poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział X, część Pierwsza '' Nieznajomy najlepszym przyjacielem''

          Siedziałam na ogromnej sali gimnastycznej, gdzie odbywało się zakończenie roku szkolnego. Masa krzeseł, specjalnie przygotowany podest dla wystąpień ze strony dyrekcji, oraz wyróżnionych uczniów, oraz pełno dzieciaków dookoła szukających swoich miejsc w tym chaosie. A pośród tego wszystkiego byłam ja, która obserwowała przystojnego Nathaniela,  najprawdopodobniej żegnającego się z przyjaciółmi z Liceum. W końcu był to ostatni rok szkolny. Teraz życie naprawdę nabiera tempa, choćby poprzez wybór odpowiedniej uczelni. To wszystko działo się za szybko, przynajmniej dla mnie. Blondyn od czasu do czasu spogląda na mnie, co oczywiście zauważa Melania, która próbuje go zająć czymś kompletnie innym. Doszły mnie słuchy że mają się ku sobie, choć w to wątpię. Wiem że Nathaniel mnie kocha, bo gdyby tak nie było nie rzucałby mi tych tęsknych spojrzeń. W końcu sama za nim bardzo tęskniłam i marzyłam o chwili, kiedy w końcu mnie przytuli. Nawet jeśli to miało być po przyjacielsku.
- Ziemia do Gabi! Słuchasz mnie? Zapytała zbulwersowana Rozalia, która przez ten cały czas siedziała obok mnie. 
- P-przepraszam, ale zamyśliłam się. Mówiłaś coś? 
- Wiem, że za nim tęsknisz...- Stwierdziła jednoznacznie wędrując wzrokiem w kierunku Nathaniela. 
- Bardzo- Odpowiedziałam wciąż obserwując obiekt westchnień. I pomyśleć, że jeszcze niedawno był moim chłopakiem.
- Było minęło. Oficjalnie dzisiejszego dnia rozpoczynamy wakacje, jeszcze tyle może się wydarzyć! Mówiła podekscytowana białowłosa.
- Szkoda że mnie tutaj nie będzie.
-  Gabi, o czym ty mówisz?
- Będę studiować w innym mieście, na specjalne polecenie rodziców muszę wyjechać tam wcześniej. Czeka tam na mnie mieszkanie, praca. Bardzo mi przykro, ale za dwa tygodnie wyjeżdżam- Odparłam smutnym tonem. Wcale nie chciałam wyjeżdżać. Studia prawnicze były marzeniem moich rodziców, nie moim. Ja chciałam robić coś kompletnie innego. Interesowała mnie resocjalizacja, po której mogłabym pomagać innym. Czułabym się niesamowicie spełniona.
- Od kiedy o tym wiesz? Zapytała po chwili namysłu. Była zaskoczona jak ja, kiedy się o tym dowiedziałam.
- Chwilę temu zadzwonił do mnie ojciec, mówiąc że załatwił co do tego potrzebne formalności. Na dodatek zapomniałam wysłać email z dokumentami na uczelnię, mogę się tam przez to nie dostać.
- Może czas najwyższy porozmawiać z rodzicami? Zawsze robiłaś to co Ci kazali, ale jesteś już dorosła. Sama wiesz najlepiej czego chcesz- Odpowiedziała.
- Nie chcę ich zranić, bo początkowo to Armin i Alexy mieli być prawnikami, a wyszło w zupełności inaczej. Nie wybaczyliby mi tego.
- Chociaż spróbuj, przecież to twoje życie do jasnej cholery. Możesz sama podejmować takie decyzje.
- Nie potrafię Rozalio, przepraszam- Odparłam, przestając patrzeć na przyjaciółkę. Nie lubiłam kiedy robi mi wyrzuty. Zawsze po takich rozmowach czułam się źle, bo jak zawsze ma rację.
- Twoi rodzice to egoiści- Parsknęła, nie odzywając się do mnie nawet słowem do końca trwania akademii. A tyle co udało mi się odzyskać z nią kontakt.

* * *

          Po zakończonej akademii i odebraniu świadectwa z wyróżnieniem, musiałam iść do gabinetu pani dyrektor, by się z nią pożegnać. Było mi przykro że kończę szkołę. Zabawiłam tutaj kawałek czasu, mając w posiadaniu pozytywne jak i negatywne wspomnienia. To tutaj przeżyłam swoje pierwsze zauroczenie, pierwsze randki, poznałam wspaniałych przyjaciół. Czułam jak przechadzając się po korytarzu, łzy spływały mi po policzkach. To naprawdę przykre doświadczenie. Czas nie stoi w miejscu, i wszyscy musimy podążać dalej. Niestety...
Przez swoje zamyślenie, nawet nie poczułam, kiedy na kogoś wpadłam. Upadłam na ziemię.
- Nic Ci się nie stało? Zapytał nieznany mi głos. Delikatnie otworzyłam oczy i powoli usiadłam. Musiałam porządnie uderzyć się w głowę.
- Tak, chyba tak. Przepraszam, zamyśliłam się- Odpowiedziałam chłopakowi, który cały czas obserwował mnie swoimi dwukolorowymi tęczówkami. Nigdy go nie widziałam w tej szkole.
- W porządku, ale na przyszłość uważaj- Odpowiedział tajemniczo. Następnie zebrał swoje rzeczy  poszedł korytarzem w kierunku wyjścia. Nawet się nie przedstawił.
- Kim on jest? Pomyślałam- Wygląda jakby był nie z tej epoki...

* * *
         - Jak było na zakończeniu? Zapytała mnie mama, kiedy weszłam do domu. 
- Normalnie, jak to na zakończeniu. Trochę łez i czułości- Odpowiedziałam beznamiętnie, sięgając po jabłko, leżące na blacie w kuchni. 
- Zostaw to! Krzyknęła mama- To do Ciasta- Wyrwała mi owoc z dłoni i odłożyła na miejsce- Pani Dyrektor coś mówiła? 
- Tak, poszłam do niej po uroczystości. Kiedy mnie zobaczyła zaczęła płakać i powtarzać że nie prędko jej się trafi taka uczennica. 
- Przyznaj się że sama płakałaś- Powiedziała mama, bacznie mnie obserwując. 
- Ja? No co ty! 
- Masz podkrążone oczy skarbie- Powiedziała, łapiąc mnie za policzek. Nigdy tego nie lubiłam. 
- No dobra, może trochę. 
- Chcesz mi pomóc przy cieście? Zapytała. 
- Chciałabym, ale nie mogę. Muszę coś sprawdzić- Odparłam udając się schodami na górę. 
          Kiedy weszłam do swojego pokoju, bezzwłocznie wyjęłam z torby znaleziony przeze mnie brązowy notatnik. Z pewnością należał do tego chłopaka, na którego wpadłam dzisiaj w szkole.  Na okładce czarnymi literami wygrawerowane było ''Lysander Bennett'' . Opadłam na łóżko, kładąc notatnik obok siebie. Przez cały powrót do domu, myślałam o tym chłopaku. Jego srebrne włosy, dokładnie ułożone, prawe oko mieniące się złotem, w tym samym odcieniu jak moje, drugie otoczone głęboką zielenią. Kim on był? I co robił w tej szkole podczas trwania zakończenia? Nie miałam pojęcia. Jedyną szansą by dowiedzieć się czegokolwiek o jak mniemam Lysandrze, musiałam czekać na powrót mojego rodzeństwa do domu. Może oni wiedzą coś na jego temat? W końcu chciałabym zwrócić mu jego własność...