wtorek, 4 kwietnia 2017

Rozdział XXIX ''Każdy koniec określa nowy początek, ale nie każdy początek zaczyna coś dobrego''

         Nie zapomnij, nie zapomnij, nie zapomnij! Powtarzałam gorączkowo w myślach, przerzucając kolejne pudła w pokoju.
- Gdzie Ja to dałam- Zawyłam totalnie spanikowana, opadając na kolana. Lekko pochylona do przodu grzebałam w brązowym kartonie w poszukiwaniu swojego pamiętnika. Jeśli miałabym go tutaj zostawić, mogłabym już nigdy więcej nie pokazywać się w rodzinnym domu. Wszystkie sekreciki skrupulatnie spisywane na bieżąco, każda tajemnica, rozmowy i spotkania mogły trafić w niepowołane ręce, jeśli nie znajdę tego przeklętego zeszytu! Przewróciłam karton do góry nogami, wysypując wszystko, co układałam przez cały wczorajszy wieczór.  Zdenerwowana, układałam rzeczy raz jeszcze, parząc czy moja zguba gdzieś nie wypadła. Złośliwość rzeczy martwych. Zawsze szukam tego, czego akurat potrzebuję.
A jeśli został u Castiela? Może leży w jego domu i czeka sobie, aż ktoś przeczyta to, o czym czytać nie powinien?
Może śmieje się ze mnie, i powtarza sobie, jaką ślamazarą jestem? Krzyczy... Złap mnie, no złap!
- Nie Gabi- Skarciłam siebie w myślach. Notes nie dostał nagle nóg, rąk, oczu i ust, by przemawiać do wszystkich. Nie tańczy makareny i nie ucieka przed właścicielem.
- Tego szukasz? Obejrzałam się za siebie, patrząc na Harvey'a, który bezceremonialnie opierał się o futrynę, machając moim kochanym pamiętnikiem. Natychmiast wstałam i podeszłam do chłopaka, wręcz podskakując do jego ręki, starając się dosięgnąć po to co moje.
- Oddawaj! Warknęłam, wciąż skacząc jak mała piłeczka pingpongowa po stole. Irytował mnie fakt, że mój notes, mój kochany pamiętniczek trzyma osoba, która trzymać go nie może!
- Kochany pamiętniczku! Teatralnym głosem zaczął Czerwonowłosy, uniemożliwiając mi złapanie zguby- Harvey kolejny raz doprowadził mnie do szaleństwa!
- Przestań! Zatkałam uszy- Nie możesz tego czytać, nie możesz!
- Gdyby nie był tak szalenie przystojny, na pewno rzuciłabym się na niego z pazurami- Kontynuował chłopak.
Uderzyłam go delikatnie w klatkę piersiową, wydobywając w końcu notes. Przytuliłam go mocno do siebie i pokazałam Harvey'owi język- Nigdy więcej tego nie czytaj!
- Spokojnie Diablico- Skierował swe ręce w obronnym geście, by po chwili porwać mnie w ramiona.
- Ciężarówka czeka pod domem- Odparł, przeczesując ostrożnie palcami moje włosy- Musisz się pospieszyć, jeśli chcemy jeszcze dzisiaj wyjechać.
- Tak szybko? Jęknęłam cicho- Mam jeszcze tyle rzeczy do spakowania! Odwróciłam się, wrzucając notatnik do plecaka. Miałam nadzieję, że przez jakiś czas będzie bezpieczny.
- Tak myślałem.
Czerwonowłosy podszedł do rozrzuconych wcześniej rzeczy, które niedbale zaczął wrzucać do kartonu. Moje brwi w ten charakterystyczny sposób powędrowały do góry, zmarszczyłam nos, a ręce oparłam o biodra.
- Nie patrz tak- Usłyszałam- Nie mamy czasu!
- Każda rzecz musi być ułożona, żebym nie miała problemu z rozpakowaniem!
Chłopak głośno westchnął, łapiąc za pierwszy lepszy karton z brzegu. Pocałował mnie w usta i wyszedł z mojego pokoju, pozostawiając mnie bez odpowiedzi.
