wtorek, 5 września 2017

Rozdział XXXII ''Zakochany kundel''

          Rozgwieżdżone niebo, lśniące milionami gwiazd, wpatrujące się w ziemskie życie, tak beztrosko i daleko od nas, oświetlało wówczas pustą drogę, przy której aktualnie rozmyślaliśmy dalszy plan działania. Od czasu do czasu przejeżdżający samochód zatrzymywał się nieopodal, a zdezorientowani kierowcy pytali nas o pomoc, której stanowczo odmawialiśmy. Fakt. Niecodzienny był widok rozwalonego samochodu sportowego, nad którym unosiła się gęsta chmura dymu. Wpatrywałam się w Dodge'a oglądając go z każdej możliwej strony. Demon, złota rączka do wszystkiego, starał się jak mógł, by auto było w stanie dojechać do miasta o własnych siłach, ale im dłużej przy nim grzebał, tym trudniej było mu opanować sytuację. Jego czarne włosy, które delikatnie muskał wiatr, opadały na jego oczy, doprowadzając Ramsey'a do szału. Ocierał czoło ubrudzoną ręką od smaru, pozostawiając na nim niemały ślad brudu. Widziałam, jak bardzo się stara i nie miałam mu za złe, że nie zaskoczy nas dobrymi myślami.
- Co teraz będzie? Zapytała zdezorientowana Rozalia- Kompletnie nie znam się na samochodach, ale to nie wygląda dobrze.
- Nie wygląda- Przytaknął jej Demon- A jednak będziemy musieli holować samochód do miasta. Jakieś pomysły?
- Znam jeden warsztat, który oferuje transport z każdego miejsca- Nathaniel sięgnął po telefon najpewniej szukając w nim jakiś wskazówek- Mogę zadzwonić po lawetę, jeśli chcecie.
- Nie mamy pieniędzy- Odparłam bez namysłu- Ostatnie wydałam na jedzenie.
- Dobrze wiesz, że o to nie musimy się martwić- Prychnął nerwowo Czerwonowłosy- Ja zapłacę.
- Wiecie co? Demon zamknął maskę od samochodu, podchodząc bliżej do naszej grupy. Wyciągnął rękę w moją stroną, łapiąc ją mocno- Wiesz co mam na myśli Goldenmayer.
- Jeśli nie ma innego wyjścia, to zaholujcie go do miasta, a my wrócimy z Nathanielem- Odpowiedziałam. Spojrzałam na Castiela, który już tak nerwowo reagował na obecność blondyna, że aż mi go było żal. Piorunowałam go spojrzeniem, by w końcu się opanował, co nie przynosiło pożądanego efektu.
Już nawet nie wspomnę, że gówniarze którzy ukradli mój samochód uciekli w popłochu, jak tylko stracili panowanie nad kierownicą i wpadli do rowu, ocierając się o okoliczne krzewy, które cudownie pieściły karoserię swoimi gałązkami. Za samo lakierowanie i doprowadzenie do samochodu miałabym zapłacić fortunę, więc myśląc o tym już traciłam cierpliwość i jedna zgryźliwa uwaga, a mogłabym nawet zabić.
Musieliśmy włożyć mnóstwo wysiłku, żeby wypchać prawie dwutonowe żelastwo i wprowadzić go ponownie na asfalt, skąd Castiel zaciągnąłby go do miasta.
Zanim wrócę do domu muszę jeszcze złożyć zeznania dotyczące kolizji, opisać sprawców i zacząć się modlić o ich zidentyfikowanie, co może być bardzo trudne, a nawet niemożliwe.
