach siedzących, z masą różnego trunku w dłoniach. Znalazło się też kilku osobników, którzy już musieli zakończyć swoją imprezę, która dopiero co się zaczęła. Tak to właśnie jest, jeśli narzucamy sobie za szybkie tempo w piciu alkoholu.
Armin akurat z nikim się nie zabawiał, tylko siedział przy stoliku z grupką znajomych popijając piwo.
- No w końcu! Krzyknął Armin- Zaraz zaczynamy losowanie zadań!
- Jeszcze nikt mi nie wyjaśnił, o co w tym wszystkim chodzi- Odpowiedziałam, kierując swoje spojrzenie na brata.
- Jeszcze jej nie wyjaśniłeś? Zapytał Armin, szturchając Castiela.
- Gdybym to zrobił wcześniej, nie przyszłaby tutaj- Odparł, pociągając spory łyk trunku.
- No więc? Zapytałam ponownie.
- Generalnie chodzi o to że na zakończenie roku, większość uczniów pobliskich szkół zbiera się w tym miejscu, żeby dopingować swoich faworytów do wykonywania zadań. Zasady są proste. Uczniowie z każdej szkoły wybierają dwóch kandydatów płci przeciwnej, którzy dostąpią tego zaszczytu- Odpowiedział.
- I całkiem przypadkiem jestem to Ja i Castiel? Zapytałam podejrzliwie.
- Castiel został wybrany, a już w jego kwestii było wybranie sobie partnerki.
- No dobra i co dalej?
- Więc jak już mamy wybranych uczestników- Kontynuował- To mają oni łącznie 10 zadań do wykonania w ciągu 12 godzin, od godziny rozpoczęcia. Nikt nie ma wglądu do zadań, poza organizatorami, którzy siedzą tam- Wskazał mi grupę chłopaków, którzy siedzieli kilka stolików dalej- Są studentami- Powiedział- Przypada 5 zadań na kobietę i 5 zadań na mężczyznę. Ta grupa, która jako pierwsza wykona wszystkie zadania, udowodniając ich zrealizowanie, wygrywa kasę i może wymyślić kolejne zadania na przyszły rok.
- Tylko tyle? Zapytałam- Myślałam, że tu chodzi o coś więcej, a nie jakieś durne wykonywanie zadań, tylko dla paru groszy więcej w portfelu.
- Tu chodzi o szacunek! Krzyknął Armin. Widać, że swoim stwierdzeniem wyprowadziłam go z równowagi.
- Dobra, niech wam będzie, tylko nie musieliście robić z tego tajemnicy, w końcu to nic wielkiego- Odpowiedziałam, spoglądając na Castiela.
- Sęk w tym, że nie które zadania są mało przyzwoite- Dopowiedział Armin- W poprzednim roku para musiała ze sobą kopulować...
- Co?! Krzyknęłam, opluwając się piwem, którego właśnie się napiłam- NIE MA TAKIEJ OPCJI!
- On żartuje- Castiel śmiał się głupkowato razem z Arminem. Oni chyba lubili robić ze mnie kretynkę. Chora pasja.
- Owszem, zadania są mało przyzwoite, ale o kopulacji jeszcze nie słyszałem- Dopowiedział Castiel, troszeczkę mnie uspakajając swoją wypowiedzią. Odetchnęłam z ulgą, bo gdyby tak było, w jego ramiona bez oporu wepchnęłabym Amber. Tylko ją stać na takie pruderyjne zachowania.
- Zaczynamy wielkie odliczanie. Kandydatów zapraszamy pod stolik organizatorów! Usłyszałam głos didżeja, który nawoływał wszystkich przez mikrofon.
Tłum ludzi popadł w euforię, wszyscy zaczęli wrzeszczeć i wiwatować. Już na samym początku były problemy z przejściem, ale teraz przeciskanie się obok tych wszystkich ludzi stanowiło ogromne wyzwanie. Na drżących nogach podążałam za Harvey'em. Czułam jak wszystkie narządy wewnętrzne zmieniają swoje prawidłowe ustawienie. Miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy na zewnątrz pod wpływem strachu, ale też adrenaliny. Przerażające uczucie. Jeszcze ten dziwny ucisk żołądka. Totalny koszmar.
- Czy wszystkie grupy są już na miejscu? Zapytał jeden z organizatorów, kiedy staliśmy przy ich miejscu. Wszyscy skinęli głową na potwierdzenie.
- W takim razie zaczynamy! Zasady są te same. Po każdym wykonanym zadaniu wracacie do nas z dowodem jego wykonania, może to być na przykład zdjęcie, albo nagranie. Jeśli zadanie zostanie zaliczone, dostajecie kolejne. W tym roku pierwszeństwo mają Panie- Powiedział, uśmiechając się promiennie.
Drugi chłopak podchodził do każdej dziewczyny, która losowała zadanie dla siebie. Widziałam w ich oczach przerażenie, tylko jedna z nich była opanowana, wręcz emanująca szczęściem i podnieceniem. Była bardzo pewna siebie.
Jako ostatnia wylosowałam zadanie dla siebie. Niepewnie wyciągnęłam białą kopertę z dużego kartonowego pudła. Strasznie się bałam.
- W porządku! Didżeja prosimy o muzykę a kandydatki o zapoznanie się z treścią zadania! Krzyknął chłopak, odkładając resztę zadań obok.
Na sali zaczęła grać muzyka.
- Otwieraj- Krzyknął Castiel. Przez szalejący tłum ledwo słyszałam co do mnie mówi.
Nie zwlekając dłużej, otworzyłam kopertę, z której wyciągnęłam karteczkę. Zamarłam czytając swoje zadanie. Przerażona spojrzałam na czerwonowłosego, który wyrwał kartkę z moich drżących dłoni, a na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech.
'' Ukradnij bieliznę Nathaniela Richardsona''.