- Oczywiście, sam to rozpakujesz- Powiedziałam pod nosem, łapiąc za kurtkę i ten nieszczęsny plecak. Postanowiłam jeszcze spędzić odrobinę czasu z rodzicami. Powoli zeszłam po schodach, mijając się z moim facetem, który pomagał wszystkim wynosić rzeczy do podstawionej ciężarówki.
Weszłam do salonu, ostatni raz rozsiadając się na wygodniej kanapie.
- Wszystko macie? Zapytała Mama, podając mi kilka butelek wody na drogę. Delikatnie się uśmiechnęłam, pakując wszystko do plecaka.
- Raczek tak- Odpowiedział Armin, kręcąc się jeszcze po pomieszczeniu- Muszę tylko znaleźć swoje dokumenty. Nie pamiętam gdzie je położyłem...- Zastanawiał się na głos.
- Trzymaj! Alexy podał chłopakowi zgubę, nakładając na siebie koszulkę. Przez ramię przerzucił szara bluzę- Jestem gotowy.
- Przed wami 460 kilometrów- Dopowiedział Ojciec, wchodząc do środka- Lepiej, żebyście się nie wracali.
- Ja wszystko mam- Dodałam, pokazując plik dokumentów.
- Ja też- Dodał Castiel- Wszystko czeka w aucie.
- Nie ustaliliśmy jeszcze jak jedziemy-  Armin podrapał się po głowie- Nie możemy po prostu polecieć? Byłoby szybciej!
- Nie! Krzyknęłam- Nie po to dostałam nowy samochód, żeby teraz zostawić go tutaj! Z resztą... Nie będę się poruszać po mieście pieszo! Przewróciłam oczami- Tobie też się przyda podwózka, w szczególności, że zabrali Ci prawo jazdy.
- Cóż Synku- Dodała Rodzicielka- Korzystaj z darmowego transportu póki możesz.
Czarnowłosy rzucił przekleństwem pod nosem- W porządku, już nie musicie mi o tym przypominać!
- Tak czy inaczej- kontynuowałam- Ja jadę swoim, Castiel jedzie swoim samochodem, a Wy możecie jechać z kim tylko chcecie. Wasz wybór.
- Jedziemy z Castielem- Odpowiedział Armin- Nie ufam kobietom za kierownicą. Zmrużyłam oczy, mierząc srogim spojrzeniem braci. Alexy wzruszył ramionami, jakby nie miał innego wyboru.
- Ja pojadę z Gabi! Swój wzrok skierowałam na drzwi wejściowe, przy których stał nie kto inny jak Demon, odrobinę zgarbiony, przyodziany w delikatny zarost, torbę sportową, oraz kulę, dzięki której mógł utrzymać równowagę.
- Co Ty tu robisz? Zapytał Richard, klepiąc chłopaka po ramieniu- Miałeś wyjść ze szpitala dopiero za kilka dni!
- Wypisałem się na własne żądanie- Uśmiechnął się szeroko- Nie patrzcie tak! Nic mnie tu przecież nie trzyma!
Powoli ruszyłam się z miejsca, ostrożnie podciągając koszulkę chłopaka do góry. jego zabandażowane podbrzusze nie dawało mi spokoju.
- To nieodpowiedzialnie! Dopowiedziałam, zasłaniając zranione miejsce- Możesz zrobić sobie krzywdę!
- Jasne! Skomentował, opierając się o moje ramię- Lepiej będzie tutaj zostać i czekać na mannę z nieba!
- To co będziesz robić w Paryżu? Zapytał Armin, odbierając od niego kulę i torbę- O ile dojedziesz w całości oczywiście.
- Dam sobie radę!
Wymienili między sobą groźne spojrzenia, kiedy Czarnowłosy postanowił wynieść rzeczy nowego towarzysza podróży do mojego samochodu. Castiel powiedział coś pod nosem, a następnie poklepał Demona po ramieniu, wychodząc na dwór. Zapewne chciał zapalić, a nie chce tego robić przy moich rodzicach, z czym się jak najbardziej zgadzam. Między pozostałymi zapadła dziwna, niezręczna cisza. Słychać było nawet nasze miarowe oddechy. Każdy spoglądał na siebie.