W ten czas, kiedy chłopcy walczyli z samochodem, postanowiłam odejść na bok i poinformować o wszystkim Pana Staneley'a. Pomimo później godziny nie zawahałam się ani razu i wykonałam telefon odpalając papierosa. Przystanęłam na poboczu licząc na to, że nikt nie usłyszy mojej konwersacji.
- Wiem, że jest późno i nie powinnam- Zdążyłam powiedzieć.
- Wiem co się dzieje i wiem kto za tym stoi. Właśnie jestem na lotnisku i wsiadam w pierwszy lepszy samolot do Paryża- Odpowiedział mężczyzna- Nie zdążyłem poinformować Demona, ale wiem, że to co się wydarzyło ma związek z szajką Volta. Musicie na siebie uważać.
- W takim razie, jak tylko wrócimy do miasta przyjadę po Pana.
- Gabrielle?
- Tak?
- Proszę, uważaj na siebie i nie mów nic, co dotyczy tej sprawy- Usłyszałam w odpowiedzi. Nie powiem, żeby mnie to specjalnie uspokoiło, ale wiedziałam, że nie jestem z tym sama. Ramsey który walczy z tym od lat również potrzebuję mojego wsparcia. Potrzebujemy siebie jak powierza. Taka jest nasza rzeczywistość.
Czym prędzej zakończyłam połączenie, maskując poruszenie na mojej twarzy delikatnym uśmiechem, kiedy ujrzałam samochód, czekający już na drodze, z przyczepioną linką holowniczą. Zasalutowałam chłopakom w ramach dobrze wykonanej roboty i puściłam Demonowi oczko. Doskonale wiedział, co mam na myśli.
- Wsiadaj białowłosa dziewczyno- Rzekł chłopak, zapraszając dziewczynę do samochodu Castiela.
Rozalia wbiła we mnie spojrzenie pełne zaskoczenia i zdezorientowania. Popatrzyłam na nią z politowaniem ''Dziewczyno, nic się nie dzieje, nie panikuj'', a ta jakby zrozumiała mój przekaz i zajęła w końcu miejsce obok chłopaka. Castiel miał za zadanie siedzieć w uszkodzonym pojeździe i dać się prowadzić do miasta, tak by nie narobić większych szkód, a co jak co, ale On nadawał się do tego najlepiej.
Ja miałabym wrócić z Nathanielem, co Czerwonowłosy przyjął na klatę, bo wiedział, że za specjalnie nie było innego wyjścia. Nie mogłam siedzieć w samochodzie, który jest holowany, bo takie są przepisy drogowe i nie można tego przeskoczyć. Pomachałam chłopakom radośnie, kiedy powolnym tempem zaczęli jechać przed siebie. Na polu bitwy zostałam Ja i Blondyn, który tylko drapał się po karku.
- Rozumiem, że nie dasz mi prowadzić? Zapytał po chwili, przerywając nasilającą się między nami ciszę.
- Oczywiście, że nie- Odpowiedziałam uśmiechając się promienie-  Natomiast chciałabym, abyś na dzisiejszą, piękną jakby nie było noc, użyczył mi swojego samochodu. Jutro rano odstawię go pod twój dom, gdziekolwiek mieszkasz.
- Rozumiem, że o tej porze masz pewnie kilka ważnych spraw do załatwienia, nie mogąc zabrać mnie ze sobą?
- Dokładnie tak- Wyciągnęłam rękę przed siebie, czekając aż Nathaniel odda mi kluczyki. Chłopak głośno westchnął i choć bardzo tego nie chciał, to w końcu oddał mi pęk kluczy.
- Mieszkam przy Rue de Rivoli- Odpowiedział po chwili.
   