- No cóż- Przerwałam- Wypadałoby się pożegnać.
- Tak- Westchnęła kobieta, przytulając mnie mocno do siebie- Dbaj o Braci.
- Damy sobie radę! Dopowiedział Alexy, przytulając się do nas- Nic się przecież nie może stać!
- Z wami nigdy nie wiadomo!
Kątem oka spostrzegłam jak Harvey podchodzi do mojego Ojca i podaje mu rękę. Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy Ojciec bez żadnych zahamowań po prostu przytulił chłopaka do siebie. Ciepło na sercu promieniowało po całym ciele na ten widok. Przyjemne uczucie. Tuż za nim pojawił się Armin, który próbował zamaskować fakt, że płacze. Zdradził go jego delikatnie zaczerwieniony nos, którym pociągał co chwilę.
- Trzymam Cię za słowo Castiel- Odparł po chwili Ojciec, przechodząc z uścisku na Demona i Armina- Macie się zawsze trzymać razem. Bez względu na wszystko, macie się trzymać razem- Pogroził.
- Dobrze Tato- Armin uścisnął mocno Ojca, a następnie zabrał swoją kurtkę z wieszaka- Ruszajmy już!
***
          Przed nami kolejna podróż, która miała zażegnać wszystko to, co wydarzyło się w Anglii. Wybraliśmy się na nowy podbój miejsca, które przez jakiś czas miało zostać nazwane ''domem''. Nikt z nas nie wiedział co dokładnie może nas spotkać i nikt nie starał się analizować tego dogłębnie. Wszyscy pozytywnie nastawieni na nowe doznania, nie mogliśmy się doczekać nieznanego. Wszystko co związane z wyścigami miało zostać za nami. Przyrzekliśmy, że nigdy więcej nie poruszymy tego tematu. Armin miał solidnie zastanowić się nad swoją egzystencją i przestać nas pakować w kłopoty. Obiecał, że nigdy więcej nie zrobi niczego, czego mógłby później żałować, a żałował... Żałował tego, przez co musiała przejść jego rodzina. Może i to wzmocniło nasze relacje, jednakże zakończenie mogło być zupełnie inne. Nie wyobrażałam sobie własnego brata za kratami. Jego delikatna dusza nie poradziłaby sobie. Pomimo tego, za jakiego twardziela uchodzi, jest bardzo wrażliwy. Nawet nie chciałam myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby nie Pan Stanley. Gdyby nie znajomości naszego Ojca. Udało się dzięki naszej determinacji, ale zawsze ukryte jest to drugie dno... 
Musiałam zaprzestać zawracać sobie głowę przemyśleniami. Potrząsnęłam lekko głową. Przecież się udało! Po co mam to analizować? Spojrzałam na śpiącego Demona, który delikatnie pochrapywał. Powoli zapadał już zmierzch i każdemu zmęczenie dawało się we znaki. Jechałam za czerwonym Dodge'em Castiela, czekając na moment w którym w końcu dojedziemy do promu, którym przedostaniemy się do Francji. Armin miał rację, mogliśmy wybrać samolot, bo faktycznie byłoby o wiele szybciej i łatwiej, ale przecież zawsze muszę utrudnić sobie życie. Szkoda samochodu, który otrzymałam. Gładziłam ręką skórzaną kierownicę, ciesząc się na samą myśl, że mam w końcu coś swojego, na co bardzo intensywnie zapracowałam. Urodziny, to był tylko pretekst, by ludzie nie zadawali zbędnych pytań. Wmieszani w sprawę z Voltem wiedzieli... Tak miało zostać. 
Hej Gabi! Skąd masz taki samochód? Wyobrażałam sobie zdezorientowaną Rozalię i jej serię pytań do... Dostałam na urodziny. Każdego taka odpowiedź będzie satysfakcjonować. 
Mogą myśleć co chcą, ważne że Ja znam prawdę i tak zostanie do końca mojego życia, choćby nie wiem co. 
- Jeszcze dwadzieścia minut i jesteśmy na miejscu- Usłyszałam głos Castiela przez radio- Odbiór Goldenmayer.