***
          Dokładnie inaczej wyobrażałam sobie pierwsze samodzielne życie w Paryżu. Gdzieś tam moja niedaleka przeszłość potrafiła pokonać wszystkie kilometry dzielącej nas odległości i dogonić mnie z podwójną siłą. Przecież to wszystko miało się skończyć, bo tak miało być, a jednak jestem przy lotnisku, opieram się o samochód i czekam na Pana Stanley'a, przyjaciela mojej rodziny, który ma dla mnie pewne informacje, których się po prostu bałam. Życie naprawdę nieźle mnie skopało, mojego brata. Prawie rozwaliło moją rodzinę. Każdy z nas był już inny, bo na pewno nie moglibyśmy zostać tacy sami. Nikt by nie został, a niektórzy pewnie by oszaleli z bezsilności. Miało być pięknie! Żadne z nas nie tak to sobie wyobrażało. Kolejne kłamstwa, intrygi, ucieczki i zapytam wprost: Jak długo jeszcze? Miałam się skupić na studiach, miałam ułożyć sobie życie. Miałam mieć wszystko, a tymczasem nerwy zżerają mnie od środka. 
Nie wiedziałam o czym chce porozmawiać ze mną Stanley, ale wiedziałam, że skoro się tak bardzo pofatygował i przyleciał do nas, to z pewnością informacje które miał nie były radosne. 
Wysłałam pospieszne wiadomość do Demona, by w jakimś celu wpłynął na Castiela, bo nie chcę, by wezwał wszystkich po kolei i wyruszył na moje poszukiwania, jak to było wcześniej. Nie mogłam mu nic powiedzieć, choć tak bardzo chciałam, przez co coraz bardziej nie mogłam spojrzeć na siebie w lustro. Dość też miałam wysłuchiwać własnych żalów i bezsensownych dialogów, które sobie prowadziłam, bo tylko pogłębiałam się w tym podłym i złym nastroju. Przygryzłam dolną wargę i odwróciłam się w kierunku samochodu, kiedy tylko usłyszałam dźwięk zamykanego bagażnika. Starszy, siwy mężczyzna, nieco wyższy ode mnie, z silnym angielskim akcentem rozłożył przede mną ręce. Natychmiast przytuliłam się mocno do niego, bo co jak co, ale trochę się za nim stęskniłam. Usłyszałam mocny śmiech, przez co same policzki uniosły się ku górze. Poklepał mnie po ramionach i wpatrywał się, mierząc mnie spojrzeniem od stóp do głowy.
- Nie sądziłem że to kiedyś powiem, ale bardzo wydoroślałaś młoda damo- Rzekł, uśmiechając się szeroko.
- Ja nie sądziłam, że to powiem, ale brakowało mi Pana!
- Cóż! Rzekłbym, że to świetnie spotkać się po tym wszystkim, ale nie zaskoczę Cię, jeśli powiem, że jestem tutaj z konkretnego powodu, prawda?
- Absolutnie- Odpowiedziałam, wskazując mężczyźnie miejsce pasażera. Choć nie miałam wiele czasu, jako że obiecałam oddać samochód w stanie nienaruszonym Nathaniel'owi jeszcze przed świtem, musieliśmy się po prostu pospieszyć. 
- W którym hotelu ma Pan rezerwację? Zapytałam, zapinając pospiesznie pasy.
- Hotel Lancaster- Odpowiedział- Nie patrz tak na mnie. Agencja funduje.
- Oczywiście- Uśmiechnęłam się delikatnie. 
- NCA jest w niebezpieczeństwie. Wy jesteście w niebezpieczeństwie, a w szczególności Ty.
- Wiele chciałabym zrozumieć, ale niestety nie rozumiem z tego nic- Westchnęłam- Przecież to co miało miejsce w Anglii miało się już skończyć, czyż nie?
Mężczyzna spojrzał na mnie tylko posępną miną. Jego twarz nie wyrażała większych emocji. Bił od niego chłód i perfekcyjne opanowanie. Finalnie, był najlepszy w swojej dziedzinie. Wiele się zmieniło od czasu, kiedy musiał sprzątać cały syf w agencji. To już nie był ten sam człowiek, zwykły prokurator żyjący swoim skromnym życiem. Stał się kimś. Może to go przytłoczyło? Patrzyłam na jego oczy pełne zrozumienia. Było mi przykro. Po prostu było mi cholernie przykro.
- Daleko jeszcze? Zapytał po chwili.
Kiwnęłam przecząco głową- Jesteśmy już blisko.
- Udało Ci się dostać na kryminologię?
- Na całe szczęście tak! W przyszłym tygodniu zaczynam treningi z Demonem. Jak stwierdził moja kondycja jest poniżej dna.
Pan Stanley uśmiechnął się szeroko- Nie bierz do siebie tego co mówi. Jego poczucie humoru może czasami urazić, ale to dobry chłopak.
- Wiem i bardzo go za to cenię.
- Myślę, że On ceni Ciebie bardziej, co dla niego zrobiłaś. Będzie Ci wdzięczny do końca życia, choć nigdy się do tego nie przyzna.
- Gdyby to zrobił, pomyślałabym, że zamienił się z kimś na rozum- Odparłam niewzruszona- Chciałabym, żeby pozostał osobą, żeby nie przechodził tego wszystkiego od nowa i będę go bronić, choćbym miała stracić przez to życie.
- Życie w miłosnym trójkącie nie jest proste, a do tanga potrzeba dwojga, prawda?
Zaskoczona spojrzałam na mojego pasażera patrząc na niego trochę jak na idiotę, choć nie powinnam tego mówić o starszym i przynajmniej dwadzieścia pięć lat mężczyźnie, ale to co powiedział, zbiło mnie troszeczkę z tropu. Już chciałam wyjaśnić to i owo i dopowiedzieć kilka słów, kiedy Pan Stanley wyciągnął swój telefon z marynarki.
- O wilku mowa- Wyszeptał, skupiając się na rozmowie. Zachowane resztki kultury nie pozwoliły mi się odezwać, uznając że może warto wrócić do tego później. Jeśli będzie taka możliwość, bo jak tylko poczułam rumieńce na swoich policzkach jakoś wolałabym tego uniknąć.
- Jezu! Powtarzałam w myślach. Czy ten gość, który siedzi obok mnie oszalał. Ja i Demon?! Przecież gdyby nie sytuacja z jego wujem i moim debilnym bratem w życiu bym go nie poznała! Nie musiałabym z nim rozmawiać, bo jak tu prowadzić konwersację z kimś kogo się nie zna? Lepiej! Nie musiałabym z nim mieszkać, a właśnie z nim mieszkam pod jednym dachem! Dzielimy razem kuchnię i salon i wszystkie inne wspólne części i w życiu bym nie pomyślała że My, że RAZEM!| Tak jak Ja i Castiel.... Nie nie nie!
Pokręciłam głową, starając się odgonić te wszystkie myśli. Już Ja sobie porozmawiam z nimi wszystkimi. Muszę och ustawić do pionu, bo to co się dzieje to czysta propaganda!
Przez to wszystko nawet nie usłyszałam o czym rozmawiali. Podjechałam pod hotel no i zobaczyłam. Zobaczyłam tego padalca. Demona.
- Jest trzecia w nocy, a kogo moje oczy widzą, kiedy tylko wysiądę z samochodu? Ciebie! Warknęłam nerwowo.
- Tej co się porobiło? Zapytał skołowany wręcz chłopak, spoglądając pytająco na Pana Stanley'a.
- Kobiety- Odrzekł mężczyzna klepiąc chłopaka w ramię- Dobrze Cię widzieć Demonie!
- Odparłbym ''wzajemnie'', ale domyślam się, że to nie przyjacielskie spotkanie, a raczej sprawa biznesowa.
- Niestety, ale masz rację. Pozwólcie, że odbiorę swoją rezerwację, a Wy w tym czasie poczekajcie na mnie w holu- Skierował się do nas- Mam nadzieje, że pójdzie szybko.
Wywróciłam oczami. Nic tylko czekanie i czekanie i czekanie. Irytowało mnie to. Mogłam sobie spać spokojnie to muszę się włóczyć po pięciogwiazdkowych hotelach. Jezu! Jaka jestem wściekła!
Poczułam szarpnięcie za ramię. Spojrzałam na Demona.
- Nie dotykaj mnie!|
- Ty masz jakiś problem do mnie- Zaśmiał się- Przecież nic Ci nie zrobiłem, więc mów o co Ci chodzi i nie baw się we wszystkie kobiety świata, które uważają że za całym złem stoją faceci. Opowiadaj, co Ci leży na sercu i będzie po sprawie- Uśmiechnął się promiennie, pokazując mi te swoje białe kiełki.
- Czy ty się we mnie bujasz? Zapytałam pewnie, podchodząc do niego bliżej. Musiałam patrzeć na jego ciemne oczy, bo tylko one powiedzą mi prawdę, nawet jeśli z ust wypłynie kłamstwo.
Jego źrenice gwałtownie powiększyły się, a jego oddech przyspieszył.
- Czy Ty właśnie zapytałaś mnie o to co usłyszałem? Odparł po chwili- Naprawdę o to zapytałaś?
- Nie zmieniaj tematu- Uderzyłam go z pięści w ramię- Po prostu mi to powiedz!
- Co Ci mam powiedzieć?! Mam odpowiadać na jakieś durne pytanie, a nawet nie jestem na przesłuchaniu, choć czuję, że właśnie jestem przesłuchiwany!
- Tak czy nie?! Naciskałam coraz bardziej i bardziej licząc że w końcu przestanie odpowiadać wymijająco. To wychodziło mu doskonale. Urodzony kłamca!
- Jesteś stuknięta! Nie wiem co się z Tobą stało, ale mam Cię już dość Goldenmayer!
- Idziemy dzieciaki! Powiedział Pan Stanley machając nam ochoczo ręką!
- Wrócimy do tego później- Skomentowałam, odchodząc od Ramsey'a gwałtownie. Finalnie nie udzielił mi odpowiedzi, więc coś jest na rzeczy prawda? O Boże! On się we mnie zakochał!

***
          Masz to czego chciałaś- Odpowiedział chłopak, podając zdjęcia brunetce. Ta uśmiechała się promiennie, co najmniej jakby wygrała swoją walkę o życie. Schowała do swojej markowej torebki wszystkie zdjęcia.
- Czy teraz dasz mi Święty spokój? Zapytał blondyn, patrząc na nią złowrogo. Nie lubił jej. Nienawidził jej, a jednak musiał robić to co mu kazała. To była jego kara za przeszłość. Za coś, czego żałował do teraz.
- Jesteś wolny Nathanielu- Odezwała się- Przynajmniej na jakiś czas... kotku!


















Kim jest ta brunetka?;>


Dobry! Coś tam jest, jakiś rozdział na szybciutko <3
Szybkie pytanko: Castiel czy Demon?


Kiedy next? Pojęcia nie mam, pewnie gdy znajdę trochę czasu, żeby to poskładać do kupy.
Adie moje miłe :D