- W porządku! Kiedy tylko zawiniemy w porcie wypiję duży kubek kawy!
- Będziemy płynąć przez dziewięćdziesiąt minut, więc przyda nam się solidna porcja kofeiny. Różniej kolejne dwie i pół godziny jak dobrze pójdzie i jesteśmy na miejscu.
- Co robią chłopcy? Zapytałam, kiedy zorientowałam się, że słyszę tylko Harvey'a i nikogo poza nim. Nikt nie dokazuje i nie wygłupia się do słuchawki- Może ich wysadziłeś po drodze, dlatego panuje taka cisza?
Parsknięcie Castiela dało mi wiele do myślenia- Chciałbym to zrobić, ale niestety zasnęli- Westchnął- A Pan połamany? Jak się trzyma?
- Chyba dobrze- Spojrzałam na Demona- Wziął jakieś tabletki przeciwbólowe i zasnął jak małe dziecko.
- Przynajmniej będą się świetnie bawić na powitaniu w mieszkaniu Rozalii. Zorganizowała dla nas imprezę powitalną.
- Mówisz poważnie?! Zapytałam podirytowana- Jedyne o czym marzę, to po prostu rzucić się na łóżko i odpocząć.
- Znasz Rozalię. Nie przetłumaczysz jej. Na szczęście dowiedziałem się, że już przygotowała dla nas pokoje, dopóki nie znajdziemy czegoś dla siebie.
- Chwała jej za to- Zanuciłam wesoło- Doniosę jeszcze kilka dokumentów na uczelnię i mogę rozejrzeć się za jakąś pracą.
- Też mam kilka pomysłów. Tak czy inaczej- Jęknął- Moi rodzice nas odwiedzą.
- Ciekawe czy mnie polubią, jak myślisz?
- Myślę, że będą w szoku. Już dawno nie przedstawiałem im dziewczyny.
- Czyli jakąś poznali? Zapytałam jawnie zainteresowana. Nigdy nie podejmowałam tego tematu z Castielem.
- Była taka jedna- Prychnął- Stare dzieje.
- Nigdy o tym nie wspominałeś.
- Nie pytałaś, a z resztą to już przeszłość. Nie rozmawiajmy o tym- Odpowiedział.
- Niech Ci będzie Panie Harvey- Pomyślałam. Prędzej czy później i tak wrócimy do tego tematu, czy tego chcesz, czy nie.
- Co się dzieje? Zapytał zdezorientowany Demon, mamrocząc coś dalej pod nosem- Nie chcę iść do domu mamo.
Z radia usłyszałam potężną salwę śmiechu. Sama nie mogłam wytrzymać. Zacisnęłam mocno usta, prosząc siebie w myślach, bym wytrzymała do końca podróży.
- Przestań mnie gryźć Amando- Kontynuował chłopak. Pojęcia nie mam co mogło mu się śnić, ale jeśli dalej będzie rozmawiać przez sen, naprawdę nie wytrzymam.
Chcąc skrócić męki chłopaka, ostrożnie chwyciłam go za ramię, potrząsając nim delikatnie. Co Castiel raz usłyszy, nigdy nie zapomni, a nie chciałam by naśmiewał się z biedaka. naprawdę zrobiło mi się go żal.
- Demon- Powtarzałam- Czas wstawać!
- Co jest? Zapytał po chwili, wpatrując się we mnie swoimi wielkimi oczami. Co prawda miał zaspany wzrok, ale mimo wszystko wyglądał na świadomego.
- Rozmawiasz przez sen- Wyszeptałam.
- Przynajmniej zapewniłem Ci trochę rozrywki- Odparł, przeciągając się- Daleko jeszcze?
- Jesteśmy na miejscu- Dopowiedział Castiel- Wjeżdżamy do portu.



1 komentarz:

  1. jeej ^^ ale się cieszę że jednak zdecydowałaś się na kontynuację. Już nie mogę doczekać się dalszych przygód naszych ulubieńców które wymyślisz :) trzymam kciuki, życzę powodzenia i do następnego ;3

    OdpowiedzUsuń